|
| 2017-05-16, 11:13 Ręce w bieganiu robią różnicę
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/ | Kiedy zaczynałem biegać, a nawet przez 90% czasu mojej biegowej przygody wydawało mi się, że wbieganiu najważniejsze są nogi, kondycja, no i oczywiście to ile i jak trenujemy. Ułożenie rąk zdawało mi się zupełnie drugorzędną sprawą nie mającą żadnego wpływu na nasze wyniki i osiągi biegowe. Co prawda Andrzej w czasie, kiedy mu się chciało mi jeszcze doradzać, że z ułożeniem moich rąk nie jest tak, jak być powinno, ale jak mam być szczery wpadało to jednym uchem, a wypadało drugim, bo co mają w końcu ręce do biegania. Układałem je tak, żeby było mi wygodnie, albo wydawało mi się, że tak jest wygodnie. Oznaczało je kierowanie ich w górę, pod im bardziej ostrym kątem, tym lepiej. Do tego ruchy taneczne, robienie kółek, trójkątów, zygzaków, aby było fajnie i wesoło ( w moim rzecz jasna odczuciu)
Jak już pisałem Andrzej mi zwracał już uwagę, że nie tędy droga, ale jakoś nie przebiło się to do mojej świadomości. Ostatnio dosyć mocno na to zwrócił uwagę inny z biegaczy, i powiedział krótko: „ chcesz lepiej i szybciej biegać? Ręce trzymaj pod kątem 90 stopni w łokciu i poruszaj nimi do przodu, a nie do w boki, do góry, czy jeszcze inaczej. Ręce mają nas pchać do przodu, a nie hamować”. Mniej więcej tak jego słowa brzmiały. No i faktycznie od jakiegoś czasu zaczynam stosować te metody. Nie biegam już pochylony w przód, lecz wyprostowany, ciało, barki pozbawione zbędnych bocznych ruchów. Wszystko to umożliwia mi praca rąk pod kątem 90 stopni.
Ktoś powie: ale skąd wiem, ze to faktycznie coś daje?. Napiszę tak. Wczoraj pierwszy raz pobiegłem tą metodą na dłuższym wybieganiu, czyli 20 kilometrach. Mimo, że bardzo ciężkiej pod względem służbowym sobocie byłem „skatajony jak koń po westernie”, to uzyskałem mój najlepszy na tej trasie czas, poprawiając poprzedni czas o ponad 20 minut. Różnica wręcz szokująca i praktycznie niemożliwa do wytłumaczenia inaczej, niż zmianą metody biegania. Wczoraj odnosiłem wrażenie, jak same ręce pchały mnie do przodu wdzierając się w ścianę powietrza przede mną i robiąc mi aerodynamiczny tunel. Oznacza to, ze faktycznie ręce w bieganiu robią ogromną różnicę. Z racji, że mam w sobie duszę eksperymentatora przez chwilę myślałem, czy nie biec tak jak pływacy, zagarniając powietrze pod siebie (crowl) lub rozdzielając na boki ( żabka). Tyle, że potem uświadomiłem sobie, że powietrze nie stanowi materii stawiającej taki, czy inny opór i dlatego tutaj nasze ruchy muszą być proste, krótkie i stanowiące jakby dopełnienie sylwetki podczas walki z kolejnymi kilometrami.
Zdaję sobie sprawę z faktu, że dla większość „wyrobionych” już biegaczy to nie jest nic nowego i odkrywczego. Informacje o konieczności prawidłowego ułożenia rąk znajdziemy w każdym opracowaniu o bieganiu. Tyle, że ile osób biegających ma chęci i czas do biegania po księgarniach i czytaniu poważnych opracowań biegowych. Dla większości z nas bieganie to przyjemność i oderwanie się od codzienności, a nie konieczność pełnej analizy, co dobrze, co źle robimy i co możemy poprawić. Dlatego ten wpis, to tylko moje przemyślenie oparte na praktycznym eksperymencie. |
|