W przeddzień IV Maniackiej Dziesiątki w okolicy godziny 23:00 z dworca głównego w Poznaniu zostały odebrane puchary dla najlepszych członków TEAMu. Dziewięć pucharów dla trzech najlepszych zawodników w trzech kategoriach. Waga pucharów nie była zbyt duża jednak fakt, iż to pierwsze niejako historyczne Mistrzostwa Teamu ciążył bardzo…
Nagrody expresowo zostały przejęte i przetransportowane przez ochronę (Benek, Tarzi, Szmajchel) do jednego z Poznańskich akademików. Jeleniem okazał się Szmajchel, bo to on niósł niewygodnie duże pudło z „zabawkami”.
Rys.3 - Reprezentacja MaratonyPolskie.PL TEAM
Nie chcąc narazić naszych późniejszych zwycięzców na jakikolwiek szwank, na miejscu puchary zostały starannie przygotowane i lekko skropione alkoholem by pozbyć się wszelakich zarazek…
Wieczorową porą nastąpiły rozmowy i ustalanie taktyki....
Szmajchel tylko trochę się rozsypał....jako pierwszy opuścił pokój kuśtykając na jednej nodze i z wyraźnie rozdartym sercem. Benek licząc na dobry wynik (i taki też uzyskał) poszedł spać, ładować bateria i ogrzać się przy kimś kto pozwoli odetchnąć spokojnie gdy wpadnie zziajany na metę. Zaszył się więc w pokoju 401 kilka pięter niżej nas...
Choć do dziś przypuszczam, że po prostu ewakuował się do pobliskiego akademika zamieszkałego przez studentów politechniki – tzw. „Cyrkle”.
Wieczór kończyliśmy integrując się przy łakociach i… a zresztą NIEWAŻNE. Tarzi leczył ból kolana roztworem z Żywca....choć wie, że specjalne maści do tzw. wcierki byłyby o wiele skuteczniejsze!
Rankiem Malta przywitała Nas pochmurnie i lekko wietrznie, jednak nawet to nie było w stanie zniechęcić kogokolwiek do przybycia na start. Mało tego - z takim uśmiechem na twarzach i przy takiej temperaturze można biegać tylko na Maniackiej. Sam byłem w zimowej kurtce z kożuszkiem i nie narzekałem na nadmiar ciepła.
Rys.1 - Benek - gdzie są moje buty !!!
Pośród setek ludzi co chwile można było zaobserwować "czerwone smoki". Tylko mniej zorientowani zawodnicy w środowisku biegowym nie spostrzegli, że to zawodnicy jednego z najmłodszych Teamów w Polsce – MaratonyPolskie.PL TEAM. Wiele twarzy dotychczas znanych tylko z fotografii w rzeczywistości była zupełnie inna... bardziej bliska…
Obserwowanie biegu z punktu wodzenia zawodnika, a widza różni się znacząco. Gdy się startuje nie zwraca się uwagi na wiele rzeczy, które można dostrzec stojąc z boku. Na twarzy każdego zawodnika można zauważyć radość, skupienie chęć startu, która wydaje się być niepohamowana.... Przypuszczam, że gdyby Poznań przywitał nas śniegiem lub deszczem frekwencja nie zmniejszyła by się, a i atmosfera była by tak samo gorąca...
Przed startem..
Pierwszym zawodnikiem na Malcie, któremu ciśnienie wzrosło do wartości maksymalnej okazał się Benek.....a było to jeszcze 15 minut przed startem. Zorientował się, że nie ma butów startowych oraz chipa.... w zamęcie i panice... zapomniałem gdzie przełożyłem ów niezbędnik....i zaczęła się bieganina. Po solidnej rozgrzewce Benek dotarł jednak na start przed wystrzałem startera :-)
Tarzi czekał zniecierpliwiony... i niepewny czy aby dobrze robi startując gdy odczuwa ból w kolanie. W koło widać mnóstwo znajomych twarzy z Maratonów i nie tylko...wielu ludzi podchodzi i tylko klepie mnie po plecach mówiąć „dobrą robotę robicie na tych maratonach”. Słyszeć takie słowa z ust zupełnie obcej osoby jest bezcennym i daje wielkiego Power-a do dalszej pracy – wszystkim wielkie dzięki !
Rys.2 - Benek i Szmajchel na rozgrzewce
BUM !!! ....nogi mi chwilowo zadrżały....wystrzał z armaty, który oznajmiał start oraz rozpoczął również moją „wewnętrzną” walkę... Obserwując bieg z aparatem w ręku jednocześnie wewnętrznie biegałem z wszystkimi. Czułem się tak jakbym mógł się ścigać, walczyć z innymi, czasem i samym sobą. Po wystrzale jeszcze przez dłuższą chwile migały mi przed oczyma postaci członków TEAM-u, którzy przyjechali po to aby dobrze się bawić ale i po to by zaznaczyć swój prym w śród kolegów z tej samej „ławki”.
Oczekując w okolicy mety (na 5km trasy) czułem się dziwnie siedząc na murku z aparatem w dłoni i myśląc ”to nie tak, nie tak karty miały zostać rozdane”.
Po kilku minutach spostrzegłem Tarzi’ego...już w dresie ze spuszczoną głową. Jednak mi nie było smutno bo wiedziałem, że Tomek potrafi sam podjąć decyzję czy aby warto się narażać na poważniejszą kontuzję. Ja niestety, choć ze znacznie większym stażem, nie zawsze potrafię sobie odpuścić, za co płace zbyt wiele. Kontuzja nie pozwoliła mu ukończyć biegu... ale tylko tego biegu !!! Sezon wszak dopiero się zaczyna.
Czołówka biegu oderwała się dość szybko od reszty a ja wypatrywałem oczu by wspierać moich kolegów z Teamu, którzy walczyli nie koniecznie z rywalami, ale z samym sobą. Zgodnie z oczekiwaniami jako pierwszy przemkną Benek, niedaleko za nim Szmajchel, a potem już lawinowo... Starałem się każdego uchwycić w obiektywie, jednak nie sprawdzam się w tym fachu.
Największą uwagę jak zwykle trzeba przykuwać do tych z których jesteśmy najbardziej dumni... i nie chodzi mi tu o zwycięzców... bo każdy kto startował na Maniackiej jest zwycięzcą - dla siebie i dla wielu innych ludzi.
Jedyną Kobieta z Naszego TEAM-u, która postanowiła powalczyć o tytuł najlepszej okazała się Sabina Jachnik. Nie tylko zwyciężyła w mistrzostwach TEAM-u w kategorii kobiet, ale również stanęła na pudle w swojej kategorii wiekowej w IV Maniackiej Dziesiątce !!!
Rys.4 - nasi weterani
Przekonałem się, że również dopingowanie kolegów może dać wiele radości i satysfakcji. Jednak pomimo tego wiem, że jestem stworzony do czegoś innego. W przeddzień zawodów spośród wielu zdań w naszych rozmowach usłyszałem jedno, którego jeszcze nigdy nie usłyszałem... zdanie, które ukłuło nie tylko w uszy, ale i w każdą inną cześć mojego ciała...
„Ty nie masz pisać artykułów Bziumie, Ty masz biegać”
I choć lubię dzielić się z innymi tym co mam w głowie, a pisać lubię szczególnie, gdy słowa same cisną się do głowy… poczułem… dopiero tak naprawdę co jest ważne... najważniejsze !!! Bezcenne !!!!
Finisz
Zniecierpliwiony czekałem na mecie na nie tylko na zwycięzców ale i na tych, którzy przybyli aby się bawić i czerpać radość z możliwości wzięcia udziału w tak wspaniałym spektaklu. Kolejność na mecie czasami musi zejść i z reguły schodzi na dalsze plany. Tak było i wśród Team-owiczów z MaratonyPolskie.PL TEAM. Widać było to w Waszych twarzach zarówno przed jak i po biegu. Dzięki Życzliwości Dyrektora Maniackiej (Artura) tuż pod koniec ceremonii rozpoczęła się dekoracja. Po raz pierwszy miałem zaszczyt wręczać puchary dla najlepszych. Jak dotąd byłem z drugiej strony i mam szczerą nadzieje, że jeszcze będzie mi dane odbierać puchary... choć wręczanie jest równie przyjemne.
Rys.5 - nasi ścigacze :-)
Wyniki
Kat.Kobiety
Sabina - 45:02 - 1 miejsce
Kat. Weterani
Kartel - 43:31 - 1 miejsce
mabole - 47:02 - 2 miejsce
emka64 - 47:55 - 3 miejsce
jerzymatuszewski - 53:59 - 4 miejsce
Kat. Seniorzy
Benek - 34:04 - 1 miejsce
Szmajchel - 36:12 - 2 miejsce
Dybol - 38:29 - 3 miejsce
Fixu86 - 40:09 - 4 miejsce
Paweł - 43:18 - 5 miejsce
Białykrzyś - 44:50 - 6 miejsce
Roberto - 48:58 - 7 miejsce
Kaziu - 49:08 - 8 miejsce
sqacker - 49:27 - 9 miejsce
Lisek - 50:35 - 10 miejsce
Tom8 - 55:44 - 11 miejsce
Dziękując Wam wszystkim za przybycie na Maltę. Chciałem zwrócić uwagę na to w jak koleżeńskich nastrojach witaliśmy się - wcześniej nie mając z sobą żadnego kontaktu. Na to jak serdecznie żegnaliśmy się choć to było pierwsze pożegnanie. Bieganie jednoczy ludzi daje wiele nadziei, możliwości i perspektyw na życie.
„Biegając samemu w lesie nie koniecznie jesteśmy sami”
Bzium
|