2007-08-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Odżyłem (czytano: 1388 razy)
Wczoraj w końcu nogi zaczęły znowu "nieść". W tygodniu po maratonie biegałem trzy razy, ale była to ostra walka, żeby nie zejść z trasy już po kilometrze. Epogeum przyszło w sobotę (dokładnie tydzień po maratonie), kiedy to po 10km biegu w pierwszym zakresie czułem się jak na 35 kilometrze maratonu. Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby w ogóle zrezygnować na tydzień z biegania?
Zmęcznie chyba jednak już minęło, bo wczoraj w niezłym tempie zrobiłem 15 kilometrów.
Zauważyłem ostatnio dużą zmianę w swoim podejściu do biegania. Kiedyś radść sprawiało mi poznawanie nowych ścieżek i tras, wypady na dłuższe wycieczki biegowe poza miejsce zamieszkania. Teraz, njlepiej biega mi się na stałej pętli w "moim lesie". Na zboczenie z trasy wcale nie mam chęci, dwie lub trzy pętle i do domu. Nie oznacza to jednak wcale braku chęci na bieganie - w dalszym ciągu sprawia mi to satysfakcję. Może jest to wynikiem braku towarzystwa na wspólne wycieczki biegowe. Z Michałem jakoś ostatnio nie możemy się zgrać, a Andrzej leczy od dłuższego czasu kontuzje.
A już za tydzień, w środę ruszam do Szklarskiej na obóz biegowy...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |