|
| GrandF Panfil Łukasz LKS Maraton Turek
Ostatnio zalogowany 2024-10-17,17:31
|
|
| Przeczytano: 588/38310 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Polski Związek Łamania Karier | Autor: Łukasz Panfil | Data : 2007-09-13 | Układy, kunktatorstwo, korupcja, matactwa. Cztery słowa, które niestety zbyt często towarzyszą codzienności w naszym kraju. Paradoksalnie sport - dziedzina z założenia czysta, naszpikowana pięknymi ideami jest ostatnio synonimem każdego z wyżej wymienionych słów. Większość z nas słyszała o aferach w środowisku piłki nożnej. Niewiele osób wie natomiast co dzieje się na dworze "Królowej Sportu". Pojęcie mają jedynie osoby związane bezpośrednio z lekką atletyką.
Na pewne sytuacje spoglądamy z reguły biernie do momentu kiedy krzywda nie dzieje się bliskiej nam osobie. Artykuł ten podyktowany jest właśnie wydarzeniami, które przytrafiły się mojemu wieloletniemu przyjacielowi, przyjacielowi w pełnym słowa tego znaczeniu. Hubert Pokrop, bo jego mam na myśli należy do utalentowanych i perspektywicznych zawodników młodego pokolenia. Od 8 lat, czyli od jego pierwszych kroków biegowych do dnia dzisiejszego trenerem Huberta jest Marcin Panfil czyli mój brat. Skrótowo przedstawię bogaty przebieg kariery Huberta. Oto w 2001 roku nikomu nieznany 16-latek wygrywa Mistrzostwa Polski Juniorów Młodszych na 2000m z przeszkodami. Na uwagę zasługuje fakt iż Pokrop startował wówczas ze starszym rocznikiem 17-latków. W tym samym roku spotyka go wyróżnienie w postaci reprezentowania kraju na meczu między państwowym - Polska - Kraje nadbałtyckie. Hubert w swym reprezentacyjnym debiucie spisuje się świetnie wygrywając 1500m z przeszkodami. Kolejny rok to pasmo sukcesów młodego zawodnika - broni on tytuł Mistrza Polski Juniorów Młodszych oraz zdobywa srebrny medal podczas Światowej Gimnazjady w Caen we Francji. W Caen pokazał swój waleczny charakter, zdobywając tytuł wicemistrzowski po dwóch upadkach w czasie krótkiego biegu jakim jest 2000m z prz.
Rys.1 - od lewej: Hubert Pokrop i Łukasz Panfil
Następny 2003 rok stawia przed zawodnikiem kolejne wyzwania. Aby awansować na Mistrzostwa Europy Juniorów musi pobiec dystans dłuższy od dotychczasowego koronnego - 3000m z prz i osiągnąć minimum kwalifikacyjne w postaci wyśrubowanego wyniku 8:55,00. Pierwszy start 9:04 nie napawa optymizmem, jednakże Hubert wykorzystuje swą ostatnią szansę i uzyskuje czas 8:54 dający mu awans na ME. Jedzie na europejski czempionat do fińskiego Tampere i zajmuje wysokie 5-te miejsce (w rywalizacji ze starszym rocznikiem). W tym samym roku po raz 3ci sięga po złoty medal Mistrzostw Polski tym razem w kategorii juniora. Z początkiem sezonu 2004 boryka się z kontuzją, jednak w marcu zdobywa brązowy medal Mistrzostw Polski w biegach przełajowych. Walka o minimum na Mistrzostwa Świata zaczyna się serią rekordów życiowych i wynikiem 8:50 na 3km z prz. Do minimum brakuje 5 sekund jednak dzięki dobrej postawie i wygranej w meczu międzypaństwowym we Włoszech Hubert uzyskuje kwalifikację na Mistrzostwa Świata. Grosseto we Włoszech gości najlepszych juniorów świata, na Pokropa nikt nie stawia, nie wierzy, że uda mu się awansować do finału. A jednak! Z ostatnim czasem kwalifikuje się do finału gdzie w konfrontacji z ciemnoskórymi biegaczami zajmuje 10-te miejsce. Mija metę jako 3ci z Europejczyków.
W listopadzie tego samego roku Pokropowi udaje się wywalczyć miejsce w reprezentacji na Mistrzostwa Europy Juniorów w biegach przełajowych. Rok 2005 jest przejściem do wyższej kategorii - młodzieżowca. 20-latek podejmuje próbę wypełnienia minimum kwalifikacyjnego na Młodzieżowe Mistrzostwa Europy. Uzyskuje rewelacyjny czas 8:37,95 (7 pozycja w europejskich tabelach 2005) jednak radość z tego wyniku przyćmił nieco fakt iż w reprezentacji miejsce jest dla 3 osób, a Hubert ma w kraju 4ty wynik (1szy posiadał wówczas 2 lata starszy Radosław Popławski, 2gi również 2 lata starszy Tomasz Szymkowiak, 3ci rówieśnik Huberta - Łukasz Parszczyński).
Sezon jednak trwa nadal, Hubert nie załamuje się tym faktem i uzyskuje kilka dobrych wyników - 30:18 w debiucie na 10000m, 14:24 na 5000m. Rok 2006 przynosi 4te miejsce Mistrzostw Polski Seniorów (1sek do srebrnego medalu!) oraz młodzieżowe Wicemistrzostwo Polski na 3000m z prz. W listopadzie zajmuje 4-te miejsce na przełajowych Mistrzostwach Polski w swojej kategorii wiekowej i kwalifikuje się na Mistrzostwa Europy w crossie. Tam odnosi wraz z kolegami duży sukces - zdobywają drużynowo brązowy medal Młodzieżowych Mistrzostw Europy w biegach przełajowych!
W tym miejscu zaczyna się historia walki Huberta o prawo udziału w Młodzieżowych Mistrzostwach Europy w LA i perypetie z tym związane, które są głównym wątkiem mojego tekstu. MME miały odbyć się w węgierskim Debreczynie. Prawo startu w jednej konkurencji miało 3 zawodników z danego kraju. Pretendentów do miejsc reprezentacyjnych w konkurencji 3000m z przeszkodami było kilku. Minimum kwalifikacyjne - 8:46,00. Podczas mitingu w Bydgoszczy Hubert na tymże dystansie uzyskuje czas 8:41, czyli lepiej niż wymagane minimum. Jest jednak 4-ty w kolejce gdyż lepsze wyniki posiadają - Parszczyński 8:34, Chabowski 8:35, Demczyszak 8:38...
Pokrop dostaje zapewnienie, iż areną walki o awans na Młodzieżowe Mistrzostwa Europy będą Mistrzostwa Polski Seniorów w LA 30 czerwca w Poznaniu. Hubert trenuje z nadzieją i wiarą, że uda mu się zakwalifikować do reprezentacji. Uzyskuje po drodze 2 rekordy życiowe 14:23 na 5000m i 8:13 na 3000m. Nadszedł 30 czerwca - dzień prawdy. Po pasjonującej walce Pokrop zajmuje 4te miejsce Mistrzostw Polski Seniorów przegrywając z Demczyszakiem czyli 3cim zawodnikiem do reprezentacji na MME. Jednak obydwoje uzyskują wyniki lepsze niż Chabowski i Garszczyński, którzy startują akurat na innych dystansach. Demczyszak 8:30, a Pokrop 8:31! Wynik równający się klasie Mistrzowskiej. A więc na świeżo po biegu sytuacja wśród młodzieżowców przedstawia się następująco:
(1) Demczyszak 8:30
(2) Pokrop 8:31
(3) Parszczyński 8:34
(4) Chabowski 8:35
Czysto, wyraźnie i przejrzyście! To jest lekka atletyka - sport wymierny, nie ma gdybania, widać jak na dłoni kto ma prawo startu. Jednak PZLA jest strukturą niezwykle skomplikowaną i niektóre pomysły rodzące się w tymże związku są bardzo karkołomne. Kilkadziesiąt minut po biegu Hubert dowiedział się, że nie jedzie na Mistrzostwa Europy!!! Mimo czystej matematyki drugiego wyniku w kraju i co najważniejsze - TRZECIEGO W EUROPIE młodemu, skromnemu i pracowitemu zawodnikowi ktoś postawił szlaban!!!
Okazało się, że rano jeszcze przed biegiem, było zebranie, na którym ustalono, że Parszczyński z Chabowskim jadą choćby się waliło i paliło! Czy to jakieś nowe oblicze sportu? Czy niedługo będziemy oglądać Mistrzostwa Polski na których medale dostaną 5-ty, 8-smy i 9-ty zawodnik bo tak było ustalone wcześniej??? Istna paranoja!!! Chyba jednak ktoś przewidział , że będzie z tego afera więc Hubert dostał nagrodę pocieszenia w postaci wyjazdu na MME, ale na 5000m. Fakt ten oznaczał wyłącznie "udział", bo z wynikiem 14:23 na 5000m jechałby skazany z góry na porażkę, nawet wynik o 10 sek lepszy nie dałby miejsca w pierwszej "10". A 3ci wynik w Europie to w końcu realna szansa na medal…
Na bezsens tej sytuacji składają się jeszcze inne fakty - Parszczyński i Chabowski mieli minima na innych dystansach. Parszczyński na 1500m , Chabowski nie byle jakie na 10000m - 28:38 -pretendujące go do złota! Mógł związek , któregoś z nich wystawić na innym dystansie... Kilka dni później ktoś poszedł tym tokiem rozumowania - Hubert dostał zapewnienie że pojedzie jednak na Mistrzostwa Europy i biegał będzie swoje 3000m z prz, a Parszczyńskiego zgłosi się na 1500m. Radość zawodnika była ogromna! Pojechał na obóz przygotowawczy do Międzyzdrojów, pełen wiary w walkę o medal…
Nadszedł dzień wyjazdu. Proszę postawić się teraz w sytuacji zawodnika, kiedy dokładnie w dzień wyjazdu na Młodzieżowe Mistrzostwa Europy trenerzy oznajmili Hubertowi, iż mają dla niego przykrą wiadomość, której treść była mniej więcej taka "niestety wysłano zbyt późno zgłoszenie, Europejska Federacja LA odrzuciła je gdyż było po terminie i nie zostałeś dopuszczony do startu w ME, szef bloku walczył ale już nic się nie dało w tej sprawie zrobić".
Ja osobiście nie wierzę w tą argumentację, ale jest to wyłącznie moje odczucie. Nie mieściło mi się to w głowie kiedy Hubert dzwonił do mnie parę minut później i z mieszanką goryczy oraz żalu w głosie opowiadał o tym zajściu. Jak taki młody człowiek ma znaleźć dalszą motywację, kiedy rzuca mu się pod nogi kłodę takiego kalibru! Jak ma walczyć o prawo startu w następnych imprezach międzynarodowych jeżeli do końca kariery będzie obawiał o to czy spełnił wszystkie wymagania! Co z tego, że wykona 100% postawionych mu zadań, które musi spełnić jeżeli jego starania będą z góry skazane na porażkę przez jakiś chory układ!
Panie i panowie decydenci proponuję wykonać szablon na parę lat do przodu, a ewentualnym, młodym zawodnikom najwyżej złamie się kariery. Być może w Debreczynie nie zdarzyłaby się pewna nieprzyjemna sytuacja z udziałem naszych dwóch przeszkodowców - gdyby zamiast jednego z nich był Hubert Pokrop. Nie ma sensu opisywać tego wydarzenia, to są młodzi zawodnicy i na pewno wyciągną wnioski ze swoich zachowań. Dodam tylko, że było to niechlubne pójście drogą na którą zbłądził niegdyś nasz wicemistrz olimpijski Ryszard Podlas... I znów wygrał układ, sprawę zatuszowano, zawodnicy którzy powinni być zawieszeni minimum do końca tego sezonu startują dalej i wszystko jest pięknie.
Oby historia Huberta Pokropa nie została napisana tym samym piórem, które nakreśliło sportowe losy największej nadziei polskich biegów długich lat 90-tych Michała Bartoszaka. Uważam, że to właśnie PZLA w pewnym momencie zablokowało genialnie rozwijającą się karierę. Michał był dokładnie w wieku Huberta kiedy dostał pierwszy kubeł zimnej wody. Jeżeli 22-latek uzyskuje 13:29 na 5000m to nie zawodnik, nie trener, nie klub ale właśnie związek powinien walczyć o autora tego wyniku, powinien pchać go na każdą wielką imprezę światową! A jak było?
Rys.2 - Michał Bartoszak podczas Maratonu Poznańskiego
Minimum MKOL na Igrzyska w Barcelonie wynosiło 13:35, PZLA wyśrubowało ten wynik na 13:27 i niestety te 2 brakujące sekundy spowodowały, że Michał oglądał Barcelonę w telewizji! Tylko dobra wola kogoś u góry decydowała o wyjeździe na IO, bo jeśli zawodnik posiada minimum światowej federacji to wyłącznie w gestii związku krajowego leży decyzja o wyjeździe. Nikt nie spojrzał na wiek - 22 lata. Cała kariera przed zawodnikiem, jednak na jej progu ktoś jednym lekkim słowem podcina skrzydła. Bartoszak nie zwątpił i dalej ciężko pracował na swój sukces, na zaszczyt bycia olimpijczykiem…
Przyszedł rok 1996 - Igrzyska Olimpijskie w Atlancie. W tej chwili trzymam przed sobą biuletyn PZLA z sierpnia 1995 roku i oto jakie były minima MKOLu na 3000m z przeszkodami: minimum A: 8:30,00, minimum B 8:35,00. Dodam, iż posiadacz minimum A otrzymywał 100% kwalifikację w świetle MKOLu oczywiście. A PZLA... Czego można się spodziewać, nasz związek wyśrubował minimum do kosmicznego poziomu w stosunku do norm MKOLu - 8:21,00. Michał podczas mitingu w Hengelo, w beznadziejnej pogodzie (8stC) uzyskał 8:22. Podczas biegu został uderzony w nogę przez Niemca, biegł więc z urazem, który na marginesie odczuwa do dzisiaj. Decyzja PZLA była nieprzejednana - Pan Bartoszak nie jedzie do Atlanty. Pozostawię to bez komentarza. Ile można znieść, jak długo młody jeszcze biegacz ma czekać na swoją szansę? Wiadomo kiedy w sporcie zaczyna się emerytura.
Ilu jeszcze młodych zawodników zostanie "straconych" przez idiotyczne decyzje? Wątpię żeby przy tzw. starych układach cokolwiek się zmieniło. Wiele nieodpowiednich osób trzyma się kurczowo swojego koryta i blokuje rozwój albo młodych zawodników albo trenerów. Nie widzę u góry nowych twarzy, czy to są dożywotnie posady? Hubert nie jest sfrustrowany, jeszcze nie jest. Ale kto wie ile jeszcze razy przyjmie tego typu decyzje z pokorą. Oby nie musiał się jeszcze rozdrabniać "na ulicy" i startować po 3 razy w ciągu weekendu aby dorobić na swój sportowy... hmmm, wtedy już chyba regres.
Artykuł p.t. "Polski Związek Łamania Karier" był podyktowany niesprawiedliwą polityką PZLA wobec traktowania młodych zawodników. W żaden jednak sposób jego treść nie jest skierowana przeciwko wymienionym tam niektórym osobom. Mam na myśli Marcina Chabowskiego i Łukasza Parszczyńskiego, dla których krzywdzące mogło być stwierdzenie:
"Na bezsens tej sytuacji składają się jeszcze inne fakty - Parszczyński i Chabowski mieli minima na innych dystansach. Parszczyński na 1500m , Chabowski nie byle jakie na 10000m - 28:38 -pretendujące go do złota! Mógł związek , któregoś z nich wystawić na innym dystansie..."
Jest to wyłącznie moja, subiektywna ocena tej sytuacji.
Przedstawiając sytuację przed Mistrzostwami Polski Seniorów podałem kolejność najlepszych młodzieżowców w Polsce na 3000m z prz.:
(1) Demczyszak 8:30
(2) Pokrop 8:31
(3) Parszczyński 8:34
(4) Chabowski 8:35
Wystąpił tu błąd, gdyż Marcin Chabowski uzyskał 8:32 tuż przed MP. Kolejność była więc następująca:
(1) Demczyszak 8:30
(2) Pokrop 8:31
(3) Chabowski 8:32
(4) Parszczyński 8:34
Za zaistniałe błędy należą się przeprosiny wyżej wymienionym osobom.
Łukasz Panfil |
| | Autor: Pawel M, 2007-09-14, 15:18 napisał/-a: najchętniej to bym napisał to co myśle ale mógłbym dostać za to w najlepszym wypadku ostrzeżenie a w najgorszym chyba by mnie wyrzucili , smutek smutek smutek a tym wszystkim uśmiechnietym gwiazdą PZLA które sie tylko uśmiechaja i machają rączką w TV jak ich pokazują to @#!$@#$%#@##@##@!$@!#@!$#^%%^%#^$! %@
Łukasz super tekst, dobrze ze jest ktoś kto o tym mówi głośno, bo te mordy z PZLA to zamiatają pod dywan i się uradowane | | | Autor: Paweł, 2007-09-14, 17:07 napisał/-a: Może byli zawodnicy nie są najlepszym materiałem na działaczy. Myślę nie tylko o p. Szewińskiej, ale i o byłym ministrze Lipcu. Nie wiem, kto ustala minima, ale może byli, a co gorsza niespełnieni, zawodnicy i stąd bierze się utrudnianie życia następnym zawodnikom ? | | | Autor: Młodszy Yarzomb, 2007-09-14, 17:43 napisał/-a: Co powiecie o Włodzimierzu Lubańskim, jako menadżerze??(włada rosyjskim, czeskim, holenderskim, francuskim, niemieckim, angielskim i częściowo serbskim). W Belgii jest cenionym i szanowanym człowiekiem. Silny, inteligentny,przebojowy itp. Czy w Polsce byłby szarym działaczem o małych możliwościach? | | | Autor: andrzejstepokura, 2007-09-14, 20:38 napisał/-a: LINK: http://a.s
Sprawa zawyzonych minimum to specjalna polityka prowadzona przez Panią Szewinską-Kirsztein.Moim zdaniem nie zawsze samodzielna i dlatego robi sie wszystko by nasza La. nie wróciła do takiego znaczenia jak miała w latach 60-tych. A sprawa Jurka Skarżynskiego to preludium upadku biegów długich w Polsce,a teraz dlaczego nie biegał w Osace chociazby Lewandowski. Jednego mozna wystawic nawet bez minimum. A pieniadze potrzebne sa na bankiety by P. Prezes mial kto wybierac na kolejne kadencje. | | | Autor: Admin, 2007-09-14, 21:14 napisał/-a: Masz rację, to jest fakt, że niestety ale na działaczy i przedstawicieli kasy nigdy nie brakuje, i oni jakoś zawsze gdy chcą mogą jechać na wszelakie mistrzostwa by sobie pooglądać. Widać to nawet w TV | | | Autor: henry, 2007-09-14, 22:18 napisał/-a: Dzisiaj zauważyłem jeden plus dla pani Szewińskiej. W TV wypowiadała się , że stadion narodowy w Warszawie powinien być także dla lekkoatletów, wcześniej o tym samym mówił Parulski. | | | Autor: Breszka Michał, 2007-09-18, 13:40 napisał/-a: Siema chłopaki:)
Sory ze dopiero teraz odpisuje ale znam doskonale ta sytuacja jaka zaistaniła po MP Serniorów i tym kozłem ofiarnym był właśnie Hubert Pokrop. Huberto wiesz że to są układy, ale mam nadzieje ze już niedługo się to zmieni:) Wkońcu . 3maj się i serdecznie pozdrawiam | | | Autor: jarekurbi, 2008-02-24, 20:33 napisał/-a: LINK: http://bieganie.pl/?show=1&cat=34&id=489
Przeczytałem wywiad na innym portalu dla biegaczy.Co o tym myślicie?Dla mnie paranoja!!!
| | | Autor: DS, 2008-02-25, 00:09 napisał/-a: W świetle tego artykułu i powyższego może warto zainicjować akcję ustalania minimów kwalifikacyjnych.
Zostaną wytypowane jakieś zawody i kto tam wygra - "jedzie dalej", w USA jakoś to działa i Amerykanie na brak medali nie narzekają, a zawodnicy nie robią tylko formy na kwalifikacje, ale starają się bardzo by potem jeszcze pokazać wszystkim, że było warto na nich postawić.
Jestem za tym, aby wysłać list do PZLA i Ministerstwa Sportu list z prośbą o jak najszybsze opracowanie jasnych, klarownych zasad kwalifikacyjnych na najważniejsze imprezy rangi europejskiej i światowej, i jak najszybsze ich wdrożenie oraz zaprzestania zawyżania minimów ponad obowiązujące PKOl.
A cały komentarz do sprawy: Rety, coraz więcej autorytetów sięga dna. | | | Autor: Mirek Wira, 2008-04-25, 10:31 napisał/-a: Nawet nie myślałem, że Wojciech Cejrowski ma tyle wspólnego z lekką atletyką. | |
|
| |
|