|
| error000 Paweł Ruszniak Krasnystaw Lipiec Running Team
Ostatnio zalogowany 2024-10-27,08:11
|
|
| Przeczytano: 857/2599948 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Relacja z maratonu w Omanie | Autor: Paweł Ruszniak | Data : 2015-02-11 | Maraton w Maskacie miał być przygodą i taki właśnie był. W połowie przygotowań do wiosennych startów miał być również sprawdzeniem formy - startem kontrolnym i odpoczynkiem. Takim oderwaniem się na chwilę od treningów, złapaniem świeżości i „wiatru w żagle”.
Oman jest raczej zamkniętym krajem, który nie potrzebuje rozgłosu, napływu turystów czy całej tej otoczki. Położony na południowo-wschodnim krańcu Półwyspu Arabskiego różni się od swoich sąsiadów. Pełno tu luksusowych hoteli, dobrych dróg czy super aut, ale nie jest to takie przytłaczające jak chociażby w Emiratach czy Katarze.
Pomysł na maraton w Maskacie zrodził się przypadkowo. W połowie grudnia szukając jakiś egzotycznych biegów natrafiłem na stronę Maskat maraton a kilka dni wcześniej dostałem maila z informacją o promocyjnych biletach do Dubaju. Łącząc te dwie informacje zrobiłem szybki kosztorys – przeloty Wilno –Dubaj-Warszawa, transfery, hotele, autobus Dubaj-Maskat-Dubaj, wiza Omańska – łącznie 10 dni za ok 1500 zł – zadzwoniłem do kumpla – „słuchaj mam dobry wyjazd na maraton….” – nie dłużej niż w 3 minuty podjął decyzję – jedziemy do Omanu.
Do Maskatu dotarliśmy po niemal 30 godzinach w podróży – przelot z przesiadką w Kijowie a następnie 6 h w autobusie. Po szybkim zakwaterowaniu w hotelu czas na relaks i odpoczynek. Do maratonu pozostało 2 dni – będzie ciężko – pomyślałem, patrząc na temperaturę - 32 stopnie w cieniu.
Następnego dnia popołudniem udajemy się po pakiet startowy. Odbieramy go w ogrodach hotelu Intercontinental i tutaj mega zaskoczenie – ludzie witają nas tam z taką otwartością i zadowoleniem jakbyśmy odwiedzali najlepszego kumpla po latach. Robimy sobie zdjęcia z innymi biegaczami, wymieniamy się doświadczeniami itd. Ciekawe jest to że w tak małym maratonie – w sumie ukończyło go 111 osób – jest bardzo dużo obcokrajowców . Sami spotkaliśmy biegaczy z przeszło 20 krajów z całego świata, od Wenezueli po Nową Zelandię. Są to głównie osoby pracujące w Omanie na kontraktach i z myślą o nich ( oczywiście nie tylko) jest ten bieg. Sam pakiet startowy był bardzo atrakcyjny - koszulka techniczna, bidon, buffa, torba na odzież i cała masa gadżetów Omanu: magnesy, spinki, różnego rodzaju emblematy, osłona na szybę do samochodu itd. - można powiedzieć, że pamiątki z Maskatu dostałem w pakiecie startowym.
Cała ta atmosfera sprawiała, że czuliśmy się jak w jednej wielkiej rodzinie, co zapowiadało naprawdę fajny bieg. Po powrocie z biura zawodów jeszcze w emocjach przedstartowych nastawiamy budziki na 4:30 i do łóżka.
Dzień maratonu:
4:30 pobudka, ale z wielką trudnością – w końcu spaliśmy coś około 3 godziny. Poziom adrenaliny zaczyna się podnosić. Szybkie śniadanie – słoik dżemu pomarańczowego i bułka , wszystko popite napojem izotonicznym. Z hotelu wychodzimy o 5:10 a start zaplanowany jest na 6:00. Na dworze jest jeszcze ciemno, temperatura 19 stopni ale przyjemnie wieje od strony zatoki Omańskiej co sprawiało że pogoda wydawała się być idealna do biegania. Niech ten stan trwa ze 3 godziny – pomyślałem. Do startu mieliśmy 2,8 km co było dobrym dystansem na rozgrzewkę.
Po rozgrzewce zostawiamy rzeczy w depozycie i udajemy się na start. Końcowe odliczanie 3…2…1… START! Trasa liczyła 2 pętle i trzeba powiedzieć, że była dość płaska – w sumie ok 130 m przewyższeń. Po wystrzale przez chwilę nawet prowadziłem, ale po spojrzeniu na zegarek – 4:02 min/km – od razu po hamulcach. 3 biegaczy mnie wyprzedziło – zobaczymy jak sobie poradzą jak wyjdzie słońce :). Niestety gorąco zaczęło się robić już ok 30 min po starcie – liczyłem, że chociaż do półmetku utrzyma się półmrok. Tak się jednak nie stało, a z każdą minutą było coraz cieplej. Punkty odżywcze wg planu miały być co ok 4 km jednak w rzeczywistości były co 3 km – więc na duży plus. W takim słońcu nawadnianie to podstawa.
Na półmetku zegar pokazuje coś ok 1:28:30 – jest dobrze, ale zaczyna się robić naprawdę gorąco, a cienia na trasie brak. Prócz maratonu rozgrywany był bieg ba dystansie półmaratonu i 10,3 km a sterty odbywały się odpowiednio o 7:00 i 8:00, dlatego po pierwszej pętli zaczęło się robić tłoczno – nie był to co prawda tłum jaki biegnie np. w Berlinie ale przy niezamkniętych drogach dla ruchu trzeba było uważać na przejeżdżające samochody. Druga pętla to była dla mnie walka. Do tej pory utrzymywałem tempo ok 4:12 min/km ale od ok 27 km zauważyłem, że zaczynam zwalniać. Słońce wydaje się być już wysoko na niebie – temperatura ok 30 stopni na słońcu i nadal rośnie. Po pierwszej połowie na każdym punkcie odżywczym na mojej głowie lądowała butelka wody. Na 35 km tempo spadło mi do ok 4:28 – ciężko się biegło, naprawdę ciężko, ale 36 km był przełomowym kilometrem. Otóż w tłumie biegaczy zauważyłem, że doganiam 3 zawodnika – nie był już taki chojrak jak na starcie. Ledwo biegł i chyba mu było wszystko obojętne byleby to się szybko skończyło – w sumie też miałem takie myśli.
Po dobiegnięciu do Niego przybiliśmy „piątkę” i wyprzedziłem go – to mi dodało skrzydeł. Tempo wróciło do tego z pierwszej połowy, nagle poczułem, że dam radę, że się uda. Mijając tabliczkę z oznaczeniem 41 km pomyślałem, że pudło jest moje, czwarty zawodnik jest daleko i moja pozycja jest raczej niezagrożona. Pomimo zmęczenia i wielkiego upału ostatni kilometr biegłem jak na skrzydłach – wyszło mi 3:56 min/km. 42 km – niespełna 200 metrów do mety – wyciągam Polską flagę i w geście zwycięstwa przekraczam linię mety. Oficjalny czas 2:58:42 – jestem w mega szoku. Życiówka poprawiona o 6 minut przy takiej temperaturze ( na mecie zarejestrowałem 42 stopnie w słońcu!!!), do tego 3 godziny połamane w maratonie i jeszcze 3 miejsce w klasyfikacji generalnej i 2 w kat wiekowej – normalnie jakiś kosmos. Irkowi – kumplowi, który wybrał się tam ze mną też świetnie poszło – 3:06:02 5 miejsce i 2 w kategorii.
Po biegu atmosfera panująca na mecie była po prostu świetna, ludzie gratulowali sobie nawzajem, robili zdjęcia, były leżaki, prysznice, bufet śniadaniowy dla biegaczy – mega fajna sprawa, do tego pyszne schłodzone soki z jabłek, pomarańczy i mango, kawa, herbata itd. Naprawdę rodzinna atmosfera i super pakiet regeneracyjny po biegu. No i po zakończeniu imprezy dekoracja – tradycyjne Omańskie trofea + koperta. Pierwsze w historii pudło – jestem naprawdę szczęśliwy.
Następnego dnia opuszczamy Oman i wracamy do Dubaju gdzie jeszcze przez 4 dni odpoczywamy w Emiratach, gdzie zwiedzamy to miasto, Abu Zabi oraz uczestniczymy w pustynnym safari.
Na koniec dziękuję wszystkim, którzy mi pomagali, dawali wskazówki oraz trzymali kciuki. Mega podziękowania dla Macieja Rakowskiego, który biegał w Omanie rok wcześniej i udzielił mi wielu cennych wskazówek.
|
| | Autor: Krzysiek_biega, 2015-02-11, 09:56 napisał/-a: Dzięki za relację. Jak widać mały maraton też może okazać się bardzo fajnym przeżyciem.
| | | Autor: ROCKMEN, 2015-02-11, 10:00 napisał/-a: Fajny wyjazd i do tego ta cena , tylko 1500zl. | | | Autor: error000, 2015-02-11, 10:55 napisał/-a: Cena faktycznie fajna, do wszystkiego należy doliczyć jeszcze ok 200PLN opłaty startowe no i wydatki własne. Myślę, że wybierając tańsze opcje noclegów lub nawet couchsurfing cena by była jeszcze niższa. My nocowaliśmy w hotelach 3* i 4*. | | | Autor: Joseph, 2015-02-11, 11:01 napisał/-a: A w kopercie riale omańskie? ;) | | | Autor: error000, 2015-02-11, 12:06 napisał/-a: Riale :) Wystarczyło na pamiątki :P | | | Autor: henry, 2015-02-11, 13:12 napisał/-a: Gratuluję wyjazdu , mam kolejny cel. Ja także dawno zrezygnowałem z maratonów molochów . Na jesieni biegałem w Podgoricy za tydzień jadę na Maltę. Zawsze jestem na podium chociaż ostatnio tylko w kategorii wiekowej. | | | Autor: snipster, 2015-02-11, 14:58 napisał/-a: Zazdraszczam :P
no i Gratuluję świetnego wyniku w tych okolicznościach przyrody ;)) | | | Autor: Ryszard N, 2015-02-11, 16:15 napisał/-a: Piekny wyczyn, gratulacje,... | |
|
| |
|