|
POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2013-07-20, 19:25
2013-07-20, 18:26 - Andrzej Cisek napisał/-a:
Andrzej Partyka - 22h00:21,3. Miejsce 82 :) |
GRATULACJE!!! dla Grześka, Janusza i Andrzejka.
Maciek ciągle walczy na trasie trzymajmy kciuki, powinien niebawem pojawić się na mecie:) |
| | | | | |
| 2013-07-20, 19:29 Masakra!!!
Kto by pomyślał, że Rzeszów to kolebka ultrasów. Mam nadzieję, że do was dołączę. GRATKI dla wszystkich, którzy są na mecie, ale oczywiście szczególnie dla Roberta. |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-07-20, 19:31
2013-07-20, 19:25 - mgajews napisał/-a:
GRATULACJE!!! dla Grześka, Janusza i Andrzejka.
Maciek ciągle walczy na trasie trzymajmy kciuki, powinien niebawem pojawić się na mecie:) |
Maciek już skończył
Czas 49h15:03,2, miejsce 37
Wszyscy nasi ukończyli :) |
| | | | | |
| 2013-07-20, 20:31
Gratulacje Panowie!!!
Robert jesteś Mistrz!!! |
| | | | | |
| 2013-07-20, 21:36
2013-07-20, 19:31 - Andrzej Cisek napisał/-a:
Maciek już skończył
Czas 49h15:03,2, miejsce 37
Wszyscy nasi ukończyli :) |
Maciek zajął 26 miejsce! Wielkie Gratulacje Maćku!!!
Trudno sobie to wszystko czeggo dokonaliście wyobrazić:)
pozdrawiam i podziwiam |
| | | | | |
| 2013-07-21, 07:57
Wyniki B7S - 223 km
10 Sroka Wojciech 40h24:26,8
38 Piotrowski Maciej 49h15:03,2
Wyniki KBL - 103 km
2 Korab Robert 13h16:28,7
38 Surowiec Grzegorz 17h29:31,0
41 Mikołajczyk Henryk 18h13:41,4
47 Wacnik Janusz 18h45:19,8
72 Nabożna Ewelina 20h59:25,6
82 PARTYKA ANDRZEJ 22h00:21,3
Wielkie gratulacje dla wszystkich, dla Henia, Grześka i Andrzeja udanego debiutu ultra.
Robert wielki szacunek, 2 miejscem zaznaczyłeś Rzeszów na biegowej mapie ultrasów. Zaczną teraz ludzie zjeżdżać z całej Polski na treningi do Rzeszowa.
|
| | | | | |
| 2013-07-21, 11:49 GRATULACJE od tarnobrzeskich WITARowców!!
2013-07-21, 07:57 - GrzegorzS napisał/-a:
Wyniki B7S - 223 km
10 Sroka Wojciech 40h24:26,8
38 Piotrowski Maciej 49h15:03,2
Wyniki KBL - 103 km
2 Korab Robert 13h16:28,7
38 Surowiec Grzegorz 17h29:31,0
41 Mikołajczyk Henryk 18h13:41,4
47 Wacnik Janusz 18h45:19,8
72 Nabożna Ewelina 20h59:25,6
82 PARTYKA ANDRZEJ 22h00:21,3
Wielkie gratulacje dla wszystkich, dla Henia, Grześka i Andrzeja udanego debiutu ultra.
Robert wielki szacunek, 2 miejscem zaznaczyłeś Rzeszów na biegowej mapie ultrasów. Zaczną teraz ludzie zjeżdżać z całej Polski na treningi do Rzeszowa.
|
| | | | |
| | | | | |
| 2013-07-22, 08:18
Dzięki Wszystkim za miłe słówka:))
Podświadomie czułem Wasze wsparcie w trakcie biegu co dodawało mi w kryzysowych momentach wielu sił.
Dałem z siebie maksa. Do samego końca nie wiedziałem jaką przewagę mam nad trzecim więc pomimo ogromnego zmęczenia i ołowianych nóg cisnąłem do samej mety:)
Ogromnie się ciesze z mojego wyniku. To niewątpliwie mój największy biegowy sukces:)
Bardzo dziękuje Mareczkowi Gajewskiemu za pożyczenie czołówki. Na nocnym fragmencie trasy była nieoceniona i bardzo mi pomogła!!!
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i jeszcze raz dzięki:) |
| | | | | |
| 2013-07-22, 09:27
2013-07-21, 07:57 - GrzegorzS napisał/-a:
Wyniki B7S - 223 km
10 Sroka Wojciech 40h24:26,8
38 Piotrowski Maciej 49h15:03,2
Wyniki KBL - 103 km
2 Korab Robert 13h16:28,7
38 Surowiec Grzegorz 17h29:31,0
41 Mikołajczyk Henryk 18h13:41,4
47 Wacnik Janusz 18h45:19,8
72 Nabożna Ewelina 20h59:25,6
82 PARTYKA ANDRZEJ 22h00:21,3
Wielkie gratulacje dla wszystkich, dla Henia, Grześka i Andrzeja udanego debiutu ultra.
Robert wielki szacunek, 2 miejscem zaznaczyłeś Rzeszów na biegowej mapie ultrasów. Zaczną teraz ludzie zjeżdżać z całej Polski na treningi do Rzeszowa.
|
Gratulacje - ogromny wyczyn - pełen podziw! Pozdrawiam:) |
| | | | | |
| 2013-07-22, 09:38
2013-07-22, 09:27 - GazEla napisał/-a:
Gratulacje - ogromny wyczyn - pełen podziw! Pozdrawiam:) |
Dołączam się do gratulacji dla biegowych twardzieli z Rzeszowa:-) |
| | | | | |
| 2013-07-22, 09:51
2013-07-22, 09:38 - DarkTri napisał/-a:
Dołączam się do gratulacji dla biegowych twardzieli z Rzeszowa:-) |
A propos-ja wczoraj zaliczyłem TriMan-a na dystansie olimpijskim. Zawody, po raz pierwszy, odbywały się pod Wrocławiem, w Mietkowie. Rejon wymarzony do uprawiania triathlonu. Praktycznie, cała polska czołówka stawiła się na Mistrzostwa Polski i było na co popatrzeć;-)
Jestem zadowolony ze startu (3:02:30) i mogło byc lepiej ale upał i ma końcówce 1,5km podbieg mnie wykończył. Wreszcie dobrze popłynałem (>1,6km w 31:30) i dobrze pojechałem (1:18:50), niestety nie udało się złamać 3h. Muszę potrenować bieganie:-) |
| | | | | |
| 2013-07-22, 11:43
Cześć! Wielkie ale to wielkie dzięki za kibicowanie na forum i nie tylko. W czasie biegu miałem "hotlinię" z żoną, która na bieżąca zdawała relację z postępów innych i tego co się dzieje na forum i Facebooku :) Wiadomość o tym, że Robert walczy o podium a Wojtek coraz bliżej jest pierwszej dychy to był jak solidny motywacyjny kopniak w tyłek żeby iść dalej :)
A co do biegu to na pewno najtrudniejszy bieg w życiu, i pierwszy w którym byłem przynajmniej dwa razy bardzo bliski zejścia. Największym problemem okazały się problemy żołądkowe. Jak to szło po kolei:
1 odcinek Stronie Śląskie - Długopole Zdrój
Początek bardzo fajnie się biegnie. Nawet zaczynają mnie dopadać myśli że może trochę za szybko, ale cały czas na dużym komforcie się poruszałem. Trochę tylko przesuwały się kilometry kolejnych punktów. Okazało się, że tylko ten odcinek był dłuższy bodajże o 6 km niż to wynikało z rozpiski. Organizator skrócił przez to kolejny, żeby nie okazało się że robimy 240 km. A i tak wyszło mi z zapisu (i inni zawodnicy też to potwierdzali) że trasa miała w sumie ok. 235 km. Punkty odżywcze były monotonne (banany, arbuzy, orzeszki, rodzinki, wafelki, żelki). Ogólnie ten odcinek miło wspominam.
2 odcinek - Długopole Zdrój - Kudowa Zdrój
Pierwsza informacja to skrócenie trasy, ale pomimo tego i tak nominalnie po skróceniu wyszło mniej więcej tyle km ile organizator na niego przewidywał. Cały odcinek wspominam fatalnie ze względu na problemy żołądkowe. Przez ciągłe wizyty w krzakach słabiutki się czułem zwłaszcza na podejściach. Także niekończące się zejście z Velka Destna asfaltem w upale dobijało. Po tym odcinku, w Kudowie najwięcej osób zeszło z trasy o ile dobrze zarejestrowałem. Też w tym miejscu byłem bardzo bliski zejścia. Chyba uratował mnie sklepik na 10 km przed Kudową, taka fajna buda w środku zadupia, gdzie spora gromadka raczyła się piwem i innymi specjałami. Ja postawiłem na colę, wodę mineralną co dodało trochę otuchy i poszedłem dalej.
3. Odcinek Kudowa Zdrój - Bardo
W Kudowie postanowiłem dać odpocząć sobie i żołądkowi, trochę normalnego jedzenia wszamałem. Postarałem się też przespać ale nie wyszło. Zwlokłem się więc dalej. Żołądek odżył więc do Pasterki nawet fajnie mi się szło. Tam jeszcze dali pyszny makaron z mięsem, zjadłem dwie porcje i w jeszcze lepszym nastroju śmignąłem dalej. Raptem jednak 3 km dalej, po wejściu na Strzeliniec zdarzyła się katastrofa. Po wypiciu kubka gorącej herbaty żołądek się ponownie zbuntował i zwrócił całą zawartość poprzedniego punktu... Od tego momentu kolejne 40-50 km to było człapanie na granicy sił. Noc miałem słabiutką ponownie, pamiętam jak przez mgłę jak wyprzedzali mnie pierwszy KBL-owcy. Niesamowite wrażenie sprawiło jakim tempem leciało trzech pierwszych zawodników, Robert przy nich (mijał mnie będąc na 9 miejscu) można powiedzieć że przy ich tempie truchtał. Ale jak się okazało później taktyka Roberta była jak najbardziej słuszna, bo tamtych odcięło a dla Roberta znalazło się miejsce na podium:))) Generalnie fajnie że tą samą trasą leciały dwa biegi, przynajmniej coś się działo. Jeden z zawodników KBL bardzo sympatycznie się zachował, bo zatrzymał się przy mnie, zagadał i dobrą chwilę lecieliśmy razem. Nawet się zmobilizowałem do biegu wtedy. Stwierdził, że na czasie mu nie zależy tylko pomaga tym co biegną B7Sz zbierając ich z trasy i mobilizując :) Wielkie dzięki Kolego, chociaż zupełnie nie pamiętam imienia ani numeru. Później mijał mnie jeszcze Janusz Wacnik, z którym próbowałem chwilę dotrzymać kroku, ale żołądek ponownie dawał znać, że to nie pora na bieganie.... Ten odcinek dłużył się niemiłosiernie. Jeszcze na punkcie odżywczym w Ścinawce Średniej zapomniałem kijków i musiałem nadłożyć razem 3,5 km. Tu też minął mnie Andrzej, który też dodał otuchy:) Jak już zaczęło świtać to jakoś pozbierałem się do kupy, żołądek też stracił już chyba do mnie cierpliwość, stwierdził że i tak nie wygra więc odpuścił i zaczął normalnie wchłaniać co tam dorzucałem. Łącznie ten odcinek wyszedł mi 76 km, gdzie wg organizatorów miał mieć 68 km (dodatkowe 3,5 km to moja wtopa).
4 odcinek Bardo - Lądek Zdrój
W końcu normalnie funkcjonując mogłem zacząć trochę żwawiej napierać. Było już jasno, więc myślałem że problemów już nie będzie po dwóch nieprzespanych nocach. To się trochę zdziwiłem, zasypiając w marszu (okazało się że nie tylko to była moja przypadłość). Często towarzyszyło mi uczucie jakbym stał gdzieś z boku i generalnie nie kontaktował po co, gdzie i dokąd idę :) heh... na FB nieprzypadkowo nazwano nasze zawody "biegiem zombie". Na 24 km jakoś zgadał się ze mną Tomek z Krakowa, z którym już dobiegłem (doszedłem) do mety. Pewnie na tym straciłem ok. 2 godzin, bo jakoś miałem siły żeby nawet podbiegać pod lekkie pochyłości, nie mówiąc już o staczaniu się w dół. Ale jakoś tak się dobrze szło razem, gadało, kolega załatwił kawę na ostatnim punkcie przed metą więc już solidarnie idąc zameldowaliśmy się na pozycjach 36-37. Ogólnie mega radość i wzruszenie na mecie.
Wielkie dzięki dla Roberta, Andrzeja, Wojtka i Janusza za obecność i doping na mecie :))) A po biegu skoczyliśmy na pizzę, gdzie po zjedzeniu dwóch kawałków prawie odpłynąłem, po wysiłku zasłużone piwko i 10h spania :)
I kilka słów podsumowania:
W czasie biegu chyba setki razy myślałem, że na co mi coś takiego, było lecieć setkę i pić piwo na mecie z chłopakami. Że nigdy więcej i w ogóle, najlepiej to zejść z trasy. Dzisiaj jak czuję że nic nie boli, nic nie dolega, nie ma żadnych odcisków, to jakoś tak już kombinuję jak rozegrać kolejny bieg. Takie bieganie jednak wciąga :)))
Fajnie mi się sprawdziło zostawianie na przepaki Coli. Na każdy po dwie puszki. Jedna jako nagroda za dojście do punktu, a druga do plecaka na chwile kryzysu :) Oj pamiętam nietęgą minę chłopaków jak mnie mijali, gdy w upale wyłożyłem się na trawce w cieniu i delektowałem się napojem. Żeby nie było, że samolub to chciałem poczęstować.
Kilka osób, w tych dwójka znajomych zeszła przez zmasakrowane stopy. Tutaj nie ma chyba uniwersalnych rozwiązań. Mi się od kilku biegów sprawdza (o czym już pisałem) srebrna taśma i sudocreem. Daję obok zdjęcie butów, w których biegłem pierwsze 130km. Moje ulubione NB110, już mocno zdezelowane. Niestety musiałem je zmienić bo przez dziury w siatce wlatywało dużo śmieci do środka.
To jeszcze raz wielkie dzięki za trzymanie kciuków i doping :)))
|
| | | | |
| | | | | |
| 2013-07-22, 12:19
| | | | | |
| 2013-07-22, 13:19
2013-07-22, 09:38 - DarkTri napisał/-a:
Dołączam się do gratulacji dla biegowych twardzieli z Rzeszowa:-) |
Ja także!! Brawo!Brawo!Brawo! :D |
| | | | | |
| 2013-07-22, 13:37
2013-07-22, 11:43 - mpiotrowski napisał/-a:
Cześć! Wielkie ale to wielkie dzięki za kibicowanie na forum i nie tylko. W czasie biegu miałem "hotlinię" z żoną, która na bieżąca zdawała relację z postępów innych i tego co się dzieje na forum i Facebooku :) Wiadomość o tym, że Robert walczy o podium a Wojtek coraz bliżej jest pierwszej dychy to był jak solidny motywacyjny kopniak w tyłek żeby iść dalej :)
A co do biegu to na pewno najtrudniejszy bieg w życiu, i pierwszy w którym byłem przynajmniej dwa razy bardzo bliski zejścia. Największym problemem okazały się problemy żołądkowe. Jak to szło po kolei:
1 odcinek Stronie Śląskie - Długopole Zdrój
Początek bardzo fajnie się biegnie. Nawet zaczynają mnie dopadać myśli że może trochę za szybko, ale cały czas na dużym komforcie się poruszałem. Trochę tylko przesuwały się kilometry kolejnych punktów. Okazało się, że tylko ten odcinek był dłuższy bodajże o 6 km niż to wynikało z rozpiski. Organizator skrócił przez to kolejny, żeby nie okazało się że robimy 240 km. A i tak wyszło mi z zapisu (i inni zawodnicy też to potwierdzali) że trasa miała w sumie ok. 235 km. Punkty odżywcze były monotonne (banany, arbuzy, orzeszki, rodzinki, wafelki, żelki). Ogólnie ten odcinek miło wspominam.
2 odcinek - Długopole Zdrój - Kudowa Zdrój
Pierwsza informacja to skrócenie trasy, ale pomimo tego i tak nominalnie po skróceniu wyszło mniej więcej tyle km ile organizator na niego przewidywał. Cały odcinek wspominam fatalnie ze względu na problemy żołądkowe. Przez ciągłe wizyty w krzakach słabiutki się czułem zwłaszcza na podejściach. Także niekończące się zejście z Velka Destna asfaltem w upale dobijało. Po tym odcinku, w Kudowie najwięcej osób zeszło z trasy o ile dobrze zarejestrowałem. Też w tym miejscu byłem bardzo bliski zejścia. Chyba uratował mnie sklepik na 10 km przed Kudową, taka fajna buda w środku zadupia, gdzie spora gromadka raczyła się piwem i innymi specjałami. Ja postawiłem na colę, wodę mineralną co dodało trochę otuchy i poszedłem dalej.
3. Odcinek Kudowa Zdrój - Bardo
W Kudowie postanowiłem dać odpocząć sobie i żołądkowi, trochę normalnego jedzenia wszamałem. Postarałem się też przespać ale nie wyszło. Zwlokłem się więc dalej. Żołądek odżył więc do Pasterki nawet fajnie mi się szło. Tam jeszcze dali pyszny makaron z mięsem, zjadłem dwie porcje i w jeszcze lepszym nastroju śmignąłem dalej. Raptem jednak 3 km dalej, po wejściu na Strzeliniec zdarzyła się katastrofa. Po wypiciu kubka gorącej herbaty żołądek się ponownie zbuntował i zwrócił całą zawartość poprzedniego punktu... Od tego momentu kolejne 40-50 km to było człapanie na granicy sił. Noc miałem słabiutką ponownie, pamiętam jak przez mgłę jak wyprzedzali mnie pierwszy KBL-owcy. Niesamowite wrażenie sprawiło jakim tempem leciało trzech pierwszych zawodników, Robert przy nich (mijał mnie będąc na 9 miejscu) można powiedzieć że przy ich tempie truchtał. Ale jak się okazało później taktyka Roberta była jak najbardziej słuszna, bo tamtych odcięło a dla Roberta znalazło się miejsce na podium:))) Generalnie fajnie że tą samą trasą leciały dwa biegi, przynajmniej coś się działo. Jeden z zawodników KBL bardzo sympatycznie się zachował, bo zatrzymał się przy mnie, zagadał i dobrą chwilę lecieliśmy razem. Nawet się zmobilizowałem do biegu wtedy. Stwierdził, że na czasie mu nie zależy tylko pomaga tym co biegną B7Sz zbierając ich z trasy i mobilizując :) Wielkie dzięki Kolego, chociaż zupełnie nie pamiętam imienia ani numeru. Później mijał mnie jeszcze Janusz Wacnik, z którym próbowałem chwilę dotrzymać kroku, ale żołądek ponownie dawał znać, że to nie pora na bieganie.... Ten odcinek dłużył się niemiłosiernie. Jeszcze na punkcie odżywczym w Ścinawce Średniej zapomniałem kijków i musiałem nadłożyć razem 3,5 km. Tu też minął mnie Andrzej, który też dodał otuchy:) Jak już zaczęło świtać to jakoś pozbierałem się do kupy, żołądek też stracił już chyba do mnie cierpliwość, stwierdził że i tak nie wygra więc odpuścił i zaczął normalnie wchłaniać co tam dorzucałem. Łącznie ten odcinek wyszedł mi 76 km, gdzie wg organizatorów miał mieć 68 km (dodatkowe 3,5 km to moja wtopa).
4 odcinek Bardo - Lądek Zdrój
W końcu normalnie funkcjonując mogłem zacząć trochę żwawiej napierać. Było już jasno, więc myślałem że problemów już nie będzie po dwóch nieprzespanych nocach. To się trochę zdziwiłem, zasypiając w marszu (okazało się że nie tylko to była moja przypadłość). Często towarzyszyło mi uczucie jakbym stał gdzieś z boku i generalnie nie kontaktował po co, gdzie i dokąd idę :) heh... na FB nieprzypadkowo nazwano nasze zawody "biegiem zombie". Na 24 km jakoś zgadał się ze mną Tomek z Krakowa, z którym już dobiegłem (doszedłem) do mety. Pewnie na tym straciłem ok. 2 godzin, bo jakoś miałem siły żeby nawet podbiegać pod lekkie pochyłości, nie mówiąc już o staczaniu się w dół. Ale jakoś tak się dobrze szło razem, gadało, kolega załatwił kawę na ostatnim punkcie przed metą więc już solidarnie idąc zameldowaliśmy się na pozycjach 36-37. Ogólnie mega radość i wzruszenie na mecie.
Wielkie dzięki dla Roberta, Andrzeja, Wojtka i Janusza za obecność i doping na mecie :))) A po biegu skoczyliśmy na pizzę, gdzie po zjedzeniu dwóch kawałków prawie odpłynąłem, po wysiłku zasłużone piwko i 10h spania :)
I kilka słów podsumowania:
W czasie biegu chyba setki razy myślałem, że na co mi coś takiego, było lecieć setkę i pić piwo na mecie z chłopakami. Że nigdy więcej i w ogóle, najlepiej to zejść z trasy. Dzisiaj jak czuję że nic nie boli, nic nie dolega, nie ma żadnych odcisków, to jakoś tak już kombinuję jak rozegrać kolejny bieg. Takie bieganie jednak wciąga :)))
Fajnie mi się sprawdziło zostawianie na przepaki Coli. Na każdy po dwie puszki. Jedna jako nagroda za dojście do punktu, a druga do plecaka na chwile kryzysu :) Oj pamiętam nietęgą minę chłopaków jak mnie mijali, gdy w upale wyłożyłem się na trawce w cieniu i delektowałem się napojem. Żeby nie było, że samolub to chciałem poczęstować.
Kilka osób, w tych dwójka znajomych zeszła przez zmasakrowane stopy. Tutaj nie ma chyba uniwersalnych rozwiązań. Mi się od kilku biegów sprawdza (o czym już pisałem) srebrna taśma i sudocreem. Daję obok zdjęcie butów, w których biegłem pierwsze 130km. Moje ulubione NB110, już mocno zdezelowane. Niestety musiałem je zmienić bo przez dziury w siatce wlatywało dużo śmieci do środka.
To jeszcze raz wielkie dzięki za trzymanie kciuków i doping :)))
|
Wielki szacun Maćku za to czego dokonaliście razem z Wojtkiem. Chylę czoła i kłaniam się nisko!!!!
Podziwiam Was i wielce gratuluję!!!
Gratuluję również pozostałym Naszym biegnącym w festiwalu. Dla wielu z Nich było to pierwsze zmierzenie się z setką.
Dziękuję bardzo mojej ekipie z którą miałem przyjemnośś spędzić niezapomnianych kilka dni na Ziemii Kłodzkiej ( Andrzej, Janusz. Maciek, Wojtek)
To był super łikend w wielu aspektach:)) |
| | | | | |
| 2013-07-22, 14:08
2013-07-22, 13:37 - TREBORUS napisał/-a:
Wielki szacun Maćku za to czego dokonaliście razem z Wojtkiem. Chylę czoła i kłaniam się nisko!!!!
Podziwiam Was i wielce gratuluję!!!
Gratuluję również pozostałym Naszym biegnącym w festiwalu. Dla wielu z Nich było to pierwsze zmierzenie się z setką.
Dziękuję bardzo mojej ekipie z którą miałem przyjemnośś spędzić niezapomnianych kilka dni na Ziemii Kłodzkiej ( Andrzej, Janusz. Maciek, Wojtek)
To był super łikend w wielu aspektach:)) |
Kurcze, nie skojarzyłem terminu Waszego biegu z moim tri, a byłem dosłownie o rzut beretem od Was (Wałbrzych, Jedlina Zdrój, itp.)Szkoda, że nie mogłem podopingować. Jeszcze raz gratuluję!:-) |
| | | | | |
| 2013-07-22, 15:04
2013-07-22, 14:08 - DarkTri napisał/-a:
Kurcze, nie skojarzyłem terminu Waszego biegu z moim tri, a byłem dosłownie o rzut beretem od Was (Wałbrzych, Jedlina Zdrój, itp.)Szkoda, że nie mogłem podopingować. Jeszcze raz gratuluję!:-) |
O widzisz, to nie miałeś daleko. Gratki za Triathlon!
I jeszcze jedna kwestia, przemyślałem, przeanalizowałem i jednak nie podejmę się startu w Chudym Wawrzyńcu i tydzień później w Ultra Granią Tatr. Ponieważ zależy mi na tym drugim biegu, zgodnie z regulaminem mogę oddać komuś miejsce w Chudym Wawrzyńcu (zapisałem się przy najniższej kwocie startowego 100 zł). Jakby ktoś był z Was chętny to proszę o info. |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-07-22, 15:22
2013-07-21, 07:57 - GrzegorzS napisał/-a:
Wyniki B7S - 223 km
10 Sroka Wojciech 40h24:26,8
38 Piotrowski Maciej 49h15:03,2
Wyniki KBL - 103 km
2 Korab Robert 13h16:28,7
38 Surowiec Grzegorz 17h29:31,0
41 Mikołajczyk Henryk 18h13:41,4
47 Wacnik Janusz 18h45:19,8
72 Nabożna Ewelina 20h59:25,6
82 PARTYKA ANDRZEJ 22h00:21,3
Wielkie gratulacje dla wszystkich, dla Henia, Grześka i Andrzeja udanego debiutu ultra.
Robert wielki szacunek, 2 miejscem zaznaczyłeś Rzeszów na biegowej mapie ultrasów. Zaczną teraz ludzie zjeżdżać z całej Polski na treningi do Rzeszowa.
|
WIELKIE GRATULACJE!
Jesteście ludźmi z żelaza. BRAWO. |
| | | | | |
| 2013-07-24, 11:15 VIII Pielgrzymka Biegowa Rzeszów-Tarnobrzeg-Jasna Góra
2013-07-04, 21:42 - mgajews napisał/-a:
Oczywiście jest, to już 8 rok, jak biegamy z Rzeszowa na Jasną Górę. Jednak pierwszy bieg odbył się rok wcześniej, gdy grupka rzeszowskich maratończyków dołączyła do przyjaciół z klubu Witar Tarnobrzeg by wspólnie dobiec do Matki.
Jeśli ktoś chciałby poznać historię rzeszowskiego, biegowego pielgrzymowania i nie tylko, polecam link.
Pozdrawiam
|
To już w ten piątek, 26 lipca wyrusza VIII Pielgrzymka Biegowa Rzeszów-Tarnobrzeg-Jasna Góra.
Start z przed kościoła Opatrzności Bożej na Rzeszów-Nowe Miasto po mszy o godz. 7:00.
Serdecznie zapraszamy Wszystkich aby swoją obecnością przyłączyli się do nas na starcie a niektórzy potowarzyszą nam w przebiegnięciu kilku km przez miasto. Będziemy biec przez: ul. Podwisłocze, Most Zamkowy, Plac Śreniawitó, Lisa Kuli, Cieplińskiego, Marszałkowska, Warszawska.
Będzie eskorta policjii jest również prawdopodobne, że pojawi się TV.
Serdecznie zapraszam i pozdrawiam:) |
| | | | | |
| 2013-07-24, 11:28 Debiut
Witajcie
Był tu mój debiut na 100 km ( jak nie licząc nie skończonego B7D 2012 ). Przyjechaliśmy w środę celem rekonesansu i odpoczęcia przed biegiem. mieliśmy problemy z odpowiednim nawodnieniem przed biegiem ( mimo bliskości Czeskiej granicy w całej miejscowości nie można było kupić ich izotoników : ))) . Start biegu o 20 i perspektywa biegu przez całą noc była dla mnie nowum , którego to obawiałem się najbardziej. Na starcie w Kudowej żegnała nas spora grupa ludzi ( letnicy,turyści itd. ) która to patrzyła z politowaniem na zgraję czubków chętnych latać po lasach, polach, łąkach i zadupiach przez 100 km dla własnej satysfakcji. Powiedziałem sobie Partyka tylko spokojnie i tak też zacząłem , moim celem była meta ( 2 pkt do CCC 2014 bądź Lavaredo )i nauka a nie czas. Ruszyliśmy i już po paru km rozwiały się moje pierwsze wątpliwości co do oznaczenia trasy , oczywiście można by to jeszcze poprawić ( więcej odblasków i gęściejsze rozmieszczenie ) ale mi przynajmniej strasznie oznakowanie nie przeszkadzało .Na Pierwszy PKT i potem Szczeliniec wbiegaliśmy sporymi grupami więc o zgubieniu trasy nie było mowy. Ale widok ludzi będących pierwszy raz na Szczelińcu i to jeszcze w nocy bezcenne. Następnie był spory przelot do PKT 11 na 37 km i tutaj warto było pomyśleć o większej ilości płynów ( oczywiście ja nie pomyślałem i bukła 1 l okazał się za mały - to właśnie miałem na myśli jak pisałem na początku że jadę po naukę. Z pkt 11 wyruszyłem raźnym krokiem bo pogoda dopisywała, nogi podawały i ogólnie czułem się ok. Około 4 rano dopadła mnie pierwsza zmora ( spanie ) i nogi zaczynały się już miękkawe ( nie wspomnę o tym że moje Speedcrosy zrobiły mi psikusa i mocno mnie obtarły ). Cieżko osiągnąłem PKT12 i od tą zaczęła się walka ( nie nie walka a masakra ) do Barda na PKT 68 to już dostałem się siłą woli choć jeszcze z górki podbiegałem i co łagodniejsze wypłaszczenia ( dzięki Ewelina za miłe towarzystwo ). Na przepaku podjąłem decyzję o zmianie butów na asfalty ( i był to słuszna decycja ) i przebraniu koszulki ,oczywiście nic ciepłego nie zjadłem gdyż najnormalniej w świecie wszystko wcześniej już poszło ( pewnie v-ce mistrz zjadł wszystko : )) . Ruszyłem z wiarą na przyzwoity wynik bo jakoś mi siły wróciły i nogi nie piekły tak mocno , ale po pierwszym podejściu zdałem sobie sprawę że będę tarabanił do samej mety w tempie 4 km na godzinę i tak też było. A ostatnie km to już gehenna i gdyby nie super ludzie na trasie to bym to strasznie wycierpiał . A sama meta no cóż gąsior na rękach i łzy ( tak tak płakałem jak bóbr na ostatnich km ) bo zdałem sobie sprawę że dokonałem czegoś co nie może zrobić każdy od tak i jestem z tego bardzo dumny . Ok zajęło mi to 22 godziny w ogóle ,ale mam to gdzieś cel osiągnąłem i basta , a i mam najłatwiej się poprawić za rok z wszystkich Ha Ha. Podsumowując Muszę zrzucić 10 kg, Nie jestem przygotowany biegowo na 100 KM a jedynie na max 50 ( Wawrzyńcu strzeż się niech no tylko nogi wyleczę ), muszę odstawić Czeskie Izotoniki - wtajemniczeni wiedzą o czym mówię, Biegać z kijkami , poszukać jeszcze butów dla siebie Ale jedno wiem na pewno K...A Kocham to co robię . PS Graty dla reszty i wielkie dzięki za towarzystwo na kwaterze, w takim teamie to mogę biegać nawet na największym zadupiu . |
|
|
|
| |
|