2022-09-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 60 Bieg Westerplatte (czytano: 829 razy)
60 Bieg Westerplatte jest najstarszym ulicznym biegiem w Polsce, więc w 60 edycji tego biegu musiałem wystartować. W Biurze Zawodów otrzymałem tak jak inni zawodnicy tylko numer startowy wraz z paskiem do oznaczenia depozytu. Nie było worków foliowych na swoje rzeczy I tym samym jest mniejsze zużycie plastiku. Autokarami spod Stoczni Gdańskiej rozwożono zawodników na start w pobliże pomnika na Westerplatte. Pojechałem pierwszym transportem więc miałem 2 godziny na zwiedzanie i przygotowanie się do startu. Pogoda przed startem była optymalna do dobrych wyników. Temperatura ok. 13 -14 stopni, bez wiatru, niebo lekko zachmurzone. Przed startem wszyscy musieli ustawić się w swoich strefach, by przed biegiem odśpiewać nasz hymn narodowych. Potem ruszyły najszybsze grupy biegaczy z pierwszych stref. Byłem ustawiony w przedostatniej strefie, więc mój start był po 4 minutach od startu czołówki. Zacząłem razem zawodnikami ze strefy trochę za szybko. Początek biegu, to było tempo poniżej 5 min/km. Po kilometrze zwalniam, najpierw do 5,11, a potem 5:22 min/km. Jest dobrze. Mój plan jest taki, aby złamać godzinę. Wczoraj treningowo zrobiliśmy z synem 10 km w czasie 1:12, więc dziś tempo jest dobre. Czuję w nogach wczorajszy trening. Po 3 km już mnie nikt nie wyprzedza. Po pewnym czasie wypuszczeni zawodnicy z ostatniej grupy 2 minuty za mną, jak charty mijają mnie. Sprawdzam tempo. Nie zmienia się. To dobrze, bo mój plan ma szansę się udać. Już zaczynam powoli wyprzedzać zawodników, którym tempo spadło. Pewnie zaczęli za szybko. Dobijam do 5 km - tam jest punkt z wodą. Dochodzi 27 minutą, a więc zrobiłem tą piątkę z 3 minutowym zapasem, i prawie o 5 minut lepiej niż 4 dni temu. Pozostaje kontrolować tempo, bo nieco spadło na wiaduktach. Zaczyna pojawiać się kostka brukowa. Trzeba uważać, bo o potkniecie nie trudno. To też znaczy, że zbliżam się do mety. Jestem na wiadukcie i 3,2 km do mety. Za chwilę pozostanie ostatnia ćwiartka. Mogę nieco przyspieszyć. Mijam kolejnych zawodników na prostych odcinkach i na zakrętach. Już widać okolice mety, choć jeszcze ponad kilometr. Wiem, że to końcówka, więc pędzę co sił - na mecie odpocznę. Ostatni zakręt i już widzę metę. Zostało 500 metrów. Na ostatnich 100 metrach wyprzedziłem jedną osobę. Wszyscy rzucili się na ostatnich metrach ile kto miał sił. Meta I okrzyk radości, że to już koniec biegu. Jeszcze medal na szyję, kilka zdjęć I można iść po depozyt. Ostatecznie uzyskałem dobry czas 54:47, co przy mojej obecnej wadze, jest świetnym rezultatem. Za tydzień maraton w Warszawie, więc jeszcze zostało kilka dni - aby jeszcze pozbyć się kilka kilogramów. Czy się uda? Zobaczymy! Już od jutra kolejne treningi. Pora zabierać się z Gdańska. Pomnik i Brama Stoczni nr. 2, jest po drodze na dworzec. Pora wracać. Pociąg nie będzie czekać.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |