2014-03-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Krótkie spodenki, smog i muchy w nosie (czytano: 2220 razy)
Przez trzy ostatnie dni byłem na gościnnych występach w Krakowie. Jechałem oczywiście w swoich ważnych sprawach, ale z nieodpartą chęcią pobiegania w tym mieście. No i co?
W dawnej stolicy Polski stawiłem się w środę około godz. 12.30. Natychmiast udałem się na Wawel – tam ciągnęły mnie moje sprawy – i pozostałem tu gdzieś do godz. 15. Było słonecznie, w miarę ciepło. Wychodząc z Wawelu widziałem kilka biegających osób…, ale jadąc całe przedpołudnie samochodem i raczej nic nie jedząc zgłodniałem. Podwawelskie kiełbaski z grilla okazały się paskudne, no może nie wyjątkowo paskudne, ale na tyle, że straciłem ochotę ponownego odwiedzenia tego miejsca. Rolę swoją jednak spełniły. Zaspokoiły głód. Z centrum udałem się na miejsce swego spoczynku – Dom Gościnny Przegorzały ulokowany kilka kilometrów od centrum, na dość stromym wzgórzu, z pokojem prawie z widokiem na cieniutką w porównaniu z toruńską Wisłę. Miejsce wydawało się idealne do biegania, z baardzo wymagającym podbiegiem. Po drodze wypatrywałem ścieżek, którymi mógłbym dreptać – nawet udało mi się znaleźć jakąś w miarę interesującą. Na miejscu w hotelu chęć do biegania mi jednak chwilowo przeszła. Kiełbaski jeszcze ciążyły w żołądku, a dodatkowym usprawiedliwieniem była wielogodzinna jazda samochodem, która trochę mnie wymęczyła. Dodatkowo nie lubię biegać wieczorem, zdecydowanie preferuję ranki. Tak uspokojony i usprawiedliwiony wybrałem się na zakupy, by mieć co zjeść wieczorem i rankiem. Wyjeżdżając z hotelu zauważyłem nieco przymglony krajobraz – oho wstają mgły (pomyślałem).
Ranek wstał bardzo pochmurny i mglisty, a nawet mokry. Na oko przez okno (bardzo dokładny pomiar) wydawało się, że na dworze (sorki: na polu) jest jakieś 2-3 stopnie ciepła. Generalnie nic strasznego, ale wziąłem tylko krótkie spodenki bez getrów, a w dodatku było mokro, mgliście… nie pobiegłem. Po intensywnym dniu pracy wychodziłem do samochodu, ale mimo słońca mgiełka utrzymywała się dalej. Na dodatek zaczęło mnie lekko drapać w gardle. Schodząc do samochodu zanotowałem dość nietypową dla mnie scenkę – rowerzysta w masce przeciwpyłowej. Trenuje wydolność płuc, czy co? Nie skojarzyłem. Po drodze znów mijali mnie biegacze, a ja znów najedzony nie miałem ochoty na popołudniowe bieganie.
Ostatnie podejście miało być w piątek rankiem, czyli na kilka godzin przed wyjazdem. Zbudziłem się wcześniej, było jakby nieco słoneczniej, choć nadal mgliście, ale zmieniło się coś jeszcze. Bardziej zaczęło mnie drapać w gardle. Czyżbym łapał przeziębienie? Mimo wykonania rozgrzewki w pokoju hotelowym jednak nie zdecydowałem się na wyjście. A jak mnie zwali grypsko, a ja mam jeszcze 6 godzin drogi w samochodzie? Poddałem się. Opuściłem Kraków bez wykonania jednego treningu, zatankowawszy wcześniej i zakupiwszy lokalne wydanie GW.
Gazetę przerzuciłem już wieczorem w domu, a w niej artykuły o tym jak to Kraków będzie się starał o igrzyska olimpijskie oraz bardziej mnie interesujący o powietrzu w mieście, o tym, jak to przedszkolanki by wyjść z dziećmi na spacer muszą najpierw sprawdzić stopień zanieczyszczenia itp. Dopiero teraz mnie oświeciło. Ta mgiełka… No to poczułem się w pełni rozgrzeszony. Drapanie w gardle nadal pozostało, choć dziś (już sobota) jest nieco lepiej.
Drodzy koledzy, biegacze z Krakowa. Serdecznie współczuję wam (mimo tak ładnych okoliczności przyrody i architektury) miejsca do treningów. Ja wiem, że może już tego nie odczuwacie, bo żyjecie w tych warunkach. Organizm się do tego przystosował. Ale czy to naprawdę jest zdrowe?
Szanowni włodarze miasta. Jeśli chcecie mieć olimpiadę, to zróbcie coś z tym waszym kurzem. To jest skandal (a na pewno nie macie takich funduszy i takiej pozycji jak Pekin, by kasą zamydlić oczy) by miasto ubiegające się o taką imprezę było tak zadymione, zanieczyszczone, zatrute. Postawienie samych obiektów sportowych jeszcze nie załatwia sprawy. Sport ma promować, zdrowie a nie raka płuc czy pylicę.
A oprócz tego wszystkiego chyba rzeczywiście miałem wyjątkowego lenia, do biegania…
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu cezarino1982 (2014-03-03,11:22): Zgadzam sie z Toba.Ja wszystkie treningi robie w lasku Wolskim gdzi przynajmniej nie czuc w okresie jesienno zimowym smrodu spalanego wegla czy plastikow.Tam jest ok. 2 tygodnie temu przez przypadek zawitalem na krakowskie Blonia konczac szybkie 3-minutowki ale kiedy stanalem na rozciaganie po treningu zauwazylem czarna chmure unoszaca sie znad pobliskiej gospody tuz obok Bloni przy petli . Zapewniam Was ze nie byla to chmura powstala po spalaniu chocby drewna. Powiedzialem ,ze nigdy wiecej biegania w tamtym terenie.Az strach myslec,ze tyle ludzi ktorzy uprawiaja tam sport jest narazonych na to g...wno tylko dlatego ,ze jacys durnie maja gdzies srodowisko, powietzre jakim oddychaja i innych ludzi. aspirka (2014-03-03,11:58): Z krakowskim kurzem raczej niewiele da się zrobić, jak większość dużych miast mamy z tym problem, ale świadomość ludzi jest zbyt mała, by zamiast samochodem, jechali do pracy na rowerze. Ja osobiście mam bliżej do podkrakowskich dolinek niż do centrum, więc biegam i w pięknych okolicznościach przyrody i bez uszczerbku na zdrowiu. Wybór zawsze jakiś jest. mciomn (2014-03-03,13:17): aspirka, chyba nie mogę się z Tobą zgodzić co do tego, że niewiele można zrobić. Zanieczyszczenia powietrza to w miastach 3 czynniki: samochody, fabryki i kominy domów. Można przecież ograniczyć ruch pojazdów w ścisłym centrum, można nakazać modernizację pieców. Gorzej z fabrykami. Ale redukcja już tych dwóch czynników powinna znacząco poprawić sytuację. Poza tym, w różnych miastach jest naprawdę różnie, nawet w tych dużych. Nigdy nie miałem problemów z oddychaniem w np. Gdańsku, a małe miasto to nie jest i ruch ogromny. aspirka (2014-03-03,13:53): Zanieczyszczenie Krakowa to min. skutek ukształtowania terenu i panujących warunków atmosferycznych, mamy po prostu słabe wietrzenie i w tym sensie pisałam, że niewiele da się z tym zrobić. mciomn (2014-03-03,14:56): Wietrzenie jest ważne. Jak nam w Toruniu zbudowali ogromną fabrykę Elanę, a obok niej jeszcze większe blokowiska Rubinkowo I,II i Skarpę to planiści tak postawili bloki (chyba świadomie) by wszystko między nimi wywiewać. Fabryki już nie ma, a wiatr dalej hula między wieżowcami, że aż czasem ciężko ustać. Ale powietrze świeżutkie, nawet przelotowa dwupasmówka nie jest w stanie na dłużej zakopcić tej okolicy. Gdy tu mieszkałem, bardzo przyjemnie mi się biegało. Mars (2014-03-03,19:42): Ja jak wychodzę na pole pobiegać to nie odczuwam żadnego drapania w gardle. Czuję się dobrze. Krakusy są już uodpornieni na wszelkiego rodzaju zanieczyszczenia powietrza :-) Kraków leży w kotlinie i przez to w grodzie czterech kopców jest słaba wentylacja powietrza. Niektórzy aby ogrzać dom wrzucają do pieca plastiki, gumę, szmaty, co tylko da się spalić ze względów finansowych, bo nie stać ich na założenie bardziej ekologicznego ogrzewania, bo węgiel drogi, bo mało zarabiają. Wiadomo, że tak nie powinno być, ale są ludzie, którzy nie mają innego wyjścia. Powietrze jest tu brudne, czasami jest smog, ale i tak jest mi tu dobrze pod Wawelem i nie przeprowadziłbym się do innego miasta :-) To pisałem ja - rodowity Krakus :-)
|