Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [26]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
harpaganzwola
Pamiętnik internetowy
Trudna próba zejścia poniżej bariery 2.30

Robert świecak
Urodzony: 1980-06-23
Miejsce zamieszkania: Zwola Poduchowna
28 / 37


2014-01-03

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Maraton Bałtycki, Jastarnia 31.08.2013. Mój pierwszy wygrany maraton (czytano: 1381 razy)



No w końcu trzeba coś napisać. Nie miałem ochoty dotychczas pisać. Na ten maraton udałem się pociągiem z Pilawy (pod Warszawą) wyjeżdżając o godzinie 21.00, a więc całą noc w pociągu. Miałem szczęście trafiłem do przedziału gdzie mogłem trochę się przespać, i tak uczyniłem. Rano dobrze się czułem, do tego adrenalina zrobiła swoje. Mi maratony zawsze służyły, pomimo, że do nich zawsze nie byłem należycie przygotowanym. Teraz też miałem zaledwie miesiąc treningów (ok 400km) a wcześniej to bieganie lajtowe, po 4 razy w tyg przez półtora miesiąca. W tym roku miałem problem z radością biegania, gdyż często dopadało mnie zmęczenie, znużenie, zniechęcenie, itp. Wszystkie zawody to była męczarnia, a treningi w większości to brak luzu biegowego. Udał mi się jedynie ten maraton. Jednak pomimo przeciwności losu nie poddawałem się. Chyba samotność mnie uratowała.
Maraton wystartował z Jastarni o 9.00 a ja od początku ruszyłem z prędkością niezbyt dużą ale wystarczającą na wyrobienie sobie po 5 km (biegłem po ok 4.10) sporej 200m przewagi. Obawiałem się tylko Dzięgielewskiego, zawodnika, który na krótkim dystansie w tym roku napewno by mnie ograł. Wtedy po uzyskaniu takiej przewagi zwolniłem a tętno cały czas oscylowało na niskim poziomie 155 (poniżej 2 zakresu), czując się jakbym leciał wybieganie. Po 20 km zacząłem już czuć ten bieg, wybieganie się skończyło. Dziegielewski po nawrocie przyspieszył, ściągając buty. Jeśli przyspieszył to i ja to uczyniłem, cały czas zachowując przewagę 100-150 m. Mówię- umrę ale mnie nie dogoni. Tętno skoczyło do 180, niekiedy lekko malało a tempo wzrosło do 4.0/ km po plaży, co jest dobrym wynikiem. Również falowanie morza trochę dawało się we znaki. Nawet po takim jednym mocniejszym podmuchu wpadłem do morza po pas, tracąc kilka sekund. Szalona walka o utrzymanie tej przewagi, nie mogłem dać przeciwnikowi informacji, że słabnę. Wręcz przeciwnie miałem siły ale nie byłem przygotowany nie tylko do maratonu ale również do biegu po plaży, tym bardziej. Cały czas biegnąc na boso, odczuwałem bóle stóp, potworne bóle łydek. Końcówka to cały czas potworny ból i bieg siłą woli. Ostatnie 100m po sporym piasku też pokazały, że jestem na wyczerpaniu. Na mecie ledwo co chodziłem, mięśnie łydek były zajechane, wręcz słaniałem się.
Tutaj jest relacja w skrócie i można to zobaczyć
http://www.youtube.com/watch?v=8YMsVLGbpnI

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Master Piernik (2014-01-04,16:21): Gratki ! Fajna relacja!







 Ostatnio zalogowani
Jaszczurek
23:57
wwanat46@gmail.com
23:35
mariachi25
23:31
seba1
23:28
andreas07
23:19
wojciechfojt
23:00
12fred54
22:39
BOP55
22:33
Bartuś
22:20
zbyszekbiega
22:17
Robert alias Przepiórka
22:14
Andrzej G
21:56
alex
21:40
przemcio33
21:40
benek
21:31
cierpliwy
21:23
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |