2016-03-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Ultramaraton Nowe Granice Zielona Góra 27.02.2016 100 km + czyli pokonać swoje słabości. (czytano: 2234 razy)
Ultramaraton Nowe Granice Zielona Góra 27.02.2016 100 km + czyli pokonać swoje słabości.
Miejsce 85/98 w kat M czas 14.02.54
Na wstępie pragnę podziękować wszystkim za to, że dopingowaliście mnie wirtualnie na fb, telefonicznie i sms- owo oraz wiem, że nawet w intencji ukończenia tego pierwszego mojego 100 km + wiele osób się modliło.
Kibicowali nie tylko mieszkańcy gminy i znajomi z Polski ale wiem, że USA trzymało za mnie kciuki, Niemcy, Holandia, Irlandia, Izrael także zasięg był globalny.
Jeszcze raz wielkie wielkie dzięki.
A teraz już przechodzę do szczegółowej relacji a więc zaczęło się już 6 dni przed startem!!!
Niedziela 22.02 ostatnie długie wybieganie, wolne zdobywanie Dziewiczej Góry i pętle na niej, razem prawie 34 km ładowania akumulatorów.Tempo spokojne, nogi troszkę bolały i jest niby ok.
Środa czyli " Gimnastyka Katorżnika" ostatni trening przed startem,
Nie robię taryfy ulgowej i prowadzę trening z pełnym poświęceniem, jest pot, jest moc, jest wycisk.
Czwartek i piątek wolny od sportu ale nie od pracy.
O godzinie 13.00 kończę pracę w piątek i o 15.00 jestem już z żonką Edytą i córką Klaudią w drodze do Zielonej Góry.
Po 18.00 melduję się u kolegi Tadeusza, który będzie miał ogromny wkład mój bieg podczas ultramaratonu ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałem.
Super kolega przygotował niesamowite spaghetti, które miało dać mi " opał na biegu".
20.00 odebranie pakietu i odprawa oraz spotkanie z Maciejem Kujawą z którym miałem biec cały dystans.
Z Maciejem- przyjacielem Katorżnika to taka historia, że dzwonił do mnie czy może ze mną biec. A ja mówię " wiesz ja biegnę wolno i jeśli Ci to nie przeszkadza to jak najbardziej lecimy razem i pilnujemy się" i tak polecieliśmy razem ale...
Po odebraniu pakietu i odprawie powrót do Tadzia i szykowanie na bieg tego co zabrać i tu ..... szok.
Tadziu otwiera szafkę i wyjmuje różne żele i inne tzw dopalacze potrzebne ultrasom aby w zdrowiu ukończyć taki dystans a ja naiwny na 3batonikach i wodzie chciałem tak sobie pobiegać.
Poinstruowany co i kiedy brać zapakowałem wszystko i spanko.
Pobudka 4.30 i nie ma odwrotu, Tadziu zawozi mnie na start tu spotkanie z Maciejem, chwilka i startujemy.. i nie wiemy co się wydarzy.
Maciej najwięcej przebiegł 67 km a ja 82,5 km i byliśmy ciekawi jak to się wszystko ułoży.
Było kilka punktów kontrolnych i początek musieliśmy pobiec szybciej niż zakładaliśmy.
Cały czas kontrola tempa aby nie za szybko biec bo to się zemści.
Pierwszy punkt kontrolny 23 km mamy 20 minut zapasu jest ok a średnia 7.00/km, łyk picia i lecimy dalej.
Od początku co 5 km wciągam tzw galaretkę energetyczną a co 10km żelik.Również brałem aminokwasy co 4 godziny i okazało się to strzałem w dziesiątkę ale,,,
Na razie pędzimy na 46 km tam mamy już 36 minut zapasu, zmiana butów i dłuższa przerwa oraz dobra zupka i uderzamy na 67 km.
Jest 67 km czyli przepak, znowu dłuższa przerwa i gorący rosołek.
Samopoczucie dobre i ruszamy no kolejny punkt kontrolny czyli 80 km.A tu będzie już Edyta, Tadziu i Klaudia.
Niestety jest pierwsze delikatne jakby podłamanie bo Maciejowi coś z żołądkiem się dzieje i słabnie a jest to 77 km trasy.Maciej każe mi biec swoim rytmem i mówi ,że spotkamy się na punkcie kontrolnym i tak się stało ale....
Maciej dobiega w kiepskim stanie wizualnym i mam obawy czy da radę dalej biec ale Tadziu odczynia takie cuda, wciska na siłę żel bo Maciej nie chciał i pomaga nam jak może, że w Macieja wstępują nowe siły i teraz ja mam co robić aby za nim lecieć.
Biegniemy, czołówki już założone, robi się zimniej a podłoże nie rozpieszcza. Dużo bardzo dużo kilometrów po błocie, które nie pozwala na dynamiczne odbicie.
88km i znowu nasi nas wspomagają , gorąca herbatka z cytrynką, żele i słowa otuchy i lecimy dalej a jest już ciemno.
Zmierzamy do 98 km gdzie po raz ostatni jesteśmy na punkcie kontrolnym, łyk herbaty i pędzimy ostatnie 5 km do mety.
Już wiemy, że zmieścimy się w limicie ale te ostatnie 5 km a właściwie 6 km ciągnie się jak flaki z olejem.
Na ostatnich 6 km towarzyszy nam Klaudia i jest raźniej... i ... jest widać już stadion oświetlony coś niesamowitego.
Wbiegamy z Maciejem trzymając się za ręce i unosimy wysoko w geście zwycięstwa nad swoimi słabościami a każdy je sam przeżywał w głowie i mamy świadomość przebiegnięcia 104,1 km.
Przyjechałem tu po naukę i cel osiągnąłem.Wyciągam wnioski i analizuję i w już troszkę więcej co z czym i dlaczego ale to już temat na inny wpis.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy śledzili dzięki Klaudii wpisy na bieżąco i kibicowali.Dziękuję za gratulacje osobiste, sms, telefoniczne i za wszystko, że jesteście ze mną.
Dziękuję Macieju za to że biegliśmy razem, Tadziu niesamowity kolegi z Zielonej Góry i Edytce oraz Klaudii.
Garść statystyk, która na pewno się przyda:
Indywidualni:
- numerów przydzielonych: 162
- wystartowało: 131
- ukończyło: 114
Sztafety 2-os:
- numerów przydzielonych: 18
- wystartowało: 14
- ukończyło: 14
Sztafety 4-os:
- numerów przydzielonych: 70
- wystartowało: 66
- ukończyło: 66
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu dario_7 (2016-03-02,11:36): Gratulacje Andrzeju! Kolejna nowa granica przekroczona! Brawo!!! :)))
|