W niedzielę 2 grudnia 2001 pod Kopą Cwila na warszawskim Ursynowie rozegrano trzeci już bieg przełajowy z serii czterech jesienno-zimowych spotkań biegaczy w tym miejscu. Ostatni bieg będzie miał miejsce 15 grudnia. Zawody rozegrano na dystansie 5 km na trudnej trasie w niezbyt sprzyjających warunkach nie tyle pogodowych co nawierzchniowych. Konkurencję biegową poprzedzały zawody rowerowe w tym samym terenie. Bazą zarówno cyklistów jak i biegaczy była pobliska kawiarenka internetowa „J@r”.
Po wyścigach rowerowych, które miały miejsce w godzinach 12.00-14.00, na rozjeżdżonej i przez to błotnistej trasie stanęła stosunkowo niewielka grupa biegaczy, jakieś 40 osób. Znakomitą większość z nich stanowili uczestnicy wczorajszego drugiego biegu Tryptyku Ursynowskiego w Lesie Kabackim, była też grupka osobno klasyfikowanej w biegu na 1 km młodzieży szkolnej. Pierwsze kilkadziesiąt metrów po starcie było stosunkowo stromym i śliskim trawiasto-błotnym podbiegiem. Na jego szczycie znajdowała się linia mety, po której przekroczeniu skręcaliśmy w prawo na obfitującą w niewielkie podbiegi i zbiegi oraz zakręty trasę u podnóża imponującego, kilkudziesięciometrowego wzgórza zwanego Kopą Cwila. Jedna pętla miała około 1 km długości, musieliśmy ją więc zaliczyć pięciokrotnie. Trasa była wyraźnie oznaczona w odkrytym trawiastym terenie taśmami na wbitych w grunt prętach z obu stron na całej pętli. Dodatkowo kierunek biegu pomagał utrzymać pas błota, do którego powstania przez dwie godziny przyczyniały się dziesiątki rowerowych opon. Co chwila trzeba było pokonywać krótkie, ale bardzo strome podbiegi i zbiegi, w dwóch miejscach po schodach. Prawdziwy cross, niektórym bardzo się podobał. A przy tym biegacze niemal przez cały czas byli doskonale widoczni dla skupionej w okolicach linii mety niezbyt licznej, ale gorąco dopingującej publiczności – słychać było donośny i wysoki głos Dorotki Smarkali, wczorajszej uczestniczki Tryptyku, zaś międzyczasy wykrzykiwał leczący kontuzję kolana Tadzio Andrzejewski. Sędziowie tabliczką z numerem przy przekraczaniu linii mety sygnalizowali każdemu zawodnikowi liczbę pozostałych okrążeń do pokonania.
Mimo niewielkiego dystansu już niedługo po starcie jestem nieźle zmachany za sprawą co kilka sekund występujących zbiegów i podbiegów. Gdzieś na trzecim kółku dublują mnie znacznie szybsi zawodnicy, m.in. Jacek Gardener, Szymon Drabczyk, Przemek Cieślak, Robert Stykowski. Trochę w tyle, ale przede mną, zostaje dzisiaj Krzyś Przybysz. Ja zaś docieram do mety w końcu stawki z czasem 25:02, w towarzystwie m.in. Jacka Noworyty, Małgosi Butkiewicz, Rysia Szymczaka, Maćka Stańczyka i Krzysia Michalika. Tym razem wyjątkowo dostaliśmy numery startowe, od których sędziowie na mecie odpinają karty z naszymi nazwiskami. Temperatura około zera zmusza nas do schronienia się zaraz po biegu w znajdującej się tuż koło mety kawiarence, gdzie mamy okazję zobaczyć pierwszy skok Adama Małysza w rewanżowym turnieju w Neustadt.
Przebieram się i podobnie jak inni zawodnicy udaję się z kuponami do znajdującego się na zewnątrz punktu gastronomicznego, serwującego kiełbaski z grilla i piwo, którego starczyło niestety tylko dla rowerzystów. No zaraz, przecież zapłaciliśmy za to (5 zł wpisowego), żeby móc się czegoś napić po biegu. Po tłustej kiełbasce muszę więc się zadowolić kupionym za 4 zł w kawiarni kubkiem herbaty. Wyjątkowo szybko po biegu ma miejsce zakończenie imprezy, w trakcie którego wśród uczestników rozlosowane zostały liczne upominki, spośród których znakomitą większość stanowiły olbrzymie tomiska pod tytułem „60 lat Tour de Pologne”, stanowiące pewnie podobnie jak rozjeżdżona trasa i wypite piwo spadek po cyklistach. Trochę przypomina mi to sytuację, gdy po którymś z wolskich biegów zwycięzcy zostali obdarowani statuetkami z parą biegnących sportowców z... piłką pod nogami.
Uczestnicy Akademii Biegowej mają w klubie „J@r” swe chyba czwarte już spotkanie, tym razem kameralne, na którym prowadzący zajęcia Bogdan omawia nagrany kamerą na poprzednich terenowych spotkaniach szkoleniowych materiał. Możemy więc obejrzeć się w czasie wykonywania przeróżnych ćwiczeń rozgrzewkowych oraz poobserwować w trakcie biegu przy krytycznym komentarzu Bogdana. W międzyczasie Małysz w pięknym stylu w drugiej serii ulega Hannabaldowi. Na video oglądamy też triumf Ziutka Woźniaka w maratonie warszawskim, kiedy to czas poniżej trzech godzin zapewnił mu trzecie miejsce w jego kategorii wiekowej. Są też nagrania z mety warszawskiego Biegu Niepodległości. Po orientacyjnym ustaleniu terminu następnego spotkania, związanego z bardzo tajemniczym na razie Biegiem Mikołajkowym, rozjeżdżamy się do domów. Jakby kogoś Akademia Biegowa bardziej zainteresowała, to zapraszam do Biegania w Warszawie, gdzie znajdziecie też wyniki zarówno sobotniego biegu w ramach Tryptyku Ursynowskiego, jak i niedzielnego pod Kopą Cwila.
|