2014-04-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Andrzuś w Łodzi:) (czytano: 1569 razy)
Jak postanowiłam tak też uczyniłam...ale od początku.
Maraton w Łodzi zaplanowałam na bardzo wolny,przy okazji "zwiedzić",zobaczyć coś nowego.W Łodzi jeszcze nie byłam w sumie niczym mnie nie urzekła,miasto jak miasto-troszeczkę więcej dziurawych dróg niż u nas:)).W związku,że maratony maja to do siebie,że w dniu ich organizacji nie odbiera się pakietów tylko co najmniej w przeddzień wyruszyliśmy do Łodzi już w sobotę.Maraton w "przystępnej" cenie zawierał pakiet z koszulką z długim rękawkiem(co mnie raczej zadowoliło),żelem(do których raczej jestem uprzedzona)batonikiem i paroma innymi drobiazgami plus koszuleczka od PZU(TAKA cI REKLAMA).W związku z maratonem od piatku zaczęło się ładowanie węglowodanami-UWIELBIAM TO:)).Sobota była dniem MAKARONU i to też UWIELBIAM:)))).
Jak to bywa w dzień maratonu przeważnie trzeba wcześnie wstać,kawka,bułeczka z dżemikiem i w drogę.Nawet jesli nie biegniesz na wynik to i tak jest stres,jakby nie było trzeba było przebiec 42 kilometry.Już na początku "nie smaczek "mały grzecznie ,cichutko siedząc w Arenie nikomu nie przeszkadzając Pan wyprosił nas i paru innych biegaczy-cóż może powinniśmy grzecznie poczekać na zewnątrz?ach....no to na start.Strefa podzielona była na dwie grupy jedni biegli na 10 kilometrów,drudzy mieli do przetoczenia swoimi nogami maraton...w pewnym momencie nasze drogi się rozeszły i tyle ich widzieliśmy,a my pognaliśmy "zaliczyć" kolejny maraton.
Cudne życie maratończyka,gdy może rozglądać się na prawo i lewo,w górę i w dół,pozdrawiać Łodzian oglądających nas z okien swoich mieszkań,czekających w długim korku w swoich autach a co tam :pomacham im,uśmiechnę się:))).
Co mówili o biegu?o trasie?...że płaska -a wcale nie prawda!!!Były podbiegi i to całe mnóstwo...ale bardzo mi się podobała trasa.Kilometry mknęły mi jak nigdy,nawet parę udało mi się po prostu przeoczyć.Myslałam,że nikogo znajomego nie spotkam a tu niespodzianka :wielka jak zwykle ekipa z Leszna,Ania ze znajomymi,rodzinka Radarów ...z Anią to nawet zakumplowałysmy się na pewnym odcinku i gdyby nie moje przystanki " tojtojowe" to kto wie może namówiłabym Ją na nieco wolniejszy maraton:)))).Cudne miasto pod względem kibiców-niesamowity klimat,aż chciało się tam biec-mały incydent z pewna Panią,która była oburzona na maraton:kto takie coś organizuje???...ja wiem kto:))))...poszedł w zapomnienie.Pogoda nas rozpieściła,słoneczko opaliło(obawiałam się czy tylko dla tych szybko biegnacych nie będzie za ciepło) a pod koniec nawet pokropiło trochę.Od 31 kilometra rozpoczął sie dziwnie podobny odcinek trasy a mianowicie jak na Błoniach w Krakowie- ja zaczynajac 31 km trasy po prawej strony mialam tych ,którzy wracali już z tej petli i to było strasznie dołujące-chociaż z drugiej strony miałam okazję by pozdrowić się ze znajomymi,zyczyć sobie powodzenia,z kolei ja na nawrotce mogłam dopingować tych,którzy dopiero zaczynali ten odcinek(wiem strasznie zawiłe:))).Nie powiem,żeby nic mi nie było(brakowało mi wybiegań przed maratonem,mała ilość kilometrów dała znać o sobie),ale dosyc równe tempo,które sobie nadałam pozwoliło mi dotrwać do mety i z czasem 4:28:53 wbiegłam za linię mety.Tam dałam upust swojej już bezsilności i po prostu się popłakałam-ale z tego co wiem nie byłam jedyna,której maraton narobił takiej huśtawki nastroju.
Maraton i po maratonie-ogólne wrażenia dobre,możliwe że za rok wrócę..możliwe,że o czymś fajnym zapomniałam wspomnieć ,ale jak to bywa w głowie zawsze lepiej wychodzi "pisanie":)))
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2014-04-15,21:43): achh zazdroszczę maratonu... :) Mahor (2014-04-16,00:13): Potwierdzam.Warto przyjechać tutaj za rok choćby dla finiszu na Atlas Arenie.Niezapomniane wrażenia... paulo (2014-04-16,08:11): Angelino, ukończenie maratonu to zawsze wielkie święto, które może sobie zafundować biegacz. Ciesz się tym jak najdłużej. Gratuluję! Kaja1210 (2014-04-16,09:15): Ładnie to ujęłaś "koszuleczka od PZU", ja raczej dostałam "koszulisko" :). Był to mój drugi maraton w Łodzi, pierwszy kończyłam na czerwonym dywanie, myślałam, że się popłaczę z wrażenia i szczęścia, że dotarłam bo był to mój pierwszy start na tym dystansie. Teraz też było niesamowicie, ten finisz zapamiętam na zawsze. jacdzi (2014-04-16,09:54): Lzy bezsilnosci? A moze jednak szczescia? żiżi (2014-04-16,10:09): Snipi!uspokój się,Ty masz odpoczywać teraz-wrócisz do pełnej formy i znów będziesz wymiatać na maratonach:))) żiżi (2014-04-16,10:12): Macieju co do finiszu na Arenie mam mieszane uczucia,ok fajna sprawa-coś innego,ale dla mnie było za ciemno,ale oczywiście każdy jest inny i wierzę,że mogło to być fantastyczne uczucie:))) żiżi (2014-04-16,10:13): Masz rację Paulo i pomimo,że maraton można nawet przejść to i tak to nadal pozostaje 42 kilometry z kawałkiem-a więc cieszę się nadal z ukończenia tego maratonu:))) żiżi (2014-04-16,10:15): Jacku szczęścia też:) żiżi (2014-04-16,10:15): Fakt Kasiu do "eSki" to ona się nie zalicza:)))Gratuluję kolejnego maratonu:))) (2014-04-16,10:30): zgadzam się że na Arenie było troszkę za ciemno, bo jak wpadłem na metę i na chwilę zamknąłem oczy i je otwarłem to zastanawiałem się czy ja przypadkiem do piekła nie wleciałem :) Marfackib (2014-04-16,13:26): No jasne, że zapomniałaś o czymś fajnym wspomnieć :-)) O wyniku Darka :-)) Pozdrawiam. gerappa Poznań (2014-04-16,17:58): no... zastanawiałam się czy Łódź czy Warszawa... jednak większość uderzała do Stolicy :)i cieszę się, że tak przyjemnie cieszy Cię bieganie :) miło się czyta :) Namorek (2014-04-16,22:25): Gratulacje !!!
|