Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [8]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
RadekL
Pamiętnik internetowy
Myśli w biegu

Radek Łapiński
Urodzony: 1972-04-15
Miejsce zamieszkania: Józefów
21 / 23


2007-08-11

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Nieprzemyślany trening (czytano: 1398 razy)



Przełamałem się i opuściłem dzisiaj utartą ścieżkę. Wybrałem się nad Wisłę do ujścia Świdra. Założenia były fajne, ale...
Pogoda nie była sprzyjająca do biegania - ciężka, duszna pogoda przedburzowa i do tego piekące Śłońce. Postanowiłem wziąć butelkę z wodą, nalałem do pełna i ... zostawiłem w domu. Potem żałowałem...
Zaczęło się nieźle. Pogode poczułem na trzecim kilometrze, kiedy wybiegłem z lasu. Śłońce i duchota spowodowały, że zaczęło mi się chcieć pić. Nic to, 15 kilometrów wytrzymam.
Dobiegłem do Wisły - na horyzoncie zaczęły pojawiać się burzowe chmury. Jest dobrze, pomyślałem, spadnie descz, to i lepiej się będzie biegło...
Nie dane mi to jednak było. Chmury przechodzuiły bokiem, a ja byłem coraz bardziej odwodniony i słabszy. Dobiegłem do ujścia Świdra. Jak zwykle urzekło mnie piękno tego miejsca. Niby nic, zwykłe ujście mniejszej rzeki do Wisły, ale szerokie łachy piachu i wysokie brzegi rzek, nadają uroku okolicy.
Kolejny etap to żscieżka wzdłuż Świdra. Na początku dosyć prosta, schody zaczęły się za pierwszym mostem (na obwodnicy Karczewa). Poł kilometra w piachu po kostki i niezmieniająca się pogoda, pokonały mnie. Po przejściu kolejnego mostu (droga do Otwocka) zacząłem iść. Po dwóch i pół minutach spróbowałem dalszego biegu - udało się. Modliłem się o deszcz, ale ten, mimo chmur nie nadchodził. Dobrze, że Słońce skryło się za chmurami. Ścieżka między mostami dwoma mostami na granicy Otwocka i Józefowa jest bardzo trudna do biegu. Nie dość, że strasznie kręta, to jeszcze trzeba omijać przeszkody - przewrócone drzewa - górą, albo dołem, w zależności od położenia drzew.
Na 10 kilometrze zaczeło kropić. A ja marzyłem o ulewie, o złapaniu chociaż kilku kropel na język, o nawodnieniu mojego wyschniętego ciała. Niewiele brakowało, a napiłbym się wody ze Świdra, ale powstrzymywał mnie strach przed zatruciem. Niestety, ale Świder nie jest czystą rzeką...
Marzenie w końcu spełniło się na 12 kilometrze, kiedy już wybiegłem na twardą drogę do domu. Od razu poczułem się lepiej. Łapałem krople deszczu i wlewałem do gardłą wodę wyciśniętą z opaski na głowę. Dobiegłem do domu w ulewie deszczu, całkowicie przemoczony. Nie mogło tak od początku?
13,5 kilometra pokonane, ale zmęczenie conajmniej jak po szybkim półmaratonie. Na przyszłość trzeba myśleć.


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
stanlej
01:13
Greenhorn
01:05
Andrea
22:51
marczy
22:49
johnbegood
22:41
placekjacek
22:28
Wojciech
22:25
gama
22:20
zas
22:14
RobertLiderTeam
22:12
Spychalski
22:12
szyper
22:05
Bili138
21:41
kruszyna
21:38
aga74
21:38
jantor
21:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |