Wielkimi krokami zbliża się koniec roku, a tym samym domyślny koniec sezonu biegowego. Myślę, że nie tylko ja, ale u wielu biegaczy cykl biegów jest dostosowany do kalendarza rocznego.
Czyli zaczynamy od styczniu do końca lutego. Wtedy to staczamy się ociężale z kanapy ewentualnie z fotela, odlepiamy pilot telewizora od dłoni, przecieramy przekrwione oczy. Wychodzimy na świeże powietrze, naładowani kaloriami zgromadzonymi za świątecznym stołem i osłabieni, napojami wyskokowymi spożytymi w Sylwestra. Najpierw powoli jak żółw ociężale ruszamy po ścieżce ospale...... tak jak rusza lokomotywa Tuwima my robimy rozgrzewkę. Na pierwsze starty w imprezach decydujemy się w zależności od zaangażowania, chęci, możliwości, ilości organizowanych imprez w okolicy i pewnie od miliona jeszcze innych czynników.
Rys.1 - Bieg Urodzinowy Gdyni 2009
Końcówka sezonu to połowa grudnia, kiedy jesteśmy w dobrej formie, a za sobą wspomnienia i kilka udanych, ale też i spalonych występów, posiadamy większe doświadczenie zdobyte podczas biegów i treningów, jesteśmy bogatsi o nowe znajomości i przyjaźnie. Czasem skarceni przez kontuzje, tego naprawdę nikomu nie życzę. Lista startów długa, a średnie czasy biegów coraz lepsze, a może i jakiś rekordzik wpadł.
Jednym słowem statystyki jak marzenie. Sezon często kończymy przypadkowo, właśnie tak, jak ja w tym roku. Już pod koniec sezonu planujemy kilka ostatnich występów i oczywiście ten ostatni, szczególny, który ma być w ukoronowaniem całego sezonu. Podsumowaniem ciężkiej pracy wykonanej na treningach, trudu przezwyciężenia oporu organizmu przed wyjściem w zimny poranek lub jak kto woli deszczowy wieczór.
Osiągnięcie postawionego sobie na początku sezonu lub klarującego się w czasie jego trwania celu. Są też zawodnicy, którzy mają ambicję zakończyć rok spektakularnym osiągnięciem w postaci sukcesu, tak na koniec, albo po prostu bo jest fajna pogoda. Tym razem, znów powodów jest co najmniej tyle samo ilu biegaczy.
Rys.2 - 6 Bieg Gburów Nowy Dwór Gdański
Gdybym miał odnieść się do siebie i swojego planu w mijającym roku to.... w ogóle jest to dla mnie bardzo szczególny rok, ponieważ jest on moim pierwszym pełnym rokiem kalendarzowym który przetrenowałem ,kilka występów na biegach zorganizowanych też było. Nie mogę nie wspomnieć o roku 2008 kiedy to zaczęła się moja przygoda z bieganiem.
Wtedy to kupiłem swoje pierwsze buty biegowe i poznałem trasy biegowe wokół mojego osiedla i trochę dalsze. 2008 to także pierwszy start w biegu ulicznym i pewnie jak u większości z was nerwy, bieg...... i pierwszy medal na piersi, oczywiście za uczestnictwo. Ale dobrze, przecież nie miałem opisywać mojej biografii, tylko coś o prezentach i Świętym.
Końcówka sezonu 2009 została zaplanowana precyzyjnie. Koniec sezonu miał zacząć się w listopadzie, a dokładnie 7 listopada w XIX Biegu Sambora w Tczewie. Osobiście, wielki mój sentyment do tego biegu, gdyż rok wcześniej był to mój debiut jako uczestnika imprez zorganizowanych. Historia zatoczyła więc koło w mini mini cyklu, ale te pierwsze rocznice są szczególne, bo później okrągła jest dopiero piąta rocznica. Kto to wie, co będzie za pięć lat więc chętnie świętujemy roczek. Z tego powodu oczywiście refleksja nad minionym rokiem, odrobina analiz, rachunek tylko zysków, bo jakie mogą być straty z faktu rozpoczęcia amatorskiego truchtania.
Rys.3 - 18 Bieg Kociewski z Polpharmą Starogard Gdański
W dalszej kolejności Gdynia ze swoją dychą z okazji Dnia Niepodległości czyli 11.IX. Tam, walka ze sobą i bólem krzyża w połowie dystansu miałem wrażenie, że stanąłem w miejscu, ale i tak bywa.... w efekcie jeden z gorszych czasów. Za to po biegu masaż. Tutaj muszę pochwalić firmę, która zaproponowała taką usługę w dodatku bezpłatnie i profesjonalnie. Miła niespodzianka i godne naśladowania. 21 listopada pierwszy występ zagraniczny. Absolutnie spontaniczny i niezaplanowany, ale ok.
Dodatkowe doświadczenie i spostrzeżenia z tym związane, ale o tym chciałbym innym razem. I w tym miejscu obiecana historia ze Świętym Mikołajem w roli głównej.
Rys.4 - Bieg Urodzinowy Gdyni 2009
Przede mną 7 Półmaraton św. Mikołajów .Ukoronowanie sezonu, pokonanie bariery dystansu 21,097 km, potwierdzenie mojej progresji wytrzymałościowej, kondycyjnej, utwierdzenie się w słuszności stosowanego treningu i tezy, że pomału do celu, a siłę i wytrzymałość należy budować systematycznie i konsekwentnie..
Wpisowe opłacone, regulamin przeczytany, nadchodzi dzień startu............ i nie pojechałem. Nie wnikam dlaczego, ale po prostu nie mogłem. Masakra. Szkoda zmarnowanej okazji. Tym bardziej, że jest to jeden z tych niezwykłych biegów... każdy wie, że biegnie się w czapce Mikołaja.
Trzy dni później jestem na spacerze i co widzę...... na słupie plakat z zaproszeniem na Bieg w pogoni za Mikołajem, który w dodatku odbędzie się za dwa dni na moim osiedlu, wprost pod moim oknem. Prawie krzyknąłem: pewnie, że startuję!!!!. Na wręczeniu nagród kiedy już siedziałem z dyplomem w dłoni pomyślałem, że ten bieg to fajny prezent od Świętego Mikołaja. Może nie ten idealny, ale udane bardzo sympatyczne i kameralne zakończenie sezonu i częściowo tak jak chciałem bo z Mikołajem w tytule.
Nic nie szkodzi, że uczestników zamiast kilkuset było ok. 12, że dystans był 2,5 km zamiast 21 km, że zamiast pakietu startowego, był dyplom, bo przecież w tym wszystkim najważniejsze jest uczestnictwo. Z prezentami często tak jest, że są bardzo różne i nie zawsze te wymarzone, ale jestem przekonany, że każdy Mikołaj daje te prezenty, jakie ma najlepsze. Pamiętajcie o tym zaglądając już niedługo pod choinkę.
Rys.5 - 47 Bieg Westerplatte Gdańsk
Wszystkim, życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz Szczęśliwego Nowego Roku, wielu udanych startów i naturalnie wspaniałych prezentów.
|