2010-03-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Półmaraton Wiązowski 2010. (czytano: 1500 razy)
Już po raz trzeci miałem przyjemność uczestniczyć w jednym z dwóch moich ulubionych półmaratonów, a mianowicie Półmaratonie Wiązowskim (ten drugi to Hajnowski). Niby impreza biegowa jak każda inna, ale jest w niej coś takiego, co bardzo pozytywnie na mnie działa i powoduje, że chcę tam być co roku. Może dlatego, że organizacja jest doskonała? Może dlatego, że to pierwsze po zimowym dreptaniu poważne zawody na płaskiej asfaltowej trasie? Może dlatego, że po kilkumiesięcznej zimowej przerwie można zobaczyć znajome i do tego roześmiane twarze? Może dlatego, że lubię biegać do pachołka i z powrotem? A może wreszcie dlatego, że za każdym razem uzyskuję w Wiązownej wynik znacznie lepszy od zakładanego? Pewnie z każdego z wyżej wymienionych powodów po trochu. Co ciekawe miałem w tym sezonie wcale w Wiązownej nie startować, bo nastapiła kolizja terminów z corocznym pracowniczym wyjazdem narciarskim. Trochę mnie to męczyło, przyznaję, aż tu nagle pojawiły się wątpliwości, czy na narty w ogóle się załapię (za dużo chętnych). Takiego impulsu potrzebowałem. Natychmiast zrezygnowałem z usilnego ubiegania się o miejsce na wyjazd i wybrałem start w półmaratonie. Tym samym wcale nie pojeździłem w tym sezonie na nartach, ale za to pobiegłem w Wiązownej i cieszę się, że tak się stało.
A wynik? No cóż, jak wspomniałem wcześniej był on znacznie lepszy od oczekiwanego. Zakładałem, że 1:40 to już będzie bardzo dobrze i na taki rezultat biegłem do połowy dystansu. Potem jednak sprzyjające okoliczności przyrody i własne zdrowie pozwoliły przyspieszyć, co w efekcie dało na mecie 1:37:14. Jestem bardzo zadowolony, bo to mój drugi w życiu półmaratoński wynik, a do tego osiągnięty niespodziewanie. A spodziewać się go nie miałem powodu, bo pomimo dużego zimowego przebiegu, nie robiłem żadnych treningów tempowych, a i waga jakby około 1,5 kg większa niż rok temu. W tygodniu przedstartowym zrobiłem jeden, jedyny bieg ciągły – 10km po 4:45/km. Oprócz tego tylko typowo zimowe turlanie. Dlatego właśnie ten wynik niespodziewany, ale i wielce radujący zarazem. Teraz zima powoli odpuszcza, można powoli ruszać z treningami tempowymi, więc mam taką cichą nadzieję, że będzie dobrze w tym sezonie. A to optymistyczne nastawienie dzięki startowi w Wiązownej oczywiście.
Półmaraton Wiązowski to jest to!!!
PS. Na zdjęciu moja walka na ostatniej, kilkusetmetrowej prostej…
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Isle del Force (2010-03-05,13:46): To łamiesz 1:30 w tym roku. ode mnie znajomi dali radę, skubańcy :D
|