|
| olej82 Mariusz Olejniczak Ostrów Wlkp / Irlandia Maraton Ostrów/ Naas Triathlon Club
Ostatnio zalogowany 2012-07-22,11:35
|
|
| Przeczytano: 487/467853 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Relacja z Frankfurt IronMan 2012 | Autor: Mariusz Olejniczak | Data : 2012-07-20 | W niedzielę 8 lipca 2012 roku odbyły się Mistrzostwa Europy Ironman we Frankfurcie. Do startu przystąpiło ponad 2500 osób z ponad 50 krajów, w tym rekordowa liczba 52 Polaków. Wyścig składał się z trzech etapów. Pływanie 3.8 km, rower 180 km i kończący zawody maraton 42,195 m.
Do Frankfurtu przyleciałem w czwartek rano z 14 osobowa grupa zawodników z Irlandii, gdzie od kilku lat mieszkam na stałe. Po wyjściu z samolotu od razu poczułem uderzenie gorąca. Temperatura wynosiła ponad 30stopni, gdzie w Irlandii przez ostatnie miesiące padał deszcz a temperatura nie przekraczała zbyt często 15 kresek. Do Frankfurtu dojechała również moja rodzina z Ostrowa.
Po rejestracji i odebraniu numeru startowego, oraz małych zakupach na expo, udałem się wraz z grupą Irlandczyków nad jezioro gdzie w niedziele miały zacząć się zawody. Wtedy jeszcze nie widzieliśmy czy pływanie w piankach będzie dozwolone, gdyż temperatura wody wzrosła w ciągu ostatnich kilku dni z 20 do 23,5 stopnia. Według przepisów Ironman jeżeli temperatura wody przekracza 24,5 stopnie pływanie w piankach jest niedozwolone.
Dopiero kolejnego dnia w piątek na odprawie technicznej zostało ogłoszone że pogoda ma się zmienić i pianki będą dozwolone. Spotkałem tam 2 krotnego Mistrza Świat w Ironman na Hawajach Chrisa MaCormaca z którym zrobiłem sobie pamiątkowe zajęcie. Tego samego dnia wieczorem na Pasta Party zgromadziła sie spora grupa Polaków z którymi dyskutowaliśmy o planach na niedzielę.
W sobotę na dzień przed startem należało oddać rowery do boksu rowerowego oraz w osobnych workach rzeczy na zamianę T1(z pływania na rower) oraz T2 (z roweru na bieg). Po powrocie do centrum zjadłem kolejny już talerz makaronu i poszedłem spać.
W niedziele wstałem rano o 3.40, lekkie śniadanie w hotelowej restauracji i przed 5 pojechaliśmy autobusem na miejsce startu. Panował tam ogromny tłok.
Ostatni przegląd roweru, sprawdzenie ciśnienia w kolach, oraz przygotowanie wszystkich rzeczy niezbędnych do tak długiej jazdy na rowerze (gele, batony, żelki, napoje, zapasowa opona itd.). Pogoda tego ranka nie była taka zła, ale według prognoz miało zacząć padać.
Pierwsza grupa 60 zawodowców + 450 amatorów wystartowała o 6.45,a po nich o 7.00 wystartowało pozostałe 2000 osób w tym ja. Przez pierwsze 5min jak w pralce, kopanina, przepychanki, jeden po drugim. W końcu po jakiś 500m złapałem swój rytm. Wiedząc że nie jestem świetnym pływakiem nie chciałem się za bardzo męczyć wiec płynąłem cały czas w nogach rywali.
Do przepłynięcia były 2 pętle o łącznej długości 3800m po pierwszej 2.2km należało wyjść z wody, przebiec pod banerem reklamowym i wskoczyć na druga pętlę pływania. Spokojnie prze-truchtałem ten odcinek gdyż w wodzie znajdowało sie pełno kamieni, na których łatwo można było rozciąć sobie stopę, dookoła było słychać kibiców rozstawionych na całej długości. Druga pętla była juz krótsza 1,8km i po 55 min wyszedłem z wody.
To była dopiero rozgrzewka przed 180km na rowerze. Zadowolony ściągnąłem górną część pianki i szybkim krokiem wbiegłem do strefy zmian T1 gdzie czekał już na mnie rower. W boksach było ponad 2500 rowerów, ale wcześnie zapamiętałem że w 3 alejce za 2 drzewem jest mój. Szybka zmiana (kask, skarpetki, buty, numer) i po 4 min. byłem już na rowerze.
Trasa rowerowa składała się z ponad 10km dojazdu do centrum Frankfurtu, oraz dwóch pętli po ok. 85km każda, na trasie było pełno zakrętów, wąskich uliczek, kawałek nawet kostki brukowej i do tego teren nie był taki plaski, jak wszyscy mówili przed startem. Od samego startu zaczął padać deszcz i wiać silny wiatr. Dla mnie to nic nowego gdyż w Irlandii taka pogoda to codzienność. Pomyślałem wtedy że lepszy dla mnie będzie już ten deszcze niż upał, od którego całkowicie się odzwyczaiłem.
Od samego startu mój zegarek zaczął szwankować, wiec nie wiedziałem jaka prędkością jadę i jaką mam średnią. Przełączyłem wiec zegarek na tętno i starałem się trzymać w okolicy 140ud/min. Na pierwszej pętli było tłoczno, dużo wypadków gdyż mokry niemiecki asfalt wraz z zakrętami po 90stopni był bardzo śliski, co kilka kilometrów, albo kłoś leżał, albo zmieniał oponę. W głowie powtarzałem sobie "tylko nie ja, tylko nie mi".
Na początku drugiej pętli na jednym z zakrętów 2 zawodników tuż przede mną wyłożyło się jeden za drugim, w ostatnim momencie zdążyłem wytracić prędkość i dosłownie o centymetry przejechałem obok i stanąłem w poprzek drogi. Adrenalina podskoczyła gwałtownie ale dalej byłem w całości. Na jakieś 40km przed końcem jazdy na rowerze pogoda zaczęła się poprawiać i wyszło słońce, jednak wiatr nie chciał tak łatwo ustąpić.
Przez całą terasę jazda w grupie "drafting" była zabroniona. Przepis ten był bardzo surowo restryktowany przez sędziów na motorach, którzy mieli prawo ukarać zawodnika żółtą, lub nawet czerwoną kartka, co wiązało sie z dyskwalifikacją. W końcu po 5 godz. i 6min. spędzonych na rowerze wjechałem do strefy T2. która znajdowała się w samym centrum miasta.
Po zawodach na oficjalnej stronie sprawdziłem moją śr. prędkość która wyniosła ponad 35km/h. W T2 oddałem rower i pobiegłem szukać mojej torby gdzie znajdowały się bytu do biegania. Ta zmiana była bardzo szybka i trwała traszkę ponad minetę. Bieg składał się z 4 pętli po 10,5km każda, na które znajdowały się bardzo dobrze przygotowane punkty odżywcze. No i się zaczęło teraz tylko maraton i meta.
Od razu w głowie pojawiła się jakaś myśl ze pobiegnę sobie maraton w 2.55h i złamię 9 godzin w całej imprezie. Tak też wystartowałem pierwsze kilometry w tempie po 4 min/km tętno ok 145ud/min wiec nie było źle. Czułem się świetne, biegłem jak gazela mijając wszystkich po kolei, do tego ten doping licznie zgromadzonych Polaków oraz mojej rodzinki dodawał mi sił.
Na drugiej pętli tętno spadło do 140ud/min a wraz z nim tempo biegu. Na 21km miałem 1.28min. Czułem ze nogi staja się coraz cięższe wiec na punktach zacząłem oprócz coli, wody, gelu brać również lód w kastach która wkładałem sobie w spodenki w celu schłodzenia mięśni. Wystarczało to jednak na kilka minut, gdyż lód topił się błyskawicznie.
Na ostatnich kilometrach tętno spadło do 115ud/min a tempo biegu do 4.50min/km. Biegłem na pograniczu skurczy, gdyż całkowicie wypłukałem się z minerałów. Na jakieś 100m przed meta zatrzymałem się żeby przybić piątkę rodzince która tak bardzo mnie dopingowała przez cały ten dzień. I kiedy chciałem już ruszyć w mięsień dwugłowy uda złapał mnie skurcz. Zacząłem się naciągać, ale nie chciał puścić. Wtedy ruszyłem w kierunku mety na lewej nodze ciągnąc prawa za sobą.
Na mecie były tłumy ludzi którzy krzyczeli widząc jak utykam, zdjąłem z głowy wtedy czapeczkę i zacząłem wymachiwać do nich. Kiedy przekroczyłem linie mety dwójka sanitariuszy położyło mnie na łóżko i spięło pasami. Zaczęli mnie wieść po kostce brukowej do namiotu. Cały czas starałem sie im powiedzieć ze mam skurcz. Dopiero po jakimiś czasie przyłożyli mi worek z lodem i skurcz puścił. Zwierzyli mi ciśniecie 110/76 tętno było juz poniżej 70ud/min. Maraton ukończyłem w 3godz i 8min., a cale zawody Ironman w 9godz 15min.
Byłem bardzo szczęśliwy z ukończenia w całości oraz dobrego czasu. W ogólnej klasyfikacji zająłem 51 miejsce wraz z zawodowcami i 14miejsce w kat. wiekowej. Oraz pierwsze wśród Polaków stertujących tego dnia we Frankfurcie. Następnego dnia było rozdanie nagród oraz kwalifikacji na Mistrzostwa Świat Ironman na Hawajach, które obywają sie każdego roku w październiku.
Rok wcześniej po wygraniu mojej kat. wiekowej w połówce Ironman70.3 w Galway nie przyjąłem kwalifikacji do Las Vegas na Mistrzostwa Świata na tym też dystansie, które odbędą sie juz we wrześniu. Gdyż tak bardzo chciałem pojechać na Mistrzostwa na pełnym dystansie Ironman. Jednak zabrakło mi jednego miejsca w mojej kategorii do otrzymania kwalifikacji.
W sumie na Hawaje zostało rozdanych 75 miejsc. Z czego jedna z nich otrzymał Marek Konieczny w kat. M40-44. Choć nie udało mi sie zakwalifikować był to bardzo udany wyścig. W tym roku mam jeszcze kilka startów z cyklu Pucharu Irlandii w którym plasuje sie w czołówce na ponad 3000 uczestników, oraz Dubliński maraton na zakończanie sezonu. W przyszłym roku będę chciał przejechać do Polski na jakieś zawody, a na rok 2014 planuje już start w Klagenfurcie.
Mariusz Olejniczak
|
| | Autor: jaro663, 2012-07-20, 11:59 napisał/-a: Szacunek i Gratulacje ,prawdziwy człowiek z żelaza. Życzę powodzenia i sukcesów w kolejnych startach. | | | Autor: pismak, 2012-07-20, 12:50 napisał/-a: Ja bym był ostrożny z tymi minetami na trasie :D | | | Autor: Tyszanin86, 2012-07-21, 12:51 napisał/-a: Wyrazy szacunku!
Oby Ci zdrowie dopisywało, czekam na Twoje zdjęcie z Kony w koszulce POLAND za rok/dwa.
Pozdrawiam :)
| | | Autor: żeli, 2012-07-21, 19:16 napisał/-a: Wielkie gratulacje! bardzo fajna relacja z zawodów. życzę powodzenia w dążeniu do startu na Hawajach. | | | Autor: euro40, 2012-07-23, 08:07 napisał/-a: Gratulacje! Miło wiedzieć, że w Niemczech mówią dobrze o Polakach. No i do tego wyśmienity wynik. Brawo :) | | | Autor: Grubaska, 2012-07-23, 21:19 napisał/-a: No cóż, Kona musi jeszcze poczekać na takiego zawodnika;-)
Gratuluje wyniku i wielkie dzięki za świetną relację! | | | Autor: Wojtek57, 2012-07-23, 22:26 napisał/-a: Gratulacje i wielki "szacun"dla Ciebie,za tak udany start,dobry wynik i niezłą relację(!).Z Ciebie już nie taki amtor;))Myślę,że Hawaje lada moment będą w Twoim zasięgu;) Wpadnij też do Ojczyzny i sprawdź się w naszych warunkach,może i nam uda się troszkę pogadać?Do miłego;) | |
|
| |
|