| | | |
|
| 2011-11-07, 14:22
2011-11-07, 10:47 - mpiotrowski napisał/-a:
Hej, wstępnie planuję pojechać w środę na dłuższe bieganie (2,5-3h) do Przylasku. Wyjazd albo koło 8 rano albo po 14:30)Jakby ktoś chciał dołączyć to dajcie znać :) |
Ja bym reflektował.Obie godziny mi odpowiadają;) |
|
| | | |
|
| 2011-11-07, 18:55
2011-11-07, 10:47 - mpiotrowski napisał/-a:
Hej, wstępnie planuję pojechać w środę na dłuższe bieganie (2,5-3h) do Przylasku. Wyjazd albo koło 8 rano albo po 14:30)Jakby ktoś chciał dołączyć to dajcie znać :) |
Widzę że przygotowania pod Prazską Stówę ruszają ostro:)
|
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2011-11-07, 20:29
2011-11-07, 18:55 - TREBORUS napisał/-a:
Widzę że przygotowania pod Prazską Stówę ruszają ostro:)
|
Plan jest taki, żeby tylko ukończyć w dobrej formie :) A później pewnie do połowy stycznia laba ;) |
|
| | | |
|
| 2011-11-07, 20:32
2011-11-07, 14:22 - Indian84 napisał/-a:
Ja bym reflektował.Obie godziny mi odpowiadają;) |
Super! Tylko jak dzisiaj wyszedłem o 16 z mieszkania to już zaczynało się ciemno robić, więc proponuję poranne bieganie, może nawet trochę wcześniej niż o 8, np. 7:30? |
|
| | | |
|
| 2011-11-08, 10:27
2011-11-07, 20:32 - mpiotrowski napisał/-a:
Super! Tylko jak dzisiaj wyszedłem o 16 z mieszkania to już zaczynało się ciemno robić, więc proponuję poranne bieganie, może nawet trochę wcześniej niż o 8, np. 7:30? |
..7.30 pod "Nowym Światem"..? |
|
| | | |
|
| 2011-11-08, 10:58
|
| | | |
|
| 2011-11-08, 20:09
2011-11-08, 10:58 - mpiotrowski napisał/-a:
pasuje, to do jutra:) |
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2011-11-09, 08:41 głosowanie na Henia Szosta
Men
Thank you for voting!
Alistair Cragg IRL (road running): 15.3%
Bence Pásztor HUN (hammer): 14.2%
Giorgio Rubino ITA (walking): 17.0%
Henryk Szost POL (marathon): 39.3%
Ihor Lyashchenko UKR (walking): 1.3%
Oleksandr Sitkovskyy UKR (marathon): 3.3%
Quentin Bigot FRA (hammer): 4.5%
Siarhei Platonau BLR (cross country): 5.1%
|
|
| | | |
|
| 2011-11-09, 17:11
Dzisiaj raniutko odbyliśmy z Maćkiem P. krosi w Przylsku..spokojne ,relaksacyjne tempo..:)w pięknych okolicznościach przyrody:) biegło się bardzo przyjemnie:) była okazja do wymiany doświadczeń biegowych.Ruszyliśmy ze znanego wszystkim miejsca postojowego przemierzając żółty szlak..po opuszczeniu lasu ruszyliśmy poboczem drogi..niestety szlak jest kiepsko oznaczony..trafiliśmy za to na kolejne skupisko drzewek:) przecinanych przez czerwony szlak rowerowy..Bardzo fajne miejsce:) mniej liści:D fajny długi podbieg..coś nowego niż powtarzające się pętle:)..ogółem wyszło około 2 godzinki 16 minut truchtania:) Oby takich wybiegań jak najwięcej:) |
|
| | | |
|
| 2011-11-09, 18:58 link
|
| | | |
|
| 2011-11-09, 20:06
2011-11-09, 17:11 - Indian84 napisał/-a:
Dzisiaj raniutko odbyliśmy z Maćkiem P. krosi w Przylsku..spokojne ,relaksacyjne tempo..:)w pięknych okolicznościach przyrody:) biegło się bardzo przyjemnie:) była okazja do wymiany doświadczeń biegowych.Ruszyliśmy ze znanego wszystkim miejsca postojowego przemierzając żółty szlak..po opuszczeniu lasu ruszyliśmy poboczem drogi..niestety szlak jest kiepsko oznaczony..trafiliśmy za to na kolejne skupisko drzewek:) przecinanych przez czerwony szlak rowerowy..Bardzo fajne miejsce:) mniej liści:D fajny długi podbieg..coś nowego niż powtarzające się pętle:)..ogółem wyszło około 2 godzinki 16 minut truchtania:) Oby takich wybiegań jak najwięcej:) |
Nic dodać, nic ująć :) Bardzo piękne okoliczności przyrody i zaskakująco ciepło jak na tą porę roku :) |
|
| | | |
|
| 2011-11-10, 00:52 link
2011-11-09, 18:58 - pełzacz napisał/-a:
:) |
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2011-11-10, 07:17
2011-11-10, 00:52 - pełzacz napisał/-a:
nannosze poprawke, jak się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy ;) |
Jaka gościnna ta Nasza Natalka:) |
|
| | | |
|
| 2011-11-10, 11:14
2011-11-10, 07:17 - TREBORUS napisał/-a:
Jaka gościnna ta Nasza Natalka:) |
szczera i troszkę onieśmielona;) |
|
| | | |
|
| 2011-11-10, 11:20 głosowanie na Henia Szosta cd.
Thank you for voting!
Alistair Cragg IRL (road running): 12.0%
Bence Pásztor HUN (hammer): 10.1%
Giorgio Rubino ITA (walking): 12.8%
Henryk Szost POL (marathon): 50.8%
Ihor Lyashchenko UKR (walking): 1.0%
Oleksandr Sitkovskyy UKR (marathon): 2.7%
Quentin Bigot FRA (hammer): 3.0%
Siarhei Platonau BLR (cross country): 7.6%
|
|
| | | |
|
| 2011-11-10, 21:53 Bieszczady..obiecałem to opisuje....
Obiecałem wcześniej napisać kilka słów o biegowym wypadzie w Bieszczady...już po biegu zacząłem sprawdzać mapy..analizować tempo,spalane kalorje,dystans,aby były dostępne w tym opisie pożądane przez wszytstkich biegowe dane...spokojnie przeglądnąłem zdjęcia,i kikla krotnie obejrzałem nagrany przez Anie film...i doszedłem do wniosku..że nie zimno było ważne,nie witer,nie śnieg,nie zbiegi i podbiegi,nie dotarcie do celu..ale najważniejsi byli Anna,Marek,Andrzej ,Robert,,,patrząc na to wszystko z perspektywy czasu..dochodzę do wniosku ..że nie był to tylko wypadzik na bieganko...nie,była to wyprawa..może troszkę krótka..ale za to ogromnie doświadczająca dla jego uczestników...na górze było męcząco,niebezpiecznie,zimno..takie rzeczy łączą ludzi w dziwny sposób.lepiej wtedy w knajpce smakuje piwo,lepiej sie razem truchta i rozmawia.lepeij i bliżej się takiego człowieka czuje.Bardzo dziekuję Wam wszystkim za ten wspólny wyjazd i możliwość bycia z Wami choćby przez tak krótki czas.Dziękuję Ani za to że widząc jakie są warunki zeszła w dół i wracała asfaltem..,Dziekuję Robertowi że był przy Marku kiedy wydażył się wypadek i zaopiekował się nim,aż do przybycia na miejsce noclegu.Dziękuję Andrzejowi który mnie dociskał i zmuszał do parcia na przód w śnieżną zamieć wracając przez Połoniną Caryńską..pamiętam jak kilkakrotnie próbowałem się dodzwonić do Anki gubiąc ciągle zasięg..czy nic jej nie jest i że by jak najszybciej schodziła do drogi bo warunki robią się co raz gorsze...to wszystko było bardzo niesamowite..wręcz nie realne..można powiedzieć traumatyczne przeżycia...zakonczone szczęśliwie w domku..z usmiechami na twarzy...i nogą Marka w bandażu..nie wiem jak Wy to widzicie..ale dla mnie to własnie to wszystko było najważniejsze na tym krótkim wyjezdzie...bo powiem Wam że przez tak krótki moment mocno sie w Wami zżyłem...mam nadzieję że Nasze kolejne wyjazdy będą już lepiej hmmm..dowodzone...i nie bedą to tylko wypadziki na biegania..ale prawdziwe spotkania przyjaciół i gór.Bo tylko góry tak potrafią łączyć ludzi...DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM PRZYJACIELE. |
|
| | | |
|
| 2011-11-10, 22:24
2011-11-10, 21:53 - Indian84 napisał/-a:
Obiecałem wcześniej napisać kilka słów o biegowym wypadzie w Bieszczady...już po biegu zacząłem sprawdzać mapy..analizować tempo,spalane kalorje,dystans,aby były dostępne w tym opisie pożądane przez wszytstkich biegowe dane...spokojnie przeglądnąłem zdjęcia,i kikla krotnie obejrzałem nagrany przez Anie film...i doszedłem do wniosku..że nie zimno było ważne,nie witer,nie śnieg,nie zbiegi i podbiegi,nie dotarcie do celu..ale najważniejsi byli Anna,Marek,Andrzej ,Robert,,,patrząc na to wszystko z perspektywy czasu..dochodzę do wniosku ..że nie był to tylko wypadzik na bieganko...nie,była to wyprawa..może troszkę krótka..ale za to ogromnie doświadczająca dla jego uczestników...na górze było męcząco,niebezpiecznie,zimno..takie rzeczy łączą ludzi w dziwny sposób.lepiej wtedy w knajpce smakuje piwo,lepiej sie razem truchta i rozmawia.lepeij i bliżej się takiego człowieka czuje.Bardzo dziekuję Wam wszystkim za ten wspólny wyjazd i możliwość bycia z Wami choćby przez tak krótki czas.Dziękuję Ani za to że widząc jakie są warunki zeszła w dół i wracała asfaltem..,Dziekuję Robertowi że był przy Marku kiedy wydażył się wypadek i zaopiekował się nim,aż do przybycia na miejsce noclegu.Dziękuję Andrzejowi który mnie dociskał i zmuszał do parcia na przód w śnieżną zamieć wracając przez Połoniną Caryńską..pamiętam jak kilkakrotnie próbowałem się dodzwonić do Anki gubiąc ciągle zasięg..czy nic jej nie jest i że by jak najszybciej schodziła do drogi bo warunki robią się co raz gorsze...to wszystko było bardzo niesamowite..wręcz nie realne..można powiedzieć traumatyczne przeżycia...zakonczone szczęśliwie w domku..z usmiechami na twarzy...i nogą Marka w bandażu..nie wiem jak Wy to widzicie..ale dla mnie to własnie to wszystko było najważniejsze na tym krótkim wyjezdzie...bo powiem Wam że przez tak krótki moment mocno sie w Wami zżyłem...mam nadzieję że Nasze kolejne wyjazdy będą już lepiej hmmm..dowodzone...i nie bedą to tylko wypadziki na biegania..ale prawdziwe spotkania przyjaciół i gór.Bo tylko góry tak potrafią łączyć ludzi...DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM PRZYJACIELE. |
Fajnie było , fajnie Apaczu:)
W takich wyjazdach najważniejsza jest atmosfera i ludzie którzy ja tworzą . Wszystko inne ma drugorzędne znaczenie.
Było super i do powtórki na wiosnę:)
Pozdrówka Czerwonoskóry Bracie:) |
|
| | | |
|
| | | |
|
| 2011-11-10, 23:43
2011-11-10, 21:53 - Indian84 napisał/-a:
Obiecałem wcześniej napisać kilka słów o biegowym wypadzie w Bieszczady...już po biegu zacząłem sprawdzać mapy..analizować tempo,spalane kalorje,dystans,aby były dostępne w tym opisie pożądane przez wszytstkich biegowe dane...spokojnie przeglądnąłem zdjęcia,i kikla krotnie obejrzałem nagrany przez Anie film...i doszedłem do wniosku..że nie zimno było ważne,nie witer,nie śnieg,nie zbiegi i podbiegi,nie dotarcie do celu..ale najważniejsi byli Anna,Marek,Andrzej ,Robert,,,patrząc na to wszystko z perspektywy czasu..dochodzę do wniosku ..że nie był to tylko wypadzik na bieganko...nie,była to wyprawa..może troszkę krótka..ale za to ogromnie doświadczająca dla jego uczestników...na górze było męcząco,niebezpiecznie,zimno..takie rzeczy łączą ludzi w dziwny sposób.lepiej wtedy w knajpce smakuje piwo,lepiej sie razem truchta i rozmawia.lepeij i bliżej się takiego człowieka czuje.Bardzo dziekuję Wam wszystkim za ten wspólny wyjazd i możliwość bycia z Wami choćby przez tak krótki czas.Dziękuję Ani za to że widząc jakie są warunki zeszła w dół i wracała asfaltem..,Dziekuję Robertowi że był przy Marku kiedy wydażył się wypadek i zaopiekował się nim,aż do przybycia na miejsce noclegu.Dziękuję Andrzejowi który mnie dociskał i zmuszał do parcia na przód w śnieżną zamieć wracając przez Połoniną Caryńską..pamiętam jak kilkakrotnie próbowałem się dodzwonić do Anki gubiąc ciągle zasięg..czy nic jej nie jest i że by jak najszybciej schodziła do drogi bo warunki robią się co raz gorsze...to wszystko było bardzo niesamowite..wręcz nie realne..można powiedzieć traumatyczne przeżycia...zakonczone szczęśliwie w domku..z usmiechami na twarzy...i nogą Marka w bandażu..nie wiem jak Wy to widzicie..ale dla mnie to własnie to wszystko było najważniejsze na tym krótkim wyjezdzie...bo powiem Wam że przez tak krótki moment mocno sie w Wami zżyłem...mam nadzieję że Nasze kolejne wyjazdy będą już lepiej hmmm..dowodzone...i nie bedą to tylko wypadziki na biegania..ale prawdziwe spotkania przyjaciół i gór.Bo tylko góry tak potrafią łączyć ludzi...DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM PRZYJACIELE. |
Taaa. To teraz jak ja to widziałem. Być może fajnie było podczas wpólnych wypraw do knajpy, wpólne piwkowanie lub wspólne noclegi w wynajętych pokojach. Tego nie wiem, nie było mnie tam. Ale umówiliśmy się rano w Ustrzykach Górnych na "wspólne" bieganie. Plan: Przez Caryńską i Wetlińską do Kalnicy. Zaczynaliśmy w Ustrzykach w deszczu, już w lesie śnieg, a powyżej granicy lasu prawdziwa zima. Niestety mgła zasłoniła wszystko to co uwielbiam w górach. Szczegóły na filmie Ani. Maciek z Andrzejem napierali mocno i szybklo zniknęli. Marek gonił ich i także zniknął we mgle. Z Robertem utrzymywałem kontakt wzrokowy choć nie było łatwo i do tego musiałem się zatrzymywać. Ania została daleko z tyłu. Myślę: O co chodzi? Gdzie ta wspólna wyprawa? A teraz trochę pogdybam. Kto ratowałby Anię gdyby skręciła nogę i nie mogła sama zejść ze szlaku?? Pomogli by PRZYJACIELE?? Nie, ponieważ byli daleko z przodu. Robert ma świetną kondycję, ale i jemu mogłaby przydarzyć się przygoda. Marek jest tego przykładem. Gdy dotarliśmy do Chatki Puchatka okazało się, że plany wzięły w łeb. Chłopaki wracają do Ustrzyk. To jeszcze można zrozumieć. Pogoda była fatalna. Ale znów Maciej i Andrzej wyrywają sami do przodu zostawiając resztę. Odechciało mi się w tym momencie umawianie na takie "wspólne" bieganie. Chętnie umówię się na piwko, może być i w górach, ale nie powtórzę drugi raz takiego treningu... tak dziwnie dowodzonego... |
|
| | | |
|
| 2011-11-11, 09:27
2011-11-10, 23:43 - Wojtek_Tri napisał/-a:
Taaa. To teraz jak ja to widziałem. Być może fajnie było podczas wpólnych wypraw do knajpy, wpólne piwkowanie lub wspólne noclegi w wynajętych pokojach. Tego nie wiem, nie było mnie tam. Ale umówiliśmy się rano w Ustrzykach Górnych na "wspólne" bieganie. Plan: Przez Caryńską i Wetlińską do Kalnicy. Zaczynaliśmy w Ustrzykach w deszczu, już w lesie śnieg, a powyżej granicy lasu prawdziwa zima. Niestety mgła zasłoniła wszystko to co uwielbiam w górach. Szczegóły na filmie Ani. Maciek z Andrzejem napierali mocno i szybklo zniknęli. Marek gonił ich i także zniknął we mgle. Z Robertem utrzymywałem kontakt wzrokowy choć nie było łatwo i do tego musiałem się zatrzymywać. Ania została daleko z tyłu. Myślę: O co chodzi? Gdzie ta wspólna wyprawa? A teraz trochę pogdybam. Kto ratowałby Anię gdyby skręciła nogę i nie mogła sama zejść ze szlaku?? Pomogli by PRZYJACIELE?? Nie, ponieważ byli daleko z przodu. Robert ma świetną kondycję, ale i jemu mogłaby przydarzyć się przygoda. Marek jest tego przykładem. Gdy dotarliśmy do Chatki Puchatka okazało się, że plany wzięły w łeb. Chłopaki wracają do Ustrzyk. To jeszcze można zrozumieć. Pogoda była fatalna. Ale znów Maciej i Andrzej wyrywają sami do przodu zostawiając resztę. Odechciało mi się w tym momencie umawianie na takie "wspólne" bieganie. Chętnie umówię się na piwko, może być i w górach, ale nie powtórzę drugi raz takiego treningu... tak dziwnie dowodzonego... |
Wybacz Wojtku że Cię jakoś przez niedopatrzenie pominąłem.Hmmm...Jeżeli chodzi o "rozłączenie" się na Połoninie..to fakt że nie nocowałeś z Nami i nie byłeś przy naszym umawianiu się "jak i co" podczas biegu,wiele zmienia...Myślę że co najmniej wyraznie zaznaczyłem wszystkim..(oczywiście nie w tonie nakazu)co może się dziać na Połoninie..chociaż to co sie działo przerosło moje oczekiwania.Mianowicie powiedziałem że nie musimy w żaden sposób forsować tępa na podejściu..ponieważ pod górę będzie gorąco..a od wiatru będziemy osłonięci lasem..natomiast na Połoninie..nie ma zmiłuj i każdy prze ile może bez zbędnych postojów.Poradziłem Wszystkim by wzięli telefony,i dodatkowo wpisali sobie nr.GOPR.Omówiliśmy też kilka razy trasę..zaznaczyłem gdzie jeżeli ktoś czuje że nie da rady zejść..jak wracać i gdzie ewentualnie szukać pomocy..nie wspomnę o zabraniu foli NRC Omówiliśmy także sprawę tego jak jest plan biegu i w których"bezpiecznych punktach" |
|
| | | |
|
| 2011-11-11, 09:45
.C.D.....plan ten może ulec zmianie.Tak,można było dogadać to wszystko lepiej,można było więcej przed wyjazdem powiedzieć jak skrajna może być tam pogoda(chociaż o tym też mówiliśmy),i czuje wyrzuty sumienia że tego nie zrobiliśmy.Nie uważałem się też w tej ekipie za "największego znawcę gór i biegacza" więc nie chciałem by moje uwagi kogoś dotknęły lub zostały wzięte za jakieś wymądrzanie się.W czasie biegu decyzje czy biec dalej,czy zawracam,czy skracamy trasę konsultowałem jedynie z Andrzejem.Szkoda że nie byłeś przy tym jak omawialiśmy trasę,plan itp. bo z pewnością dał byś nam wszystkim jakieś dobre pomysły jak sprawić by to bieganie było bezpieczniejsze.Jeżeli chodzi o Anie..to myslę że to co Ona sama powiedział przed biegiem też jest ważne wobec tego co napisałeś mmm ..jak by nie patrzeć mój temat.Ale myslę że to już z Nia powinieneś ewentualnie rozmawiać.Nie wiem czy Wojtku było Ci na górze zimno,czy na dole podchodząc przemokły Ci buty a pozniej na górze zamarzały w nich palce...ale mi tak i nie miałem zamiaru robić postojów na górze..oczywiście gdy by coś sie stało zareagował bym,ja na szczęście folie NRC miałem...,naładowany tel.ipt.:)a i myslę że moja "skromna" wiedza z zakresu udzielania pomocy (również w górach) była by pomocna.A co do Piwkowania i "Wiśniowania" na miejscu..to myślę że byłem raczej tym który mniej się udzielał w tym temacie.W razie czego jednak zapraszam do polemizowania na temat tego wyjazdu także krytycznym okiem.Pozdrawiam. |
|