Miałem przyjemność wystartować w maratonie Świnoujście-Wolgast. Pogoda była odpowiednia, czyli chłodno, pochmurnie z lekkim deszcykiem. na starcie honorowym słońce zaczęło się przebijać przez chmury. na starcie ostrym po kilku przemówieniach, słońce paliło mocno. gorąco i parno było na całej trasie maratonu. Podczas rozmów z kolegami, którzy zaliczyli tę trasę kilka razy, zapewniali, że maraton jest trudny no i o dobrym czasie można zapomnieć. Pierwszy odcinek tj. ok. 12km jest dosyć płaski. Kolejne 15-17 km mocno pagórkowate no i jak się okazało zdradliwe. Trasa ładna przebiegająca przez ośrodki wczasowe położone w lesie oraz kilkukilometrowym
odcinkiem nad morzem. Tłumy ludzi biły brawa dopingując zawodnikom. na 30-tym kilometrze złudnie zdawało mi się, że mogę poprawić czas z Dębna 3,50. pobiegłem 5km średnio 4,40-4,50 min/1km. na punkcie żywieniowym /35km/ powietrze zeszło mi całkowicie. na 40-tym km wiedziałem, że przekrocze 4 godziny. dobijające były 2 ostatnie km w Wolgast - mocne wzniesienia no i nokałtujące 150 m przed stadionem, które pokonałem żółwim marszem. 200m na stadionie dla fasonu przebiegłem. Wyobraźcie sobie jakie było moje zmęczenie, gdyż nie zauważyłem kilku cyrkowych słoni na trawniku.
Dopiero widzałem je wracając autobusem. nagrody były mizerne 750 DM za I miejsce oraz 500 DM za rekord trasy.
Polacy zajęli I i II miejsce. startowało ok200 Polaków i 300 Niemców. /około 50% trasy biegło się po miękkim./ medale otrzymali wszyscy na mecie. Zupa fasolowa wyglądała nieapetycznie, więc nie jadłem.
Chciałbym pobiec w Poznaniu ale boli mnie kolano i nie wiem czy je wyleczę.
Tadeusz Szuba |