|
| Przeczytano: 689/1338753 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Ultramaratończyk nie musi lubić biegać | Autor: Mateusz Golianek | Data : 2016-09-21 | Daniel Lewczuk, mimo że przebiegł ponad 1000 kilometrów w ekstremalnych warunkach na czterech pustyniach, deklaruje, że nie lubi biegać. Nam opowiedział o tym, dlaczego zdecydował się ruszyć z kanapy i jaką rolę w osiąganiu celów odgrywa głowa.
Foto: www.4deserts.com/
Mówisz otwarcie o tym, że nie lubisz biegać?
Nie lubię i nigdy nie lubiłem. Nigdy w życiu nie brałem udziału w maratonie i nie ciągnie mnie do tego.
Zaskakujące słowa, jak na kogoś, kto przebiegł 1000 km na czterech pustyniach. Dlaczego się na to zdecydowałeś?
Najprościej – bo mogłem. Wielu z nas po latach życia zawodowego, życia w jakimś komforcie lub sukcesie, szuka dla siebie wyzwań w innych obszarach niż życie zawodowe. Dobrze, gdy człowiek cały czas szuka i eksploruje. Po drugie, takie wyzwania niesłychanie poszerzają horyzonty i uczą.
W momencie, w którym zgłaszałeś się do 4Deserts bieg ukończyło tylko 27 ludzi na świecie i w grupie tej nie było Polaków. Skąd w ogóle pomysł, żeby to zrobić?
Pierwszy raz usłyszałem o tym morderczym cyklu od mojego przyjaciela z Kanady w 2009 roku. Pamiętam, że zdjęcia, które mi pokazał, niesłychanie mnie zainspirowały. Piękno pustyń było czymś, co pobudziło moją wyobraźnię. To była też zachęta do tego żeby troszeczkę się za siebie wziąć, bo byłem wtedy po wielu latach absolutnego braku aktywności sportowej po operacjach kolan. Stwierdziłem, że żeby móc w takich rzeczach uczestniczyć, najpierw muszę wziąć się za siebie. Jak poszedłem z żoną na spacer i zobaczyłem, że w piękny słoneczny dzień zostawiam ślady na asfalcie to był to dla mnie wystarczający bodziec, żeby zbić wagę i zacząć się ruszać.
Foto: www.4deserts.com/
Zacząłeś się ruszać z myślą, że dojdziesz do formy, która pozwoli ci przebiec Cztery Pustynie?
Totalnie nie mieściło mi się w głowie, że to w ogóle da się zrobić. Stwierdziłem jednak, że jeżeli ktoś potrafi i może, to oznacza, że się da. Zacząłem zastanawiać się, jaką siłę trzeba włożyć w przygotowania, żeby być tego częścią. Zdjęcia pustyń o których wspominałem sprawiły, że zapisałem się na siłownię, zacząłem pływać, później troszkę biegać, jeździć na rowerze. Waga zaczęła lecieć w dół...
Ile ważyłeś, zanim zacząłeś się ruszać, a ile, gdy biegłeś przez pustynie?
Dobre 116 kg, gdy zaczynałem i mniej niż 100kg w czasie Czterech Pustyń.
A jak wyglądały przygotowania?
Miałem jedną zasadę – na każdym treningu muszę być lepszy niż na poprzednim. Jeśli jednego dnia przepływałem na basenie 10 długości, kolejnego musiało to być 11 albo musiałem tych 10 długości przepłynąć minimalnie szybciej niż poprzednim razem. Realizowałem też malutkie projekciki: najpierw Supersprint – triathlon, później jakaś „piątka” w Warszawie, masowe „dyszki” i obudziło się we mnie marzenie, żeby zrobić „Ironmana”. Przepłynięcie 3,8 km, przejechanie 180 km na rowerze i przebiegnięcie dystansu maratonu, czyli ,2 km, to jedno z poważniejszych wyzwań dla wielu. Po jego ukończeniu stwierdziłem, że to niezła podstawa, żeby zrobić coś szalonego przed 40-tką.
Padło na 4Deserts?
Tak. Moje myśli zaczęły kierować się w stronę jednego z trudniejszych wytrzymałościowych wyzwań na świecie. Na tej samej liście jest też wejście na Mount Everest, ale jak zobaczyłem, że 3,5 tysiąca osób zrobiło to do tej pory, to stwierdziłem, że wyzwanie czterech pustyń wydaje mi się ciekawsze. W dniu, kiedy się zapisywałem, tylko 27 osób mogło się tym pochwalić.
Foto: www.4deserts.com/
Po jakim czasie od „ruszenia się z kanapy” zdecydowałeś się na udział w Czterech Pustyniach?
Mniej więcej roku. W dniu kiedy podejmowałem tą decyzję moja żona już spała, a ja telepiącymi się rękami nacisnąłem przycisk „enter”, żeby się na te zawody zapisać. Byłem sparaliżowany lękiem przed wyzwaniem, na które chciałem się porwać. Patrzyłem tępo w ekran komputera i myślałem: „chłopaku, co ty w ogóle robisz?”. Chęć zmierzenia się z tym wyzwaniem i zrealizowanie marzenia albo mówiąc inaczej chęć przekroczenia pewnych barier i poszerzenia horyzontów była większa niż strach, który chciał mnie odwieść od tej decyzji.
Jaka była kolejność biegów?
Pierwsza była Sahara Race w Jordanii na pustyni Wadi Rum, druga była Gobi w Chinach, trzecia – Atakama w Chille, a czwarta – Antarktyda.
Który z nich był dla Ciebie najtrudniejszy?
I dla mnie, i dla pozostałych chłopaków najtrudniejsza była Atakama. Po pierwsze, byliśmy na najbardziej suchej pustyni świata, w najbardziej suchym miejscu na ziemi. Dochodziła do tego wysokość – startowaliśmy na 3 250 m n.p.m. Część zawodników odczuwała już problemy z chorobą wysokościową. Jedni mieli zawroty głowy, mi świszczały płuca – mieliśmy problemy z oddychaniem. Suche powietrze sprawiało, że nasze śluzówki albo produkowały niesłychaną ilość wydzieliny, żeby ten nos zwilżyć albo nie produkowały jej prawie wcale – śluzówki wysychały i biegliśmy z krwawiącymi nosami.
?
Na Atakamie problemem była też temperatura – biegliśmy w dzień przy czterdziestu kilku stopniach – oraz ekspozycja słońce –na niebie nie było bez żadnej chmury. Pamiętam, że drugiego albo trzeciego dnia stanąłem o godzinie 16:09, bo na niebie pojawiła się przez piętnaście minut chmurka. Jedna! Różnica pomiędzy „chmurka zakrywa słońce”, a „chmurka nie zakrywa słońca” jest na pustyni gigantyczna. Atakama była też dla mnie najtrudniejsza dlatego, że musieliśmy tam biec 10-11 kilometrów korytem rzeki z wodą po kolana, by wyjść z kanionu i biec kolejnych kilkanaście kilometrów po solniskach, gdzie sól zżerała nam podeszwy u butów.
Foto: www.4deserts.com/
A najtrudniejsza chwila?
Długi odcinek na Atakamie. Pamiętam, że to był 50. bądź 60. kilometr. Człowiek jest potwornie zmęczony i nagle podbiegamy pod wydmę wielkości Pałacu Kultury. W połowie drogi na górę padam na kolana i jestem przekonany, że to po prostu koniec. Z piętnaście minut użalałem się wtedy nad sobą wydychając ciężko powietrze. Myślałem, że to jest właśnie ten moment, ta ściana – kryzys, którego nie można wytrzymać. Potem wstałem jednak i pobiegłem dalej.
Jak ważnym składnikiem sukcesu podczas takich ekstremalnych wydarzeń jest głowa i nastawienie mentalne?
Miałem niedawno dyskusję na ten temat z moim trenerem. Moje ciało już od linii startu krzyczało, że jest ciężko. To, czego nauczyłem się o sobie, to jak niesłychanie mentalnie twardy potrafię być w sytuacjach ekstremalnych. Moja proporcja tego, jak ważna jest głowa w stosunku do ciała to 30% do 70%. Czasem jednak jest odwrotnie – kiedyś doświadczyłem tego też na Ironmanie. Człowiek jest pełen entuzjazmu, ma dobre nastawienie, a ciało niedomaga.
Foto: www.4deserts.com/
Po ukończeniu 4Deserts zacząłeś pojawiać się w mediach, napisałeś książkę, wkrótce wystąpisz w Krakowie na jednej scenie z Nickiem Vujicicem. Co chcesz przekazać ludziom?
Książki Nicka czytałem zanim jeszcze stał się w Polsce znany. To dla mnie żywa inspiracja tego, że pomimo swoich ograniczeń można sięgać po rzeczy niezwykłe i żyć szczęśliwym, bardzo barwnym życiem. Mam nadzieję, że moja historia też może być dla kogoś inspirująca. To historia nie tyle nawet sukcesu, co pokonywania własnych słabości. Nie jestem pisarzem, nie jestem też mówcą – ale jeśli moje doświadczenia pomogą choć jednej osobie – warto spróbować. W końcu, nie jestem też biegaczem. |
| | Autor: snipster, 2016-09-22, 12:48 napisał/-a: no może nie jest tak drastycznie, ale już się rozpędza w tym kierunku :p
dla mnie to jest podobne, co wKurzajewski z bankiem robili ;p
dobra, już siedzę cicho | | | Autor: Shodan, 2016-09-22, 13:29 napisał/-a: To jeszcze tylko dodam, że dla mnie dużą inspiracją jesteś Ty z wynikiem under 3h, a nie p. Lewczuk ze swoimi pustyniami :) | | | Autor: Admin, 2016-09-22, 15:03 napisał/-a: Dużo taniej można wystartować w Polsce w IronRun podczas festiwalu w Krynicy, a zajechać się też da. Więc tym którzy hejtują koszt startu w 4Desters proponuję wystartować i ukończyć właśnie IronRun, ciesząc się z zaoszczędzonych pieniędzy. Osobiście - dużo wydałem na start w Antarktica Marathon 2 lata temu, i nie czuje się przez to gorszy. Moje pieniądze, moje wydatki, moja sprawa. A zaglądanie innym do portfela to taka Polska specjalność. Gość przebiegł 4 ultra w roku, nie będąc sportowcem, i za to trzeba go doceniać - a nie za to ile na to wydał, bo to jego gest, jego sprawa, jego praca i jego zarobek. Są tacy, którzy sprzedają dom rodzinny żeby na wrotkach na biegun dojechać (!), no i co, cóż, ich decyzja - każdy ma prawo. | | | Autor: malicha, 2016-09-22, 17:33 napisał/-a: Przebieg nie biegnąc ? Czy jak ?
On wcześniej biegał - tylko ze nie załamał 4 h w maratonie.
Czytałem parę wywiadów z nim. Ogólnie za kasę można kupić wszystko jak widać.
Jeżeli admin płacisz mi za wpisowe w 4desert to robie to samo, tyle że dużo szybciej ;)
Niestety wpisowe rzędu 40.000-60.000 zł nie jest na kieszeń zwykłego śmiertelnika i przyznaj mi że tak jest a nie próbujesz to porównać do IronRun w Krynicy. W takim razie proponuje abyś zrobił wywiad z kazdym który taki bieg w Krynicy ukończył :)
Oczywiście to moje osobiste zdanie i mam nadzieję ze cenzura nie obowiązuje na tym portalu :)
Biegowe pozdro.
| | | Autor: Admin, 2016-09-22, 20:08 napisał/-a: Cenzury nie ma. Nie mam też aspiracji mieć rację we wszystkim, wystarczy mi że mam rację w 90% przypadków :-)
A na poważnie - facet jednak te ultramaratony ukończył. Nikt za niego tego nie zrobił. I nawet jeżeli na mecie czekały na niego szampan, truskawki, i osobiste masażystki, to jednak przemęczyć się musiał osobiście te kilometry. Ja bym nie dał rady - i z tego punktu widzenia to oceniam. Krytyka, że to słaby biegacz to jak krytyka tych, którzy biegają maraton w 4 i pół czy 5 godzin. Ale jakby taki wolny biegacz napisał artykuł, że w rok przebiegł 5 maratonów po 5 godzin, i opisał jak się męczył, to krytyki by nie było, ewentualnie rady jak lepiej trenować. A tu - krytyka bo drogo, bo go stać. No stać, i co w tym złego. Jakby startowe tam kosztowało 100 euro za bieg, to pewnie pies z kulawą nogą artykułu by nie skomentował :-)
Co do IronRun - chciałem pokazać alternatywę. Można dużo taniej porwać się na nie wiem czy nie trudniejsze wyzwanie? Można. Więc jakby ktoś chciał napisać, że A BO JAK BYM MIAŁ TYLE KASY TO TEŻ BYM DAŁ RADĘ, to niech taki wirtualny ktoś ukończy IronRuna. Wtedy ma szacun na mieście. Bez wydawania kupy kasy :-) | | | Autor: marek100384, 2016-09-22, 20:25 napisał/-a: Niektórzy w Polsce narzekają na to, że nie ma nagród w kategoriach wiekowych za tak duże wpisowe, a potem ruszają na dalekie podróże na starty zagraniczne... | | | Autor: Ryszard N, 2016-09-23, 06:54 napisał/-a: Michał, powiem Ci wprost, tak po Polsku,...Jak sobie przypomnę, że Ty tam pojechałeś to jeszcze dzisiaj z nerwów cały się trzęsę. Jedynym pocieszeniem jest to, że tego nie wygrałeś. Po za tym, podobno, pingwiny patrzyły na Ciebie, no wiesz,...tak jakoś,... Przypadek,...? Nie sądzę,... | | | Autor: Admin, 2016-09-23, 07:59 napisał/-a: Wszystkiemu winien ten przeklęty EMKA ! :-) | | | Autor: tytus :), 2016-09-23, 09:18 napisał/-a: Rysiek, powiem Ci wprost, tak po Polsku,...Jak sobie przypomnę, gdy spotkaliśmy się we Frankfurcie a Ty bezczelnie patrząc mi w oczy chwaliłeś się, iloma to samolotami leciałeś do Frankfurtu wiedząc, że ja swoją dupę tłukłem całą noc w autobusie, to mnie całego skręca ( ja się nie trzęsę, jeszcze nie te lata), życzyłem wtedy aby Ci wszystkie ziemniaki w piwnicy zgniły. I co zgniły....? | | | Autor: Ryszard N, 2016-09-23, 12:33 napisał/-a: Leszku od dawna kupuję ziemniaki "na bieżąco". Nic się nie zepsuło,... no po za tym, że gdy ja męczyłem asfalt Ela zgubiła mi wizjer elektroniczny do mojej Leici i w damskim stylu stwierdziła,...no popatrz, jak to się mogło stać,... Swoją opowieścią o podróży nie chciałem Cię pognębić ale jeżeli, przy okazji udało się to osiągnąć, to miłe. | |
|
| |
|