2016-10-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Maraton w Kijowie (czytano: 1944 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://travelan.pl/2016/10/wizz-air-kyiv-marathon-2016-relacja/
Maraton w Kijowie był moim jedynym planem maratońskim na drugą część roku. Planowałem dobry wynik i życiówkę, ale jak to przy maratonie, nie zawsze wszystko zadziała :)
Maraton w Kijowie odbył się w minioną niedzielę. Planowałem jakiś zagraniczny start na jesień i padło na Kijów z kilku powodów - nigdy nie byłem na Wschodzie, dobra cena pakietu startowego, bardzo dobre i tanie połączenie lotnicze z Katowic.
Praktycznie wszystkie formalności załatwiłem na koniec marca i cierpliwie czekał na zbliżający się termin.
Zdrowie dopisało, kondycja dobra, musiało być dobrze. Dzień przed wyjazdem rzuciłem okiem na prognozy pogody, ale nie przywiązywałem się do nich - często nijak się mają do rzeczywistych warunków na miejscu.
W dniu przyjazdu do Kijowa pogoda dopisała - było chłodno, ale słonecznie i sucho. Metrem szybko udało się dotrzeć do biura zawodów znajdującego się w Parku Puszkina. Tak również kręcimy się chwilę po Expo, ale postanawiamy wykorzystać dobrą pogodę i pochodzić trochę po mieście. W pakiecie numer startowy, ulotki - w tym ulotka i silikonowa bransoletka naszego największego ubezpieczyciela - PZU, który również promuję się na lokalnym runku na biegowej imprezie. Do tego zapowiadany voucher Wizz Aira na 20 euro, który przekracza wartość samego pakietu :)
Niestety późniejszym popołudniem zaczęła się zapowiedź tego, co miało nas czekać w dniu maratonu. Zaczęło padać. Pakuję w hotelu zestaw na kolejny dzień zaopatrzony w masę ciepłych rzeczy na późniejsze przebranie po biegu.
Noc przepadało i w ciągu kolejnego dnia nic się nie zmieniło. Do tego wszystkiego doszło to co najgorsze - wiatr, który przekraczał najczęściej 20 km / h.
Baza imprezy, start i meta na miejsce na Majdanie Niezależności - centralnym placu znajdującym się na głównej arterii miasta - Chreszczatyku. Zany oczywiście z czasów Pomarańczowej Rewolucji czy ostatniego Euromajdanu, który pochłonął liczne ofiary wśród protestujących Ukraińców. Pamięć ta zresztą jest ciągle żywa, o czym świadczą liczne znicze znajdujące się w tym miejscu, a także plansze pamiątkowe ze zdjęciami ofiar. Przed startem rozpoczynamy hymnem Ukrainy i zaczyna się odliczanie!
Trasa od samego początku widzie przez największe atrakcje Kijowa. Emocje buzują, więc z rozkoszą rozglądam się po okolicy i delektuje miastem. Tym bardziej, że lekko siąpi i pogoda wydaje się poprawiać.
Nadzieje były jednak daremne. Zbiegamy w okolice słynnego Pomnika Matki Narodu i zaczyna wiać i padać coraz mocniej. Wbiegamy na most na Dnieprze i robimy ośmiokilometrowy odcinek - częściowo sfrezowany. Wiatr skutecznie wybija z rytmu, a na asfalcie pojawiają się coraz większe kałuże.
Robimy jeszcze południową część miasta i wbiegamy ponownie na Chreszczatyk i Majdan. Pod tym kątem organizatorzy rewelacyjnie to rozwiązali. Tu kończą uczestnicy półmaratonu, a my ruszamy dalej, tym razem w północną część miasta. Od samego 21 km zaczyna się dla mnie walka. Po kilku kilometrach doganiają mnie pacemakerzy na 3:30, których miałem nadzieję solidnie zostawić w tyle.
Warunki do biegania są o tyle ciężkie, że poza pogodą dochodzą tu liczne podbiegi - Kijów to dość górzyste miasto. Po drodze mijam trochę osób, które już przed 30 km przechodzą w marsz. Po ulicach płyną coraz większe potoki, zaczyna się przeskakiwanie między co bardziej suchymi plackami na asfalcie. Górzysty teren powoduje, że z góry spływają duże ilości wody.
Przemoczony do suchej nitki dobiegam w końcu szczęśliwy do mety, a kilkanaście metrów przed biorę na plecy biało - czerwoną flagę, którą podaje mi żona. W zasadzie z ostatnich kilometrów już mało co pamiętam.
Dziś po kilku dniach wspominam całą imprezę z dużą sympatią, choć po imprezie przeklinałem Kijów na wszystkie świętości. Po biegu przemarznięty na kość przebieram się w przepełnionym i mokrym w środku namiocie na Majdanie. Odpuszczam już pomaratońskie jedzenie, będzie do słynnej Puzatej Haty, a następnie do hotelu.
Jak na warunki panujące na trasie 3:28:59 traktuję w kategoriach dobrego wyniku :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |