W biografii Josiah Thugwane są dwie ważne daty, oddalone od siebie raptem o kilka miesięcy. Jedna z nich oznaczała dla zawodnika spotkanie ze śmiercią, druga – wieczne miejsce w historii olimpizmu.
Rys.1 - Josiah Thugwane
Thugwane urodził się w roku 1971 w niewielkim miasteczku Bethal w RPA. Już jako 19-latek brał udział w biegach maratońskich, zarabiając w ten sposób na utrzymanie. Wkrótce zorientował się jednak, że profesjonalny, specjalistyczny trening oraz starty w wybranych biegach za granicą mogą dać mu o wiele więcej niż comiesięczne ściganie się o nagrody warte kilkaset randów. W roku 1993 został mistrzem swego kraju w biegu maratońskim, w rok później wygrał maraton w Honolulu oraz zajął piąte miejsce na mistrzostwach świata w półmaratonie.
Nadszedł rok 1996, rok igrzysk olimpijskich w Atlancie. Mierzący zaledwie 158 centymetrów wzrostu Thugwane czuł, że jego forma rośnie, czego dowodem było zwycięstwo w krajowych eliminacjach olimpijskich w maratonie. 25-letni zawodnik otrzymał nominację na igrzyska. W dwa tygodnie później miał jednak nadejść pierwszy z dwóch kluczowych dni w jego życiu.
Uradowany z olimpijskiego paszportu Thugwane kupił mały samochód transportowy, który stał się obiektem pożądania złodzei. Pewnego dnia jadący swym autem Thugwane został zaatakowany przez dwóch napastników, którzy porwali auto z zawodnikiem w środku. Jeden z napastników oddał strzał, który ugodził Thugwane w podbródek. Na szczęście kula zostawiła jedynie ślad w postaci widocznej do dziś blizny, ale napastnicy wyrzucili reprezentanta kraju z pędzącego auta na ulicę i uciekli. Szczęśliwie obrażenia nie były groźne i lekkoatleta mógł kontynuować przygotowania do igrzysk.
Ostatniego dnia igrzysk w Atlancie Thugwane oraz dwóch kolegów z reprezentacji RPA: Gert Thys i Laurence Peu, przystąpili do rywalizacji o olimpijskie laury w stawce 124 zawodników. Trener ekipy, Jacques Malan, był pewien, że jeden z jego zawodników wywalczy medal. Bieg odbywał się w niezbyt szybkim tempie z uwagi na wilgotność przekraczającą w Atlancie 90%. W 2/3 dystansu czołówkę wciąż stanowiła spora grupa zawodników (byli wśród nich mi.in. Grzegorz Gajdus i Leszek Bebło). Wtedy Thugwane zdecydował się na atak.
Jedynymi, którzy byli w stanie odpowiedzieć na szarżę zawodnika z RPA byli Koreańczyk Bong-Ju Lee oraz Kenijczyk Eric Wainaina. Walka tej trójki była godna ostatniej konkurencji igrzysk olimpijskich. Każdy z nich próbował oderwać się od pozostałych rywali, ale żadnemu się to nie udawało. Dopiero ostatnia szarża Thugwane przed stadionem przyniosła sukces. Zwycięzcę dzieliło od trzeciego zawodnika na mecie zaledwie 8 sekund! Był to najbardziej zacięty finisz w historii olimpijskiego maratonu.
Po igrzyskach życie Thugwane zmieniło się całkowicie. Nie wiedział on, jak ważne było jego zwycięstwo do momentu wylądowania w kraju. Na lotnisku czekały tysiące rodaków, dla których jego wygrana była symbolem – Thugwane był bowiem pierwszym czarnoskórym reprezentantem RPA, który sięgnął po olimpijskie złoto.
W następnym roku zawodnik zajął trzecie miejsce w maratonie w Londynie, by jesienią wygrać prestiżowy maraton w Fukuoce z drugim wówczas czasem na świecie 2:07:28. Potem były kolejne sukcesy: wygrana w największym i najbardziej prestiżowym półmaratonie świata Great North Run (1998), dwukrotnie drugie miejsce w półmaratonie Great Scottish Run (1998 i 1999), szóste miejsce w maratonie w Nowym Jorku (2000), drugie miejsce w maratonie w Seulu (2001) oraz w Nagano (2003). W roku 2005 Thugwane wygrał jeden z najbardziej prestiżowych biegów na 50 km na świecie – Loskop Marathon – bijąc przy tym rekord trasy (2.44.23). W tym roku zajął w Loskop drugie miejsce, przegrywając o... 1 sekundę!
17 września Josiah Thugwane stanie na starcie Flora Maratonu Warszawskiego. Będzie pierwszym w historii mistrzem olimpijskim w biegu maratońskim, który wystartuje w maratonie w Polsce.
|