|
ORLEN Warsaw Marathon. Najlepiej zorganizowana impreza maratońska w Polsce, a moim zdaniem prawdopodobnie i na świecie (w wielu już startowałem). Ale teraz od początku, niezapomniany wyjazd. Sobota spędzona u rodziny kolegi w okolicach Łowicza z takim „Pasta Party” (wszystko własnej roboty), że tego nie zapomnę (podobnie jak i pierwszej wizyty u nich jeszcze w latach 90).
Sobota rano, +1C, ruszamy w stronę Stadionu Narodowego w Warszawie. Na miejscu wszystko lepiej niż można się było spodziewać. Specjalna strefa, wyznaczony parking, specjalny dla nas namiot, było co zjeść, było i coś ciepłego. Ogromna infrastruktura, prawdziwe miasteczko przy stadionie.
8:43 ruszamy na trasę, jest już 11C ciepła, idealnie. Od startu tradycyjnie bardzo wysokie tempo, zostaje nas mała grupka. Na 8 km już 4x handbike. Kłopoty techniczne ma Zbigniew Wandachowicz i musi zwolnić, na 9 km kilka „progów”, sztywniejszy podjazd i Krystian Giera niespodziewanie odpada. Do końca jadę już podobnie jak przed tygodniem w Poznaniu z Rafałem Wilkiem.
Finisz, bardzo długa prosta przy Stadionie Narodowym. Tego dnia czuję się trochę lepiej w tym elemencie od Rafała i udaje mi się wygrać. Tuż za metą Rafał uderza w ustawioną na samym środku trybunę dla fotoreporterów, ale mam nadzieję że nic mu się nie stało i za tydzień (w Wielką Sobotę) będzie już gotowy, aby razem ze mną godnie reprezentować Szczecin i Polskę we francuskim Rosenau (Alzacja) podczas kolejnego już w tym sezonie startu.
Na mecie obecni byli znajomi, jak i przedstawiciele producenta zwycięskiego handbike Sopur/Quickie, ale również najlepszych moim zdaniem suplementów MonaVie, dzięki którym mogłem przekazać dodatkowe pakiety części ze startujących zawodników na handbike (przyda się).
|
|
| |
|