Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 556 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Po raz 18 w Bukówcu Górnym
Autor: Krzysztof Grzybowski
Data : 2002-04-14

Po raz 18 w Bukówcu Górnym
Autor: Krzysztof Grzybowski, Data 12.04.2002 r.

Tym razem 18 Bieg Sokoła potraktowałem wyjątkowo treningowo ze względu na dwie sprawy. Nie byłem przygotowany do szybkiego biegu, lub ewentualnie do bicia rekordu trasie ( brak wybiegania zimowego ). Po drugie za tydzień jadę z synem Piotrem do Dębna na maraton, więc potraktowałem jako ostry sprawdzian po ostatnich paru tygodniach przygotowań. Potraktowałem go bardzo wyjątkowo, rezygnując nawet dzień prędzej z biegu który miałem „pod nosem”( Bieg Nadwarciański – 5 km ). Odpuszczając go, całą energie zostawiłem na pokonanie dystansu 15 km po dość trudnej trasie, co na tydzień przed maratonem w Dębnie, jak znalazł. Plany , planami, a zawody rządzą się swoimi prawami. Miał być to spokojny bieg w granicach 4:30, a okazało się ze mnie „trochę” poniosło i pobiegłem szybciej. Syn bardzo żałował, ze nie może z nami pojechać, ale w domu zatrzymały go zajęcia na uczelni.

Pojechaliśmy tradycyjnie samochodem do oddalonego od nas 150 km Bukówca Górnego. Byliśmy na miejscu półtora godziny przed startem zaplanowanym na godz:11. Służby porządkowe w osobach przedstawicieli straży pożarnej szybko i sprawnie skierowała nasz samochód na miejsce parkingowe. Było już dość tłoczno wokół Remizy Strażackiej w którym usytuowany był w sali widowiskowej, sekretariat biegu. Wisiały już tam ( także przed remizą ) przygotowane listy startowe osób które zgłosiły swój udział w terminie. Wydawaniem numerów startowych zajmowała się przy ustawionych stołach spora grupa dziewcząt, które miały wszystkich uczestników podzielonych na poszczególne kategorie wiekowe. Robiły to bardzo szybko, więc my po krótkiej chwili byliśmy obsłużeni. Wpisowe wynosiło 10 zł, a uczestnicy zgłaszający się po terminie płacili 15 zł. Osoby które chciały się zapisać do biegu mogły to zrobić w osobno wydzielonym pokoju mieszczący się w holu remizy. Mieliśmy dość czasu na porozmawianie z długo nie widzianymi kolegami przy smacznych ciasteczkach zaserwowanych przez organizatora..

Po krótkiej rozgrzewce ustawiliśmy się na linii startu. Było nas biegaczy około 300 z różnych stron Polski w tym kilkanaście kobiet. Pogoda nam dopisała. Było słonecznie z lekkim chłodem, prawie bezwietrznie. ( wymarzone dla mnie warunki na maraton ) Start do biegu nastąpił dokładnie o planowanej godzinie. Ruszyłem spokojnie pokonując pierwszy kilometr w 4:21. biegnąc w małej grupie. Następny 4:30. I tu nastąpił zwrot w moim biegu. Postanowiłem lekko przyspieszyć, wychodząc założenia że to początek biegu, a początkowe odcinki trasy w większości z górki. Przyspieszyłem i dogoniłem następną grupę biegaczy w której biegła kobieta ( nawet zgrabna ). Okazało się ze następne dwa przebiegłem po 4:03. Biegnąc z tą grupą zastanawiałem czy powodem tego było, ze prze de mną biegła zgrabna kobieta, czy to ze było sporo z górki :-))) . Następne kilometry były średnio po 4:10 . Grupa zwolniła więc ja pobiegłem do przodu. W miejscowości Grotniki był do pokonania nie duże wzniesienie. Skupiłem się na utrzymaniu tempa w pokonaniu jego ze nie zauważyłem kiedy minąłem 10 km. Szkoda, bo nie wiedziałem jaki czas tam zrobiłem. Teraz większości trasa była pod górkę. Pokonałem jest dość łatwo co mnie tylko pobudziło do zwiększenia tempa na ostatnich dwóch kilometrach. W tym czasie minąłem parę osób w tym dwie ( starszego i młodego ) na 400 m przed metą . Byłem przekonany już w tym szybkim finiszowym tempie dobiegnę do mety. Biegnąc tak spoglądałem kątem oka na prawą stronę z której mogłem spodziewać się finiszowego ataku przez biegacza młodszego. A tu na ostatnich 100 m zostałem zaatakowany z lewej strony przez biegacza starszego. Nie spodziewając się tego ataku trochę mnie on zaskoczył. Postanowiłem się mu nie dać i ruszyłem do szaleńczego galopu. Miałem nad nim przewagę pól kroku, robiąc kroki chyba dwu metrowe. I to mnie uratowało. Utrzymałem przewagę do końca, wpadając na metę w pełnym pędzie, zatrzymując się dopiero po dobrych paru metrach. Czułem się jakbym na tych ostatnich odcinku pobił rekord życiowy. Pokonując tą trudną trasę w dobrej kondycji i osiągając czas na mecie - 1:03:23 ( czas mierzony zegarkiem ) jest dobrym prognostykiem przed maratonem w Dębnie.

Po krótkim rozbieganiu ( i chwili oczekiwaniu na kolegów ) udałem się do remizy gdzie tym razem organizator przygotował odpowiednie warunki do umycia i wykąpania się. W poprzednich latach z tym było o wiele gorzej. Możliwość wykąpania była wtedy tylko w prowizorycznie zrobionym baraku w którym były fatalne warunki. Teraz oddano do użytku nowe pomieszczenia socjalne spełniające wszystkie wymogi sanitarne. Tylko był „mały” problem – pomieszczenie z pryśnicami był za mały na ta dużą rzesze biegaczy, więc w pewnym momencie było tam tak tłoczno ze nie można było wsadzić szpilki. Jednak obok były umieszczone przestrzenne ubikacje z umywalkami i ciepłą wodą, przy których można było umyć się bez problemu.

Dość dokładnie umyci, udaliśmy się na posiłek zafundowany nam przez organizatora w ramach wpisowego. Była to oczywiście „nieśmiertelna” kiełbasa z bułką . Podczas posiłku ustaliliśmy że około godziny 13:30 wyjeżdżamy z Bukówca w drogę powrotną do domu. Jak ustaliliśmy tak to wykonaliśmy. O godz. 15:20 byliśmy w domu.

Ekipa gorzowian składała się z następujących osób:
Mariusz Uniczko
Czesław Romas
Eugeniusz Skiba
I moja skromna osoba

Z obowiązku korespondenta serwisu Maratony Polskie małe posumowanie 18 Biegu „Sokoła”.

- poprawiły się zdecydowanie warunki socjalne( możliwość umycia i wykąpania się ),
- bardzo dobra organizacja ruchu samochodów, przybyłych na bieg zawodników,
- dla każdego uczestnika ręcznik z logiem biegu, puszka piwa, dyplom uczestnictwa,
- żywiołowa reagująca publiczność na starcie i mecie,
- miła i szybka obsługa biegaczy przy zapisie,
- trasa oznakowana co kilometr,
- występy artystyczne w czasie i po biegu,
- posiłek po biegi, który szybko i sprawnie wydawano,
- stoisko ze sprzętem sportowym,
- pokazy i występy artystyczne.

Z tej imprezy można wyciągnąć jeden z wniosków. A mianowicie, że nie trzeba być dużym miastem o dużym kapitale kulturalnym, żeby można było organizować imprezy sportowe ( i nie tylko sportowe ) na wysokim poziomie. Wystarczy włożenie dużo serca w organizację danej imprezy przez miejscowych mieszkańców, co w sporo wypadkach potrafi to nadrobić niedobór finansowy przeznaczony na jej organizację.


Krzysztof Grzybowski
Gorzowskie Towarzystwo Miłośników Biegania
AMATOR
http://www.amator.and.pl/
bigfut@poczta.onet.pl
korespondent serwisu Maratony Polskie
http://www.maratonypolskie.pl



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
kos 88
17:37
Citos
17:20
StaryCop
17:03
iron25
16:55
flatlander
16:54
Wojciech
16:47
fit_ania
16:21
malkon99
16:18
szakaluch
16:15
Jaro74
16:01
jedrula
15:26
GriszaW70
15:00
zulek
14:58
42.195
14:46
marand
14:27
jankos6
14:15
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |