2015-06-14
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jak nie przegrać z pogodą (czytano: 905 razy)
Chociaż dystans około 20-kilometrowy mam wpisany w trening od długiego czasu, to dopiero drugi raz biegłem półmaraton w zawodach, a odbyło się to w sobotę 13.06.2015 w Kietrzu. Dziewiąta edycja tego biegu, który zasłużył sobie na niemalże kultowość, w tym roku zmieniła trasę (i trochę nazwę na Półmaraton Kietrz-Trebom-Sudice-Pietrowice). Dużo pisano o fantastycznej atmosferze, ciekawej trasie, bogatych zestawach startowych etc. Oczywiste było, że trzeba biegać, zwłaszcza, że Kietrz od mojej wsi dzieli tylko 80 km.
No i stawiłem się około 9.00 rano, a późna wiosna tego roku piękną była. 25 stopni. O dziewiątej rano !!!! Szybka rejestracja, jak się okazała niecałe 300 uczestników, przy limicie 400. Pierwsza selekcja? Co prawda, ostatnio robiłem u siebie takie dystanse w 30 stopniach, ale miałem pod ręką samochód z wodą i innymi dobrami przydatnymi znużonym biegaczom. A tu szepty, że trzy punkty wodne i jedna takaż kurtyna. Hmm, może wracać. Ale z chwilą odebrania koszulki, kompletu dywaników samochodowych, puszki piwa i numeru startowego (do zwrotu, to jakieś szaleństwo z tymi zwrotnymi numerami) nie pozostało nic innego tylko zacząć rozgrzewkę. Uwaga !!! słowo rozgrzewka przy 26 stopniach C. Kilka uwag ze znajomymi i ustawiliśmy się na starcie. Stosując kulinarne porównania, byliśmy jak małe kotlety schabowe na rozgrzanej patelni. Po biegu już Garmin pokazał 27 stopni, ale to dane informatyczne. Przy asfalcie było znacznie więcej. Pierwszy długi odcinek praktycznie przez Trebom i Sudice, aż do granicy z Polską to asfalt na zasadzie: jak się już wdrapiesz na górkę, to za nią będzie zbieg itd. Można się przyzwyczaić. W Polsce zaczęły się polne dróżki po traktorach wśród pól, także na górę i na dół. W zasadzie 20-25% trasy to klasyczny cross. Końcówka biegu znowu na asfalcie to już tak naprawdę walka charakteru. Upał, zmęczenie, kurz wzniecany na ścieżkach zrobiły swoje. Kilka osób na mecie potrzebowało wsparcia medycznego. Potem dowiedziałem się o czwórce zawodników w szpitalu.
Na koniec zostawiam kwestię wody. Absolutna rewelacja i kosmiczny rekord !!! Punkty wodne co około 3 kilometry. Chyba trzy, czy cztery kurtyny wodne, dwa punkty sponge. I kilka prywatnych pryszniców z domków jednorodzinnych. Dziękuję, to za mało. To był knock-out.
Wnioski:
1. organizacja bardzo dobra (poruszane w kuluarach tematy zestawu startowego pomijam, to nie są rzeczy ważne)
2. potwierdzam fantastyczną atmosferę biegu, w życiu się tyle nie nagadałem w czasie biegu
3. bardzo ciekawa trasa
P.S.
Na biegu zadebiutowały koszulki klubowe Dottori Corrono Opole. W tym przypadku czarny singlet Waldka, czyli mój.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |