Patrząc w przeddzień biegu na deszczowe niebo nad Opolem miałam nadzieję, że w dzień mojego debiutu w półmaratonie los okaże się łaskawy i z nieba nie będzie lał się żar. Niestety rzut oka na termometr o godzinie 9:00 pozbawił mnie złudzeń... 23 st C i żadnej chmurki na niebie. Gdyby nie to, że zawody odbywały się w mieście w którym mieszkam, to pewnie jeszcze długo nie zdecydowałabym się przebiec półmaratonu.
Na starcie stanęłam z założeniem, że najważniejsze jest, żebym ukończyła ten bieg a pomoc mi w osiągnięciu tego celu mieli debiutujący w półmaratonie kolega Marek oraz mój mąż. Oprócz nas na starcie zebrała się grupa około 400 biegaczy, trochę znajomych z Opola, kilku znajomych Smolnego (mojego meża) ;) I wszyscy pocieszali mnie oraz dodawali otuchy tak, że nie czułam żadnej tremy.
Trasa maratonu i półmaratonu biegła tymi samymi ulicami tyle, że maratończycy musieli sie męczyć na 4 kółkach, a my tylko na dwóch. Pierwsze okrążenie biegliśmy w dużej grupie i co chwile poznawałam nowych biegaczy i ich historię biegową. Nie czułam w ogóle zmęczenia i wydawało mi się, że mogę biec trochę szybciej ale jak tylko przyspieszałam, mój kochany mąż szeptał "Kasia za szybko - zwalniamy". Z każdym kilometrem nasza grupka się zmniejszała by pod koniec pierwszego okrążenia biec już tylko w trójkę. Przebiegając przez opolski rynek i słysząc doping zebranych tam ludzi znowu przyśpieszyłam zostawiając z tyłu moich towarzyszy... Szybko mnie jednak dogonili gdy wbiegałam pod stromy podbieg pod ul. Kominka.
Póżniej było kilka zbiegów i podbiegów, i znów przypływ sił gdy zobaczyłam moje wiwatujące dzieci. Za chwilę wszystko wróciło do normy, tzn. podbiegł do mnie Sławek i powiedział "Kasia za szybko - zwalniamy" :) Drugie okrążenie biegliśmy chyba trochę szybciej, albo może reszta zawodników zwolniła? Zaczeliśmy wyprzedzać coraz bardziej zmęczonych półmaratończyków. Jednak na 17 km i ja poczułam, że zaczynam słabnąć i gdy chciałam się zatrzymać i przejść parę kroków usłyszałam "Biegniemy Kasia, biegniemy!! Masz jeszcze siłę!!". Trochę jeszcze miałam, ale nie byłam pewna czy starczy mi do samego końca. Jednak za chwilę znów wbiegliśmy na rynek i gdy usłyszałam, że ktoś woła "brawa, dziewczyna biegnie" to zmęczenie gdzieś prysło.
Niestety, znów po chwili powróciło i to chyba dwa razy większe gdyż rozpoczęliśmy ponownie podbieg pod ul. Kominka. Wiedziałam, że to już tylko 2 km do mety i szkoda by było zmarnować te 19 km, które już były za mną. Znowu kilka zbiegów i podbiegów, punkt z wodą i za chwilę moje szalejące dzieci i świadomość, że właśnie kończe swój pierwszy półmaraton!! Na metę wbiegliśmy trzymając się za ręce zajmując 99 i 100 miejsce z czasem 2:02:19. Teraz jednak czuję trochę niedosyt, że nie udało mi się złamać dwóch godzin, i że tylko półtorej minuty dzieliło mnie od trzeciego miejsca w kategorii wiekowej K30...
Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się przebiec ten dystans i to w dość dobrej formie. To pewnie duża zasługa mojego męża, który przypilnował mnie, żebym zjadła pożądne śniadanie, a na trasie przypominał o nawadnianiu i kontrolował tempo biegu. Po biegu skorzystałam ze specjalistycznych masaży, więc mam nadzieję, że jutro jakoś dotrę do pracy, chociaż niestety nie obyło się bez odcisków na stopach.
Mój mąż ma półmaratonkę :-)
W I Maratonie Opolskim wzięło udział 147 osób, a w towarzyszącym mu II Półmaratonie Opolskim 157. Pełne wyniki znajdziecie tutaj: MARATON i PÓŁMARATON
|