|
Wczorajszy dzień na stadionie olimpijskim w Rio przyniósł m.in. rozstrzygnięcia w męskim konkursie trójskoku i biegu na 1500m kobiet gdzie startowali nasi reprezentanci. Oprócz emocji związanych z tymi wydarzeniami, autorką największej sensacji rundy eliminacyjnej okazała się młodziutka Polka Maria Andrejczyk.
Gorzko i niesprawiedliwie
W biegach półfinałowych na 400m p.pł. padło 11 wyników poniżej 49 sekund. Przy dość znacznym spadku poziomu tej konkurencji ostatnimi czasy jest to wynik co najmniej przyzwoity. Najlepszy rezultat tej rundy uzyskał wicemistrz olimpijski z Pekinu, 31 letni Kerron Clement. Niestety w półfinale nie zobaczyliśmy naszej płotkarskiej nadziei, Patryka Dobka. 22-latek, wydawałoby się godny następca płotkarskich tradycji, w ubiegłym roku zanotował doskonały rekord życiowy na poziomie 48.40. Mistrzostwo Europy do lat 23, finał mistrzostw świata w Pekinie i wachlarz narzędzi potrzebny zawodnikowi do osiągnięcia absolutnych szczytów. Okazuje się jednak, że w tym wachlarzu zabrakło ostatnimi czasy jednego elementu. Pokory. Dobek, który w maju tego roku ruszył w sezon bardzo obiecującym 49.01, później był cieniem samego siebie. W Rio zaliczył kompletnie nieudany start. Ostatnie miejsce w eliminacjach z czasem niemal 2 sekundy odbiegającym od poziomu, na który wskoczył przed rokiem tak bardzo sfrustrowało zawodnika, że postanowił wytłumaczyć się poprzez portal społecznościowy:
Start na Igrzyskach Olimpijskich uważam za nieudany, a to nie dlatego, że miesiąc do IO przygotowałem się sam, bo gdybym takiej decyzji nie podjął nawet bym nie dotrwał do nich, a mówiąc do rzeczy całe przygotowanie w tym sezonie to jakiś wielki błąd, który przerósł szkoleniowca. No cóż za błędy się płaci, szkoda, że ci co powinni nie rozumieją swoich złych decyzji. Ja swoje przeżyłem w tym sezonie mogłem odpuścić i tutaj nie być, lecz walczyłem w zaparte. To wielka nauczka dla mnie na zmiany, na kolejny krok w przód. Nie zamierzam marnować czasu, a dążyć i biegać z czołówką na świecie. To generalnie jak przebiegło przygotowanie można zobaczyć po formie, wynikach jak również spojrzeć na wcześniejsze lata i wyciągnąć wnioski. A szczegóły lepiej zostawię bez komentarza odnośnie przygotowań do IO. Przykre ,ale prawdziwe.
Dobek podtarł się trenerem. Zrzucił na swojego szkoleniowca całą winę za nieudany start. Zapomniał chyba jednak, że dzięki Krzysztofowi Szałachowi zawdzięcza miejsce, w którym znalazł się przed rokiem – ścisłą czołówkę światową. Trójmiejski szkoleniowiec, znany bardziej jako trener świetnych długodystansowców (m.in. Jakuba Czai i Piotra Gładkiego), potrafił w pewnym momencie przestawić Patryka z płaskich czterystu metrów na dystans płotkarski. Z dobrego czterystumetrowca zrobił doskonałego specjalistę od biegu na 400m p.pł. Wczoraj był ojcem sukcesu, dziś z mediów dowiaduje się, że odpowiada za dramat i olimpijską porażkę młodego zawodnika. I zapewne też tak jest. Gdzieś w pewnym momencie ten ster szkoleniowy zboczył z kursu. Ale to w sporcie normalne.
Najwybitniejsi szkoleniowcy popełniają błędy, ale cała sztuka polega na wspólnym wyciągnięciu wniosków. Konstruktywna krytyka i obustronne przyznanie się do błędów powinno przynieść w przyszłości dobre efekty. Mamy w Polsce doskonałych fachowców, zwłaszcza w trudnej konkurencji, którą Dobek uprawia. Trener Iskra, trener Widera - oni doprowadzili wielkich poprzedników "młokosa" - Pawła Januszewskiego i Marka Plawgo do międzynarodowych sukcesów. Oby jednak Patryk powstrzymał się kolejny raz od podobnych wypowiedzi, bo jaki szkoleniowiec będzie chciał podjąć współpracę z zawodnikiem, który zna już autora potencjalnych porażek. Oby w przypadku Dobka nie powtórzyła się historia Jacka Pastusińskiego, najlepiej zapowiadającego się przed trzema dekadami trójskoczka. Pastusiński będąc tuż przed szczytem swojej niedojrzałej jeszcze kariery poobrażał się na wszystkich uważając, że wie wszystko najlepiej. W efekcie Jacek zamiast umacniać swoją pozycję w ścisłej czołówce światowej, zasilił szeregi drugiego, albo nawet trzeciego garnituru trójskoczków i wieku 28 lat zakończył karierę. Sam mistrz świata w trójskoku, Zdzisław Hoffman tak wypowiadał się o młodszym koledze:
Wierzyłem w Jacka, był inteligentny, miał olbrzymi talent, ale przyszedł moment kiedy nie mogłem go zrozumieć. Na jego miejscu postępowałbym inaczej. Medale olimpijskie, tytuły mistrzowskie, nieosiągalne granice były w zasięgu ręki.
Wierzymy, że najwyższe laury sportowe są wciąż w zasięgu ręki Patryka Dobka.
Wzór do naśladowania i Sofia Waleczna
Pastusiński zajmuje do dziś drugą pozycję w polskich tabelach All-time rozdzielając bezpośrednio w rankingu ojca i syna, czyli wspomnianego Zdzisława oraz Karola Hoffmannów. I właśnie na zupełnie innym biegunie znajduje się postawa młodego Hoffmanna, który wczoraj wystąpił w olimpijskim finale trójskoku. Zajął co prawda 12-tą, ostatnią pozycję, ale sam fakt znalezienia się w dwunastce najlepszych zawodników na najważniejszej z możliwych imprez sportowych zasługuje na brawa. Karol sam przyznał, że jest bardzo szczęśliwy z samego faktu, że jest w Rio, a finał jest najlepszym dowodem na prawidłowość obranej drogi. Postawa Hoffmanna jest zresztą godna naśladowania. Przeszedł w ostatnich latach trudną drogę. W 2012 roku świat stał przed nim otworem.
Podczas konkursu eliminacyjnego mistrzostw Europy w Helsinkach wylądował na 17 metrze i dziewiątym centymetrze. Później przyszły trzy "chude" lata spowodowane serią kontuzji i urazów. W tym czasie Hoffmann nie wylewał żali, nie szukał winnych, nie poddawał się, a robił wszystko by co najmniej powrócić na helsinski poziom. I po czterech latach udało się! Z początkiem lipca b.r. sięgnął po tytuł wicemistrza Europy z doskonałym 17.16, a wczoraj rywalizował w głównej rozgrywce igrzysk olimpijskich. I któż to wie, być może niebawem przyjdzie taki dzień kiedy poprawi rekord Polski własnego ojca - 17.53.
Debiutująca na igrzyskach Sofia Ennaoui również przedarła się od razu do finału. Sito eliminacyjne było zadaniem co najmniej trudnym. 21-letnia podopieczna Wojtka Szymaniaka pokazała, że potrafi walczyć za wszelką cenę! W półfinale rzut na taśmę zakończył się dotkliwym upadkiem. To dramatyczne poświęcenie pozwoliło jednak Sofii stanąć na linii startu w gronie najlepszych. Ennaoui zajęła dziesiąte miejsce z wynikiem 4:14.72. Niespodziewaną zwyciężczynią okazała się ubiegłoroczna wicemistrzyni świata z Pekinu, Kenijka Faith Kipyegon (4:08.92). O ponad sekundę wyprzedziła rekordzistkę świata na tym dystansie, Genzebe Dibabę (4:10.27). Brąz wywalczyła niezwykle skuteczna reprezentantka USA Jennifer Simpson, mistrzyni świata na tym dystansie z Dageu i wicemistrzyni z Moskwy.
Polki w finłach igrzysk olimpijskich w biegu na 1500m:
Barcelona 1992:
7. Małgorzata Rydz (4:01.91)
Atlanta 1996:
8. Małgorzata Rydz (4:05.92)
12. Anna Brzezińska (4:08.27)
Sydney 2000:
5. Lidia Chojecka (4:06.42)
6. Anna Jakubczak (4:06.49)
Ateny 2004:
6. Lidia Chojecka (3:59.27)
7. Anna Jakubczak (4:00.15)
Rzut w kosmos
Wczorajszy konkurs eliminacyjny oszczepniczek zapowiadał się bardzo spokojnie. I tak też było do momentu rzutu Marii Andrejczyk. Dwudziestoletnia Polka posłała oszczep na odległość 67 metrów i 11 centymetrów! Poprawiła aż o trzy metry rekord Polski, który dotychczas dzieliła ze swoją starszą koleżanką klubową Barbarą Madejczyk (obie po 64.08). Stała się tym samym wiceliderką tegorocznych list światowych! Wynik 67.11 jest szesnastym rezultatem w historii światowej lekkiej atletyki! Od momentu zmiany środka ciężkości żeńskiego oszczepu (1999), odległość 67.11 na wszystkich edycjach mistrzostw świata, Europy oraz igrzysk olimpijskich dawałaby medal. Dodajmy, że przez 16 lat rozegrano 18 najważniejszych imprez lekkoatletycznych na otwartym stadionie. Trzymajmy kciuki za Marysię w finale, ale powstrzymajmy emocje. Sam wynik to nie wszystko. Dochodzi teraz presja z jaką młodziutka zawodniczka stanie na rzutni. Na pewno Maria będzie robiła wszystko co w jej mocy, aby wynik powtórzyć, ale właśnie ta ogromna chęć może zawodniczkę "usztywnić" i nie przynieść efektów. Poczekajmy zatem do nocy z czwartku na piątek, bo wtedy właśnie odbędzie się finał żeńskiego oszczepu.
Lekkoatletyka na igrzyskach osiągnęła półmetek. Dwa medale na koncie Polaków, niespodzianki i rozczarowania, czyli wszystko to co składa się na smak sportu. Wczorajszy wynik naszej oszczepniczki umacnia jednak w przekonaniu, że kolejna olimpijska połowa będzie lepsza!
| | Autor: agnieszka_, 2016-08-23, 01:40 napisał/-a: Nadzieja umiera ostatnia...(ja też nie biorę pod uwagę opcji, że np moglibyśmy spaść;) | | | Autor: henry, 2016-08-23, 09:07 napisał/-a: nie wystartowała w Mistrzostwach Europy , gdzie mogła być nawet mistrzynią . Nie wystartowała aby przygotować się do zdobycia medalu na Igrzyskach i co , poziom na igrzyskach był bardzo niski a Kamila była 9. Hiszpanka startowała i tu i tu i efekt był inny dwa medale. | | | Autor: kolejarz4, 2016-08-23, 10:38 napisał/-a: faworyt.Nikt nie zwraca uwagi, że komentator tego maratony były płotkarz Marek J. pozwolił sobie zmienić jego nazwisko, chyba że..... | | | Autor: Jarek42, 2016-08-23, 11:07 napisał/-a: W sumie - ile pieniędzy tyle medali. Gdyby więcej pieniędzy przeznaczono na szkolenie najlepszych, to kilka medali więcej by było. A może nie? | | | Autor: tokra-71, 2016-08-24, 14:49 napisał/-a: Krzysiek_biega może pokusisz się o statystyki ilu np. Etiopczyków, Kenijczyków, Amerykanów, czy Francuzów zeszło z trasy maratonu na olimpiadach w ostatnich 20 latach?
| | | Autor: henry, 2016-08-24, 15:51 napisał/-a: Gdyby było więcej obozów , to wszystkie wyniki byłyby lepsze. Z drugiej strony im zawodnik biedniejszy tym bardziej się stara i mu zależy. Spytaj się tych co biegali 30 lat temu , między innymi i mnie co człowiek robił kiedy obiecano np. buty biegowe lub 100 DM. | | | Autor: J@rek, 2016-08-24, 22:37 napisał/-a: LINK: http://eurosport.onet.pl/lekkoatletyka/henryk-szos
Henryk powiedział o "babci". | | | Autor: dziesiatka, 2016-08-24, 22:46 napisał/-a: to już chyba wole mazgającego się Fajdka niż taki pokaz arogancji jak ta wypowiedź. | | | Autor: Hung, 2016-08-24, 23:12 napisał/-a: Szost nie rozumie o co w tym chodzi. Teraz jestem pewny, tylko dobry psycholog go uratuje. Ale ja już nie chcę ryzykować jego następnego zejścia w Tokio. Niech sobie zarabia tak, jak Radwańska i da nam spokój. | | | Autor: Biegam dla zdrowia, 2016-08-25, 09:08 napisał/-a: Zgodzę się z Tobą i ja też już nie chciałbym aby Szost wystartował w Tokio (bo straciłem zaufanie) i mam nadzieję, że do tego czasu objawi się lub ukształtuje nowa grupa silnych maratończyków, którzy wypełnią minimum olimpijskie. Ale, co będzie jak po raz kolejny Henryk Szost wypełni minimum..... Nie wiem. A swoją drogą, to jakiś czas temu irytowało mnie to polskie minimum, chyba 2:10:30, a tu proszę, brązowy medal był za czas 2:10:05, czyli, jakby ktoś z naszych pobiegł na życiówkę, to może byłoby blisko podium..... Poza tym uważam, że jak nasz lekkoatleta jedzie na Igrzyska i tam ustanawia swój rekord życiowy, w najważniejszym starcie czterolecia, to znaczy, że trafił z formą i zrobił wszystko, żeby zdobyć medal. Może to zbytnie uproszczenie, ale tak uważam. A, co do panny od tenisa, to z przerażeniem przeczytałem, że na kolejne Igrzyska też się wybiera.....Noooo, trudno, ale to dopiero za cztery lata:)Pozdrawiam. | |
|
|
| |
|