2014-12-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| O wyższości linijki nad GPSem. (czytano: 1920 razy)
Po prawie każdym większym biegu na forum tegoż biegu musi pojawić się wpis o treści: „ile pokazał Wam GPS? Bo mój 42.371m. To zdecydowanie za dużo! Pomiar długości trasy był chyba błędny!”. Niezmiennie zadziwia mnie wiara ludzka w nieomylność GPS. Zadziwia i trochę bawi.
Tak na zdrowy rozum – im dłuższy bieg, tym bardziej prawdopodobne, że trasa którą pokonaliśmy nie jest idealna. Często bywa tak, że jak po zawodach zrobimy sobie „zbliżenie” na jakiś fragment naszej, pokonanej już drogi, to ścieżka leci wężykiem jakbyśmy po opróżnieniu dwóch flaszek wódki uznali, że trzecia nie zaszkodzi i biegli po nią do pobliskiego sklepu. Na popularnych biegach, gdzie startują tłumy często bywa tak, że jak chce się kogoś wyprzedzić, to trzeba mniej, lub bardziej zboczyć z obranego kursu. To wszystko dodatkowe metry, a jak wiadomo ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka. Więc GPS wskaże długość „naszej” trasy, ale ta trasa najprawdopodobniej odbiega trochę od trasy idealnej, po której poruszał się atestator. Mało prawdopodobne, by „nasza” i oficjalna długość trasy były identyczne – nasza raczej powinna być dłuższa.
Druga sprawa – urządzenia korzystające z Globalnego Systemu Pozycjonowania są obarczone pewnym błędem pomiaru. O czym zapewne producent informuje w instrukcji obsługi danego gadżetu, który nas wspomaga. Urządzenia droższe, używane np. przez wojsko, są dokładniejsze i błąd pomiaru liczony jest w centymetrach; a urządzenia tańsze, z których korzystają chociażby biegacze-amatorzy są mniej dokładne i odchylenia są liczone w metrach. Zresztą, oczyma wyobraźni widzę taką scenę: przychodzi człowiek do marketu budowlanego z reklamacją i mówi: „hej, kupiłem u was metrówkę, ale coś jest nie tak – zmierzyłem nią płot i wyszło mi 10 metrów, a GPS przecież wyraźnie wskazuje, że ten płot ma 11 metrów! Metrówka jest do bani, oddawać kasę, ale już!” :-) Dość absurdalne, prawda? A czym to się różni od podobnego pytania dotyczącego trasy, która ma atest PZLA i IAAF? :-)
Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy wierzą w GPS, bo jak to tak – mierzyć długość trasy kółkiem? Toż to prawie powrót do epoki kamienia łupanego - może jeszcze każą nam biegać na bosaka, z dzidą, lub kamieniem w ręce, a zamiast koszulki technicznej w pakiecie będzie skóra mamuta? Z drugiej – nie we wszystkim droga elektronika się sprawdza i czasem droga zabawka wciąż pozostaje zabawką. Pomocną, ale wciąż nie do końca wiarygodną. Na szczęście świat idzie do przodu i może doczekamy się chwili, kiedy organizatorzy maratonów ogłoszą, że każdy musi biec z GPSem i maraton kończy się w momencie, gdy nasz GPS wskaże dokładnie 42 km i 195 metrów. Tylko gdzie wtedy ustawić metę? Każde rozwiązaniem problemu rodzi nowy problem, więc może by zostawić tak jak jest?
Więc już na koniec mego wywodu, pełen wiary w atestatorów, życzę wszystkim SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! :-)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |