Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 463 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Pan ambasador – futbol
Autor: KazimierzMusiałowski
Data : 2003-11-28

Kiedy w latach 60- tych rozgrywaliśmy mecze Chełmińska- Mokre, do głowy mi nie przyszło, że będę rozgrywał mecze międzynarodowe. Po zacumowaniu m/s ‘Uniwersytet Wrocławski’ w porcie Genua we Włoszech, pracownicy portu zaproponowali mecz piłkarski. Mieliśmy stroje, buty i czas. Kawalkada aut pod statkiem, na stadionie pompa powitania, światła, kibice. Gram w pomocy, ostra gra, wzywamy ‘panienki’, kiedy coś nam nie wychodzi, ono ‘porka mizeria’...! 2:0 w pierwszej połowie dla włoskiej drużyny. Walczymy, kibice wołają do nas: Lato, Gadocha, Boniek, Lubański, jak to dobrze, że oni tego nie widzą. Przegrywamy 7:2. smutek schodzi z nas we włoskich domach. Dużo jedzenia, wina i miłości do piłki nożnej.

Mój pierwszy rejs, statek m/s ‘Tobruk’. Stocznia Goeteborg w Szwecji. Nudzimy się, co było do sprzedania – sprzedane. Kapitan zamawia mecz z pocztowcami. Na pięknym stadionie dostajemy lanie 5:0, plus jeden kontuzjowany mechanik pojechał do domu. Odbijamy to sobie na pracownikach Volvo. Wygraliśmy. Zaprosili nas do fabryki. Opłacało się wygrać i zobaczyć to cudo. Port Tampa na Florydzie w USA. M/s ‘Kopalnia Jastrzębie’ zabierał kukurydzę do Gdyni. Obok nas stał radziecki tankowiec. Gramy mecz. Klepisko, wyrysowaliśmy boisko, wolni od wacht siedzą na ziemi amerykańskiej, tylko kapitan i politruk z radzieckiego statku mają krzesełka. Gra ostra. Cieśla okrętowy wyżywa się, fauluje. Mitygujemy go. Do przerwy remis. Kilka uwag kapitana i politruka do rosyjskich zawodników i przegrywamy. Po meczu cieszyliśmy się, że kucharz nasz poszedł po drożdże na chleb na rosyjski statek. Wrócił po dwóch dniach. Zmęczony meczem i samogonem.

Smutno i wstyd nam było, kiedy wracając z Japonii, zacumowaliśmy w Vancouver w Kanadzie. W domu Polonii chcieliśmy zamówić mecz, odpowiedzieli nam, że oni to mogą grać, ale z II Reprezentacją Polski. Długo u nich nie gościliśmy. Mile wspominam mecz a Polonią brazylijską w porcie Paranagua. Nas najbardziej interesowała piękniejsza część kibiców, mieszanina polsko – brazylijskiej krwi. Cóż się dziwić, kiedy słyszy się polski język u pięknej czekoladowej dziewczyny. Mecz, który rozegrałem w afrykańskim porcie Freetown w Sierra Leone, przeszedł do historii załóg pływających. Był okres po MŚ w Hiszpanii. Podczas przymusowego postoju statku w tym porcie. Operowano rękę jednego z członków załogi. Częstym gościem na statku był Agent – tubylec. Zachwycony ilością upominków, jakie otrzymał od kapitana, załatwił nam mecz. Zaskakuje nas piękny stadion, kibice , sędziowie. Losowanie stron. Gorąco w powietrzu i na boisku. Robimy częste zmiany, ratuje nas piwo, ale do czasu. Piwo i afrykańskie powietrze ‘rozłożyło’ nas. Przegrywamy 3:9. następnego dnia uradowany Agent przynosi kapitanowi gazetę. Napisano, że reprezentacja Polski przegrała z reprezentacją Freetown, która jest reprezentacją Sierra Leone!

To nie koniec piłkarskie przygody. Podczas pobytu Prezesa PZPN p. Kazimierza Górskiego w Toruniu opowiedziałem o marynarsko – piłkarskim ambasadorowaniu, zakręciła się łezka w oku Pana Kazimierza za ‘tamtą’ reprezentacją, mnie za morzem.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Januszz
06:56
42.195
06:48
jaro109
06:18
biegacz54
05:04
Jarek42
04:24
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |