W dniu 25.05.2002r. odbył się XX jubileuszowy Maraton Chełmno-Toruń, na starcie stanęło ponad 280 zawodników i zawodniczek, wśród nich i ja.
Do Chełmna gdzie odbywał się start honorowy pojechałem autobusem podstawionym przez organizatorów, jak się okazało był to ostatni autobus i odjeżdżał o 11:45, ja wsiadłem o 11:10, na kilka minut przed odjazdem autobus wypełnił się całkowicie czas było ruszać jeszcze kilku spóźnialskich, ktoś krzyknął do kierowcy, aby ten się zdecydował i ruszył - przyznam zaczynało być lekko duszno J.
Nareszcie jedziemy, chmurki się pokazały na niebie, więc poziom optymizmu wśród biegaczy zdecydowanie wzrósł, byli również tacy, którzy przepowiadali deszcz (hehe)- niestety, nie spadła ani kropelka.
Wreszcie dojechaliśmy do Chełmna, raźnym krokiem pomaszerowaliśmy w stronę rynku do ratusza gdzie mieścił się sekretariat maratonu, część osób zapisywała się na miejscu ja zostawiłem tylko odżywki na 20 i 30km, następnie pomaszerowaliśmy do szkoły, w której mieściła się szatnia. Była godzina 13:30 na niebie gdzie okiem sięgnąć cudowne ciemne deszczowe chmurki, chwila odpoczynku, mały posiłek i można ruszać na start.
Po drodze było troszeczkę zamieszania z autobusami na rzeczy zawodników, ale życzliwe dusze wskazywały drogęJ.
14:15 uroczyste otwarcie biegu, tym razem zaraz po starcie skręcamy w lewo, aby obiec rynek, obiegamy połowę rynku i już trzeba biec w stronę autobusów ludziska nauczeni doświadczeniami poprzednich lat biegną raźno nikt się nie leni.
Zapakowaliśmy się jakoś do autobusów, jedziemy na start ostry.
Jeszcze tylko weryfikacja zawodników, krótka rozgrzewka i czas stanąć na starcie.
Start - ruszam raźno do przodu do 5 km staram się biec wolniej niż na treningach, na 5 postanawiam nieco przyspieszyć, kibice na trasie dopingują oklaskami na horyzoncie zieleń lasu kontrastuje z ciemnym błękitem i szarością chmur widok jest więcej niż przyjemny, mijam kolejnych zawodników.
Jest 10 km a ja mam czas 52min jest ok. wiem, że mogę sobie pozwolić na jeszcze szybszy bieg (przynajmniej na treningach mogłem), biegnę dalej mijam grupkę biegaczy z Torunia kilka słów otuch i postanawiam się oderwać.
Na 13 km mijam Jurka Cibę, pamiętam rok wcześniej jak mnie minął na 25km J(sprinter).
15 tempo 4:30-40, jest dobrze mijam, zbliża się 20 km zostawiłem tam odżywkę, wreszcie jest dopadam i pije słodkawy płyn przynosi uczucie ulgi jeszcze tylko gąbka i można biec dalej. Przed połówką strażacy z wężem, można skorzystać - ja nie korzystam (możliwe, że to był błąd), niebo zachmurzone, chmury dają złudne uczucie chłodu jest jednak duszno.
Na półmetku melduję się z czasem 1:40, czyli 20 minut lepiej niż w roku ubiegłym, postanawiam utrzymać tępo - jest przecież niższe niż na niejednym treningu, do 25 jest ok. postawiłem wszystko na jedną kartę (wóz albo przewóz, 3 godziny takim tempem powinienem wytrzymać resztę mogę nawet przejść), koło 26-27km maszynka zaczyna się zacinać i tempo dramatycznie spada L, jest ciężko - byle do 30 myślę mam tam odżywkę będzie lepiej, przed 30 zostaję wyprzedzony po raz pierwszy przez kilku zawodników w tym jednego z grupki toruńczyków, z którymi biegłem chwilkę na 10 kilometrze, wzajemne słowa otuchy, życzeniaJ. Wreszcie jest 30km i tu miła niespodzianka są banany i cukier(albo jestem taki dobry albo organizatorzy stanęli na wysokości zadania- myślę, że to drugie) łapie wodę banana, kostkę cukru i gąbkę przebiegam jeszcze z 15 m i orientuje się, że to był 30km a ja zostawiłem tu odżywkę wracam jest - stoi na stoliku. Dookoła obsługa maratonu jest jednak małe zamieszanie no i zapomnieli mi podać odżywkę, dosysam się do butelki, łykam cukier i banana teraz wiem, że nie padnę z wyczerpania gdzieś w rowie.
W oddali widać radioteleskop, to widomy znak, że zbliżam się do zakrętu w Różankowie a potem już tylko Toruń. Zbiegam z górki nogi stają się lżejsze zaraz potem podbieg, na początku ostry potem robi się łagodny las po obu stronach drogi nie przepuszcza wiatru ten odcinek jest, więc wyjątkowo trudny, pod górkę zawsze dobrze sobie radziłem tak było i tym razem, przed samym Toruniem bieg zaczyna przypominać wyścig kolarski - raz ja wyprzedzam zawodnika po chwili on mnie i tak sobie człapiemy,(bo biegiem tego bym nie nazwał). Wreszcie Toruń jeszcze tylko wystarczy przebiec 6 km i meta!.
Raźniej robi się na duszy, gdy człowiek słyszy komentatora z mikrofonem, który pozdrawia przebiegających zawodników (słyszałem jak do jednego, który biegł za mną powiedział „Witamy zwycięzcę maratonu!” (prawda, że sympatycznie) J Były oklaski i słowa otuchy.
Jeszcze tylko 2km 195 m, ostatni punkt odżywczy jest tylko woda w butelkach, ale kto na to patrzy J. Wbiegam na Aleje Solidarności ją pachołki widać, że czekają J, mijam plac teatralny zmęczenie ustępuje jeszcze 800m i upragniona meta. Stary rynek - przyspieszam trasa odgrodzona można rozwijać spore prędkości(hehe), oczywiście jak ktoś ma jeszcze siły. Obawiałem się tej końcówki wszak ul. Szeroka zawsze jest zatłoczona na myśl przychodził mi slalom między spacerowiczami. Jeszcze 500m o dziwo mam siły, aby przyspieszać i wyprzedzać, 300m, 200, 100 (tłumy wiwatują) jest, wpadam na metę z czasem 3:52, na mecie ładny złoty medal są banany, woda można odpocząć lub skorzystać z masażu, czekam aż upłynie limit 5 godzin ostatni zawodnicy wbiegają na metę, udaje się do szkoły oddalonej o jakieś 500m - (jak by był 1km to i tak z radością bym się przeszedł)gdzie są szatnie i natryski, jem wyjątkowo smaczną zupkę warzywną z koperkiem pije super piwko, jeszcze tylko prysznic i można udać się na „Piknik Maratoński”(piknik mógłby się odbywać na nowym rynku wtedy ludzi by był znacznie więcej) gra muzyka wręczane są nagrody dla najlepszych toruńczyków, kapituluje o 21:40 i postanawiam, że czas do domu.
Opisze jeszcze moje subiektywne wrażenia: Impreza ściągnęła rekordową liczbę uczestników, (kto nie był niech żałuje) i organizacyjnie stała na znacznie wyższym poziomie niż w ubiegłych latach - brawa dla wszystkich organizatorów, pomocników zawodników i wszystkich tych, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do przedsięwzięcia, któremu na imię „XX Maraton Toruński”.
Mam również nadzieję, iż organizatorzy wsparci wspaniałą toruńską (i nie tylko) publicznością, większymi funduszami od sponsorów i władz miasta, dodając do tego środowisko biegaczy toruńskich (jesteśmy potęgą i to jest fakt niezaprzeczalny J), staną na wysokości zadania i w kolejnych maraton toruński(Chełmno-Toruń) będzie coraz lepszy, krok we właściwym kierunku został zrobiony teraz trzeba utrzymać to tępo.
Dziękuję wszystkim za słowa otuchy na trasie, garść porad przed biegiem, gorący doping na trasie i mecie, do zobaczenia na następnym XXI Maratonie Toruńskim
Ultimus |