2018-10-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Citius Altius Fortius ? (czytano: 1449 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.youtube.com/watch?v=8COaMKbNrX0
Jeżeli uprawiacie jakis sport, bieganie, kolarstwo, triatlon etc, i traktujecie to poważnie, należąc do grupy ambitnych amatorów, to na pewno znacie teksty mówiące o treningu jako o środku wiodącym do celu - czyli do poprawy waszych wyników.
Ale - czy tak jest naprawdę?
Ludzka pamięć jest niemiłosiernie krótka, chyba w każdych czasach panowało, panuje i pewnie będzie panować przekonanie, że wszystko co było kiedyś to furda i bzdura, a świat tak naprawdę zaczął się wraz z nami.
Tylko że to tak naprawdę jest złudzenie, nic więcej.
Od dłuższego czasu chodzi mi po głowie tekst omawiający tę kwestię w treningu sportowym. Bo czy tak naprawdę średniacy latach 60-ych byli wolniejsi od ich dzisiejszych kolegów? W szachach cały czas istnieje bardzo ciekawa dyskusja, jaki ranking posiadali(by) mistrzowie z połowy XIX wieku (Morphy, Anderson i inni). W jakim stopniu citius altius fortius jest prawdą?
Mała dygresja: część moich znajomych pewnie uważa, że mam świra widząc niemal wszędzie ślady socjalistycznego myślenia. :-) Owszem, w dużej mierze tak jest, bo patrząc na zagadnienia widze je całościowo (jak ktoś woli to holistycznie).
Widzę to tak - myśl lewicowa w dużej mierze jest oparta na progresywiźmie, na przekonaniu, że ma miejsce ciągły postęp. Jest to głęboko wryte w strukturę naszego jezyka, rozwój, zmiana jest często utożsamiana z postępem, który z definicji wiedzie ku lepszemu. Proszę chwilę się nad tym zastanowić, jak używamy słów związanych ze zmianą.
Immanentną cechą mojego myślenia jest wieczne pytanie, czy na pewno jest tak, jak się wydaje / jak się przyjmuje że jest. Dążenie do widzenia rzeczy takimi, jakimi one są, oparte o wiarę, że rzeczywistość istnieje i jest poznawalna. Wiara w istnienie prawdy i odrzucenie postmodernistycznego poglądu, że istnieją jedynie "subiektywne punkty widzenia".
Wracając do sportu - czy w sporcie rzeczywiście istnieje postęp? Tak naprawdę to pytanie ma konsekwencje praktyczne. Pomyślcie tylko. Jeżeli przykładowo trening Kusocińskiego pozwala przeciętnemu człowiekowi na osiąganie wyników całkowicie go satysfakcjonujących, to dlaczego go nie naśladować? Dlaczego wzorować się na treningu kenijskich biegaczy, szykujących się do 2.0x w maratonie, jeżeli jesteśmy zbudowani nie jak oni, ale bliżej nam do długasów z lat 40-ych czy 50-ych? Marcin Nagórek kiedyś, przy okazji rozmowy o treningu biegowym określił trening Lydiarda mianem przestarzałego. Nigdy to do mnie nie trafiało, bo trening to narzędzie do osiągania założonych celów, albo jest skuteczny albo nie, a przestarzałość to kategoria związana z modą. To tak naprawdę stan umysłu oparty o dychotomię: nowoczesne = dobre, stare i przestarzałe = złe. A przecież cross fit nie jest jedynym przykładem pokazującym, że życie to restauracja serwująca odgrzewane kotlety w nowych opakowaniach.
Powyżej zamieszczam link do video. Jest sprzed kilku lat, nie mam pojęcia jakim cudem umknęło mi to nagranie. Odbieram je jako głos w dyskusji będący poparciem mojego zdania: postęp w metodach treningowych jest, tak naprawdę, w minimalnym stopniu odpowiedzialny za sukces sportowców, odgrywa rolę drugo lub trzeciorzędną. Topowi sportowcy biegają szybciej, pływają szybciej, jeżdżą szybciej, bo poprzez technologie i dobór zmieniliśmy warunki rozgrywania zawodów sportowych. Ale dla nas, dla szerokich rzesz uprawiających sport, będących średniakami w populacji, wiele się nie zmieniło. Tak naprawdę możemy z czystym sumieniem wziąć książkę o treningu sprzed 80 lat, zastosować się do jej wskazówek - i poprawić się w podobnym stopniu, jakbyśmy wzięli książkę napisaną i wydaną w ostatnich miesiącach i zastosowali się do jej rad i wskazówek.
Myślę również, że, biorąc pod uwagę ilość ludzi biegajacych, największy postęp wynikłby z obdarzenia 80 - 90 procent z nich dokładnym urządzeniem zbierającym kompleksowe dane, takie, jakie tylko przyszłyby badaczom do głowy, a następnie ich głęboka analiza statystyczna.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu zbig (2018-10-05,10:32): W latach 80 nie mieli pojęcia jak się odżywiać. Nie było namiotów tlenowych w sporcie. Komór gamowa, suplementów, psychologów sportowych, tak dobruch fizjoterapeutów, USG, itd itd... amd (2018-10-05,13:06): Zbyszek, ale nie o to chodzi. Jeżeli rekord Merckxa z 1972 roku (UCI hour record) został poprawiony o 300m przy dystansie 50km - to czy można mówić o poprawie wyniku wynikającej z treningu? Poprawa wynikający z technologii - czyli właściwie ze zmiany reguł - jest faktem którego nie neguję. Tak samo jak jest faktem, że Kratochvilova i Koch biegały szybciej, ale nie o to chodzi. Jak kupisz współczesną książkę i przeczytasz o nowoczesnych metodach treningowych opartych o naukę to nawet się nie zastanawiasz, czy tak jest. A jeżeli dzisiejszy Bolt wygrałby z Jessie Owensem ledwo ledwo, jeżeli dzisiejszy średniak na bieżni żużlowej miałby kłopot by pokonać przykładowo Petera Snella, jeżeli poprawa rekordu świata w maratonie jest wynikiem wprowadzenia do zawodów ludzi predestynowanych do tego i ma się nijak do szybszego biegania średnich przedstawicieli rodzaju ludzkiego - czyli gros amatorskich biegaczy - to czy w ogóle możemy mówić o postępie w dziedzinie treningu? Hodowla mistrzów i hodowla rekordów niekoniecznie będzie miała coś wspólnego z wynikami robionymi przez statystycznego Kowalskiego.
|