2012-05-09
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jestem Ultramaratończykiem !!! :) (czytano: 2009 razy)
Stało się :) Spełniłem kolejne biegowe marznie :) Zostałem Ultramaratończykiem !!! To już coś :)
Czemu opisuję to dopiero teraz? Zwyczajnie nie chciało mi się pisać :)
Ale już nadrabiam zaległości :)
Pojechaliśmy do Rudy Śląskiej we czwórkę. Agata, jej koleżanka Ania, Jurek i ja. Ania nie biegła a ja byłem debiutantem.
Myśli miałem spokojne. Był strach ale byłem pozytywnie nakręcony, że uda mi się nabiegać/nachodzić wymagane 80km.
Pominę nocleg i od razu przejdę do startu. Mało brakowało abyśmy się spóźnili na start :) Musieliśmy biec szybko na rynek w Rudzie by zdążyć :) Gdy dobiegliśmy na start była 6:59 a start o 7:00 :)
Więc zaczęliśmy biec. Taktyki nie miałem obranej żadnej. Przez pierwsze kilka kółek biegłem wolno z Jurkiem. Gadaliśmy uśmiechaliśmy się :) Ale mnie po kilku kółkach przycisnęło i nie miałem wyjścia. Musiałem skorzystać z toi-toia :)
Później biegłem biegłem wolno i zrobiłem tak ze 20km. Co kółko była możliwość skorzystania z cateringu gdzie było chyba wszystko co potrzebne było biegaczowi :) Ja zajadałem się cukrem piłem i jadłem :)
Zauważyłem, że niektórzy ok 10:00 normalnie siadają i odpoczywają. Więc po jakimś czasie również i ja tak uczyniłem. Kanapka z pomidorem w łapę i usiadłem by zapoznać się z nowym osobnikiem :)
Później moja taktyka polegała na biegnięciu i chodzeniu. Byleby te metry szły do przodu :)
W międzyczasie dowiedziałem się, że biegnie Ola Niwińska mistrzyni i rekordzistka Polski :) Nie omieszkałem by nie poznać jej osobiście :)
Biegło nas 66 osób. Pętla liczyła 1309,5m i posiadała atest PZLA.
Około godziny 11 zaczęło prażyć słoneczko po karku. Dobrze, że przy stoisku odżywczym nie żałowali wody zimnej do polewania głowy :)
Biegłem szedłem biegłem szedłem i tak na zmianę i nie rzadko z kimś :)
Około 14:00 zachciało mi się pójść na masaż. Ale co robiłem kółko to leżanki były zajęte... I zrobiłem tak kilka km aż w końcu udało się i oddałem zmęczone i bolące mięśnie w dłonie pięknych młodych dziewczyn :)
Po masażu jakby weszły we mnie nowe siły :)
I znów począłem truchtać szurając wręcz kapciami o asfalt i nie zwracając uwagi na technikę biegu :)
Słońce ostro dawało się we znaki. Co jakiś czas ktoś siedział lub leżał w cieniu dla odpoczynku. Ja też :)
Bałem się by mnie skurcz nie złapał. Nie złapał :)
Miałem 70km na koncie :) Byłem wręcz pewny, że uda mi się owe 80km wykonać. Gdy patrzyłem na wspomnianą Olę to aż wierzyć mi się nie chciało. Jak można biec przez 12h non-stop...? No ale to rekordzistka Polski i jedna z czołowych ultra na Świecie. Postanowiłem przebiec się z nią jedną pętlę. Dałem radę :) Tempo coś koło 5:30 :)
11h za nami. Patrzę na wyniki, które były podawane co godzina a tam mam już 80km z hakiem :)
O jakiż szczęśliwy się poczułem :)
Ale mówię sobie no przecież godzina jeszcze więc dam radę tych kilka km pociągnąć :)
No i ruszyłem :)
Wszyscy się motywowaliśmy nawzajem :) Ostatnie kółko zrobiłem na maksa.
Później spojrzałem a na ostatnim kółku miałem tempo 3:40/km... Ja pierdziele to co ja obijałem się...?
Nic z tych rzeczy. Bolały mnie nogi ale wiedziałem, że mogę sobie pozwolić na ogień w płucach :)
Gdy zabrzmiał końcowy gwizdek oznaczający godzinę 19:00 a więc koniec biegu usiadłem z uśmiechem od ucha do ucha płacząc ze szczęścia :)
A więc to tak to jest być ultrasem :)
Czekałem na pomiar ręczny. Zdjąłem buty i skarpety. Biegłem w jednych butach podczas gdy inni mieli po 3 pary na zmianę. Ale to wynikało z mej niewiedzy. Na szczęście obyło się bez pęcherzy. Jedynie otarcie krocza ale cudowna maść (nazwy nie wiem) pomogła :)
Dochodzą do mnie z kółkiem policyjnym. Wpisują pomiar do zeszytu i mogę już wstać i iść dalej :)
Idąc i mijając innych czekających gratulujemy sobie wzajemnie wszyscy :) Miłe to.
Nie znam swego końcowego wyniku. Czuję wielką radość :)
Dokonałem to o czym marzyłem :) Zostałem ultramaratończykiem :)
Super uczucie :) Stawy wytrzymały głowa super się spisała :) Momentami pod koniec biegu dopingowałem się na głos słowami "dasz radę, świetnie ci idzie, trzymaj tak dalej, jestem mocny...". Pomogło :)
Po prysznicu była uroczystość wręczenia nagród. Wygrał Irek Czapiga z wynikiem 128km a wśród kobiet Ola Niwińska 124km...
A ja? 88km 108m !!! :)
Dla mnie to kapitalny wynik :) Tym bardziej, że wszyscy doświadczeni ultrasi byli zgodni, że gdyby było chłodniej to każdy by nabiegał 10-20km więcej :)
Jestem dumny ze swego osiągnięcia :)
Dostałem wiele gratulacji i osobiście i na facebooku :)
A kilka dni po Rudzie pobiegłem w Silesia Marathon ale o tym w następnym wpisie :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |