|
POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2013-10-03, 12:01 coś pozytywnego :)
Kiedy wychodziłem juz ze Stadionu zobaczyłem grupke 6-7 osób. W srodku młody człowiek, tak ok 22-23 lat, z medalem. Wszyscy uradowani, usmiechnięci. Domyśliłem sie. Debiut? Tak. Jaki czas? Chyba padło cos koło 3:44. Uscisnąłem chłopakowi dłoń i pogratulowałem pieknego debiutu. Rodzina jeszcze bardziej usmiechnięta:)
Moze byśmy zamiast o makaronie troche takich historyjek zaprezentowali? |
| | | | | |
| 2013-10-03, 12:29 BRAWO!!!!
2013-10-03, 12:01 - kasjer napisał/-a:
Kiedy wychodziłem juz ze Stadionu zobaczyłem grupke 6-7 osób. W srodku młody człowiek, tak ok 22-23 lat, z medalem. Wszyscy uradowani, usmiechnięci. Domyśliłem sie. Debiut? Tak. Jaki czas? Chyba padło cos koło 3:44. Uscisnąłem chłopakowi dłoń i pogratulowałem pieknego debiutu. Rodzina jeszcze bardziej usmiechnięta:)
Moze byśmy zamiast o makaronie troche takich historyjek zaprezentowali? |
Grzegorz, super. O to właśnie chodzi. Nie tylko wyniki i spięcie d.... Musi być radość i pomoc. Muszą być gratulacje. Musi być motywacja. Przepraszam, że zacytuję zaraz siebie. Odnajdę felieton i wrzucę jego fragment. To mapropos tego co napisałeś. Pozdrawiam serdecznie |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-10-03, 12:40 Fragment felietonu ze styczniowego (2012) numeru Biegania
2013-10-03, 12:29 - mzuk napisał/-a:
Grzegorz, super. O to właśnie chodzi. Nie tylko wyniki i spięcie d.... Musi być radość i pomoc. Muszą być gratulacje. Musi być motywacja. Przepraszam, że zacytuję zaraz siebie. Odnajdę felieton i wrzucę jego fragment. To mapropos tego co napisałeś. Pozdrawiam serdecznie |
Nic tak chyba nie przemawia jak własny przykład więc:
"(...) nie napinam się za wszelką cenę, bo dla mnie równie ważna, a może nawet ważniejsza, od urwania minuty, jest radość biegania i sympatyczni ludzie, których spotykam na trasie. Może także dlatego, że swoje sportowe ambicje już nieco zaspokoiłem,zdobywając w latach 2001–2010 osiem medali Mistrzostw Polski i Pucharu Polski w bowlingu (2 złote, 3 srebrne i 3 brązowe).
Powiem odważnie, że nikt z czytających niniejszy tekst nie wygrałby ze mną na torze, ale też nikt (mam nadzieję)nie odczułby wyższości zawodowca nad amatorem, bo bardzo tego pilnuję. Takie już nieco dziwne opiekuńczo-edukacyjne mam podejście do sportu. I do podobnej postawy zachęcam wszystkich biegaczy. Nie do tego, żeby tylko lepiej pobiec, czego oczywiście z całego serca wszystkim życzę, ale do tego, żeby zawsze pomóc, wesprzeć, zainspirować i zachęcić takich biegowych „pikusi” jak ja. Do tego, żeby podejść, porozmawiać, poklepać po plecach i pogratulować dotarcia do mety nawet po pięciu godzinach. Tak, dobrze widzicie – po pięciu godzinach. Dla ludzi, którzy wygrali z samym sobą, to jest bardzo ważne. Część z Was tak robi, ale nie oszukujmy się, to nie jest zbyt powszechne zjawisko. A powinno być! Zachęcam Was, żeby po skończonym biegu powitać na mecie kilku „słabeuszy”, a to co zobaczycie na ich twarzach będzie bezcenne!
Mniej oceniajmy,bardziej pomagajmy, bo to proste i satysfakcjonujące. Może naiwnie, ale jednak głęboko wierzę, że między innymi dzięki takiemu działaniu każdego z Was, lepiej będzie w bieganiu jako takim, a nie tylko w Waszym bieganiu.
Pamiętać bowiem powinniśmy wszyscy,zawsze i wszędzie, że sportowca podziwia się za wyniki, ale szanuje się go za postawę. Gwarantuję, bo z własnego sportowego doświadczenia wiem to doskonale, że właśnie takie podejście poprawi Wasze wyniki. W bowlingu mawiamy, że „jeden człowiek zachęcony przeze mnie do gry to jeden punkt lepsza moja średnia sezonu”. Myślę, że dzięki takiemu wsparciu tych, którzy dziś go potrzebują (bo oni przekażą je jutro dalej), już niebawem na starcie biegu maratońskiego w naszym kraju stanie magiczne dziesięć tysięcy uczestników. Tego nam wszystkim życzę, bo to będzie piękny dzień i nasz wspólny sukces (..)"
Kurcze już tej dychy jesteśmy całkiem bliscy :)
PS. Dla uwiarygodnienia przekazu sportowego załączam zdjęcie z Pucharem Polski 2005. Następnego dnia wraz z dwoma kolegami zdobyliśmy Mistrzostwo Polski w tercecie, a z jednym z nich 6 miejsce w deblu (ale spoko w 2007 zdobyliśmy brąz, a w 2010 srebro :) To był niesamowity weekend. A po tych medalach zostałem do samego końca na grach zawodników z miejsc 17-32 (z mojego mistrzowskiego punktu widzenia grali o pietruszkę) i wielu z nich to bardzo doceniło i podziękowało. Proste i łatwe do wcielenia w życie. Zachęcam!
|
| | | | | |
| 2013-10-03, 13:53
2013-10-03, 08:30 - mzuk napisał/-a:
no plis! A jakie to ma znaczenie czy jesteś 2854 czy 2729? :)))) |
Naciskanie własnym "dziwieniem się" wszystkiemu co inne bynajmniej do rozmowy nie zachęca, wiec odpowiem krótko:
1. Obojętnie czy dla kogoś miejsce na liście ma znaczenie większe czy mniejsze, to z dwóch rozwiązań będzie wolał posługiwać się tymi danymi, które dla niego są bardziej miarodajne.
2. Jeśli mnie nowicjuszowi zmieniające się miejsce na podstawie międzyczasów (na wrocławskiej liście) powiedziały całkiem sporo, a nowicjuszy zawsze trochę jest, to wydaje się, że ten element może mieć znaczenie dla popularności tego maratonu.
3. Jeśli nawet dla niewielkiej liczby maratończyków miejsce netto jest interesujące, to jest wystarczający argument, zeby te wartości dodać do zestwienia.
Jestem pełen uznania dla wielu kibiców, wolonariuszy i maratończyków, co nie przeszkadza mi mówić, co według mnie w tym maratonie można zmienić na lepsze.
Nie rozumiem sensu stanowiska: "krytykom morda w kubeł". Nie widzę nic złego w tym, że ktoś mówi, że woli ciepły posiłek.
Osobiście wolę tę symboliczną zimną sałatkę niż wrocławski makaron z mięsem na ciepło i tamtejszą treściwą zupę, bo ja akurat mięso omijam.
|
| | | | | |
| 2013-10-03, 15:49
2013-10-03, 13:53 - pas72 napisał/-a:
Naciskanie własnym "dziwieniem się" wszystkiemu co inne bynajmniej do rozmowy nie zachęca, wiec odpowiem krótko:
1. Obojętnie czy dla kogoś miejsce na liście ma znaczenie większe czy mniejsze, to z dwóch rozwiązań będzie wolał posługiwać się tymi danymi, które dla niego są bardziej miarodajne.
2. Jeśli mnie nowicjuszowi zmieniające się miejsce na podstawie międzyczasów (na wrocławskiej liście) powiedziały całkiem sporo, a nowicjuszy zawsze trochę jest, to wydaje się, że ten element może mieć znaczenie dla popularności tego maratonu.
3. Jeśli nawet dla niewielkiej liczby maratończyków miejsce netto jest interesujące, to jest wystarczający argument, zeby te wartości dodać do zestwienia.
Jestem pełen uznania dla wielu kibiców, wolonariuszy i maratończyków, co nie przeszkadza mi mówić, co według mnie w tym maratonie można zmienić na lepsze.
Nie rozumiem sensu stanowiska: "krytykom morda w kubeł". Nie widzę nic złego w tym, że ktoś mówi, że woli ciepły posiłek.
Osobiście wolę tę symboliczną zimną sałatkę niż wrocławski makaron z mięsem na ciepło i tamtejszą treściwą zupę, bo ja akurat mięso omijam.
|
Ja mam pomysł. Całkiem poważny. Wyniki powinny być zamieszczone oprócz pdf także ew Excelu. Wtedy każdy mógłby sobie posortować jak chce. I nawet wiedziałby który jest wśród rodaków, bo przefiltrowałby zagranicznych biegaczy. A ile analiz dałoby się zrobić. To jest absolutnie możliwe. |
| | | | | |
| 2013-10-03, 19:23
2013-10-03, 15:49 - mzuk napisał/-a:
Ja mam pomysł. Całkiem poważny. Wyniki powinny być zamieszczone oprócz pdf także ew Excelu. Wtedy każdy mógłby sobie posortować jak chce. I nawet wiedziałby który jest wśród rodaków, bo przefiltrowałby zagranicznych biegaczy. A ile analiz dałoby się zrobić. To jest absolutnie możliwe. |
Ale to jest także mój pomysł :) |
| | | | | |
| 2013-10-03, 19:25 i...
2013-10-03, 19:23 - Keicam napisał/-a:
Ale to jest także mój pomysł :) |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-10-03, 20:54
2013-10-03, 08:46 - kasjer napisał/-a:
Marcinie, jeśli pozycja 2729 oznacza, że jestem w pierwszej połowce biegaczy na mecie a 2854 że w drugiej to dla mnie, szarego biegaczka ma znaczenie. Taka odrobina sportowej satysfakcji :).
Jesli PZLA czy kto inny wymaga oficjalnej listy końcowej wg czasów brutto niech ją ma. Mysle że dla większości biegaczy drugiego i dalszego planu wazniejszy jest czas netto i wysortowanie listy końcowej wg czasu netto w dzisiejszych czasach to ułamek sekundy. Moze to byc lista nieoficjalna ale zapewniam Cię, ze cieszyłaby sie dużo wiekszym zainteresowaniem niz oficjalna wg czasów brutto. |
Absolutnie popieram
Nie czas w Excelu, bo powinna byc też klasyfikacja netto chocby półoficjalna
Ale tak jest właśnie w przypadku MW, są obie wersje, tylko brutto oficjalna, więc jest OK |
| | | | | |
| 2013-10-03, 21:12 Do ekspertów
Zrozum,że może dla ciebie nie ma znaczenia czy jesteś 2034 czy 2067,ale dla kogoś innego ma więc uszanuj jego poglądy,tak samo ten posiłek jeden mówi,że potrzebny drugi,że nie,ale wcale ten co uważa że powinien być nie jest ani gorszym maratończykiem,ani micha nie jest mu ważniejsza niż sam bieg.
Bo każdy jest inny,każdy ma inne wrażenie estetyczne i odczucia i potrzeby każdy ma prawo je wyrazić na tym forum,a komenty,że coś jest żałosne czy dziwne,że tylko narzekanie zatrzymaj jeden z drugim dla siebie,bo komentować możesz zawody,swoje odczucia ale od uczuć innych ludzi wara,bo to nie jest ani miłe,ani kulturalne.
A obrażając innych niechybnie sam możesz zostać obrażóny |
| | | | | |
| 2013-10-04, 08:25
Ciągłe przepychanki o jakość jedzenia są troszkę denerwujące. Sama twierdzę, że ta zimna makaronowa breja była paskudna (kwestia gustu) i wolę po biegu ciepły posiłek. Ale zauważcie jedną rzecz - otworzyłam swoją rację żywnościową bo naprawdę byłam głodna, niestety już sam zapach zaczął powodować "efekt powrotu" ponieważ makaron był otwarty jedynym pomysłem co z nim zrobić było wyrzucić. Okazało się że w koszu jest pełno pojemników z jedzeniem (OK, można powiedzieć, że zapłaciliśmy to mamy prawo nawet wyrzucić). Dla mnie to było dziwne, ze tyle jedzenia się marnuje. Uważam, że regulamin powinien albo dokładnie określać co będzie do jedzenia, albo niech go nie będzie w pakiecie, tylko jako opcja dodatkowo po biegu, każdy kupi sobie to co lubi (akurat brak punktów gastronomicznych był minusem i kibice i zawodnicy byli głodni). |
| | | | | |
| 2013-10-04, 11:26 Pomoc dla zawodnika
Witam.
Chciałbym wspomnieć o jednej niezbyt dla mnie sympatycznej sytuacji, która miała miejsce podczas tegorocznego maratonu.
Mianowicie na około 24-25 km doznałem bardzo bolesnej kontuzji nogi. Uniemożliwiało mi to dalszą kontynuację biegu. Próbowałem jeszcze walczyć z bólem, bo nie dowierzałem że coś tak bolesnego może mi się nagle przytrafić. Niestety ból stawał się z kroku na krok na tyle duży, że musiałem na chwilę przerwać bieg. Widząc na pobliskim przystanku autobusowym kilkoro ratowników medycznych postanowiłem się do nich zbliżyć i zapytać o udzielenie mi pomocy. Zapytałem o to czy posiadają jakieś maści lub coś w tym rodzaju, co uśmierzy mi ból. Opisałem w krótkich słowach, że boli mnie noga i nie mogę biec. Niestety ku swojemu zdziwieniu usłyszałem, że nic nie posiadają. A dodam, że na ławce mieli ustawione dwie duże torby z medykamentami, których nawet nie otworzyli. Usiadłem na ławce i zacząłem sam rozbijać stwardniałe mięśnie łydki lewej nogi. Zero pomocy od samych ratowników. Podpowiedzieli mi, że jeśli to skurcz to należy to rozciągać i to tyle.
Po dłuższej chwili ruszyłem dalej do biegu jednak już na 28-29 km musiałem całkowicie opuścić trasę i po prośbach o odwiezienie w podliże Stadionu Narodowego u napotkanego tu policyjnego patrolu zostałem niestety tylko "dotransportowany" do pobliskiej karetki pogotowia na około 29 km trasy. Stamtąd zostałem odwieziony do najbliższego szpitala, gdzie udzielono mi "jako takiej" pomocy. Nazywam ją "jako taką, bowiem nawet nie dostałem nic na uśmierzenie bólu. Nikt nawet nie wpadł na genialny pomysł podania mi drobnej pastylki przeciwbólowej, a dodam, że spędziłem tam ok 4 godzin siedząc na wózku ze zdrętwiałą nogą i spuchniętą stopą. Od samego lekarza usłyszałem tekst w stylu: bieganie jest niezdrowe", itd. Ponadto przedstawił mi on krótką historię istnienia maratonu na świecie z dygresją, iż pierwszy człowiek - posłaniec Filippides pobiegł ten dystans do Aten, by obwieścić zwycięstwo i poinformować Ateńczyków, że płynie ku nim flota perska. A po przekazaniu tej wiadomości padł martwy.
Pomyślałem, więc,że za kilka chwil będą tu mieli bardzo dużo pracy, bowiem karetki zaczną zwozić tu prawie 9 tyś umierających maratończyków, którzy narażają swoje życie uczestnicząc w takich imprezach. No załamka.
Bardzo "wspierające" stwierdzenie tegoż lekarza ortopedy z SOR-u na ul. Wołoskiej, dało mi pogląd na to że na wielkie wsparcie tutaj nie mogę liczyć.
Byłem szczęśliwy, kiedy to wreszcie mogłem udać się stamtąd do domu i zacząć leczyć swoją kontuzję u kogoś innego.
|
| | | | | |
| 2013-10-04, 12:32
2013-10-04, 11:26 - kolo1232 napisał/-a:
Witam.
Chciałbym wspomnieć o jednej niezbyt dla mnie sympatycznej sytuacji, która miała miejsce podczas tegorocznego maratonu.
Mianowicie na około 24-25 km doznałem bardzo bolesnej kontuzji nogi. Uniemożliwiało mi to dalszą kontynuację biegu. Próbowałem jeszcze walczyć z bólem, bo nie dowierzałem że coś tak bolesnego może mi się nagle przytrafić. Niestety ból stawał się z kroku na krok na tyle duży, że musiałem na chwilę przerwać bieg. Widząc na pobliskim przystanku autobusowym kilkoro ratowników medycznych postanowiłem się do nich zbliżyć i zapytać o udzielenie mi pomocy. Zapytałem o to czy posiadają jakieś maści lub coś w tym rodzaju, co uśmierzy mi ból. Opisałem w krótkich słowach, że boli mnie noga i nie mogę biec. Niestety ku swojemu zdziwieniu usłyszałem, że nic nie posiadają. A dodam, że na ławce mieli ustawione dwie duże torby z medykamentami, których nawet nie otworzyli. Usiadłem na ławce i zacząłem sam rozbijać stwardniałe mięśnie łydki lewej nogi. Zero pomocy od samych ratowników. Podpowiedzieli mi, że jeśli to skurcz to należy to rozciągać i to tyle.
Po dłuższej chwili ruszyłem dalej do biegu jednak już na 28-29 km musiałem całkowicie opuścić trasę i po prośbach o odwiezienie w podliże Stadionu Narodowego u napotkanego tu policyjnego patrolu zostałem niestety tylko "dotransportowany" do pobliskiej karetki pogotowia na około 29 km trasy. Stamtąd zostałem odwieziony do najbliższego szpitala, gdzie udzielono mi "jako takiej" pomocy. Nazywam ją "jako taką, bowiem nawet nie dostałem nic na uśmierzenie bólu. Nikt nawet nie wpadł na genialny pomysł podania mi drobnej pastylki przeciwbólowej, a dodam, że spędziłem tam ok 4 godzin siedząc na wózku ze zdrętwiałą nogą i spuchniętą stopą. Od samego lekarza usłyszałem tekst w stylu: bieganie jest niezdrowe", itd. Ponadto przedstawił mi on krótką historię istnienia maratonu na świecie z dygresją, iż pierwszy człowiek - posłaniec Filippides pobiegł ten dystans do Aten, by obwieścić zwycięstwo i poinformować Ateńczyków, że płynie ku nim flota perska. A po przekazaniu tej wiadomości padł martwy.
Pomyślałem, więc,że za kilka chwil będą tu mieli bardzo dużo pracy, bowiem karetki zaczną zwozić tu prawie 9 tyś umierających maratończyków, którzy narażają swoje życie uczestnicząc w takich imprezach. No załamka.
Bardzo "wspierające" stwierdzenie tegoż lekarza ortopedy z SOR-u na ul. Wołoskiej, dało mi pogląd na to że na wielkie wsparcie tutaj nie mogę liczyć.
Byłem szczęśliwy, kiedy to wreszcie mogłem udać się stamtąd do domu i zacząć leczyć swoją kontuzję u kogoś innego.
|
Wydaje mi się, że ratownicy medyczni nie są do tego, żeby smarować biegaczy maściami rozgrzewającymi oraz masować ich jak mają skurcze :-) Raczej też nie potrzebują otwierać toreb, żeby zobaczyć co tam w środku mają...
A gdzie miał Pana policjant dotransportować jak nie do karetki pogotowia? Do domu? :-) W opisu wynika, że jednak do szpitala z trasy maratonu został Pan dostarczony - natomiast na temat udzielonej tam pomocy nie wypowiem się, gdyż... nie znam się na tym zupełnie. Może podawanie środków przeciwbólowych nie jest rozwiązaniem? Nie wiem, nie znam się, nie mam zdania :-)
Gdyby był Pan kardiologiem, pewnie wywiązałaby się ciekawa dyskusja pomiędzy Panem a ortopedom - czy bieganie jest zdrowe, czy jednak nie - i to byłoby dopiero ciekawe :-) |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-10-04, 14:00 24.? To był efekt Glempa :)
2013-10-04, 11:26 - kolo1232 napisał/-a:
Witam.
Chciałbym wspomnieć o jednej niezbyt dla mnie sympatycznej sytuacji, która miała miejsce podczas tegorocznego maratonu.
Mianowicie na około 24-25 km doznałem bardzo bolesnej kontuzji nogi. Uniemożliwiało mi to dalszą kontynuację biegu. Próbowałem jeszcze walczyć z bólem, bo nie dowierzałem że coś tak bolesnego może mi się nagle przytrafić. Niestety ból stawał się z kroku na krok na tyle duży, że musiałem na chwilę przerwać bieg. Widząc na pobliskim przystanku autobusowym kilkoro ratowników medycznych postanowiłem się do nich zbliżyć i zapytać o udzielenie mi pomocy. Zapytałem o to czy posiadają jakieś maści lub coś w tym rodzaju, co uśmierzy mi ból. Opisałem w krótkich słowach, że boli mnie noga i nie mogę biec. Niestety ku swojemu zdziwieniu usłyszałem, że nic nie posiadają. A dodam, że na ławce mieli ustawione dwie duże torby z medykamentami, których nawet nie otworzyli. Usiadłem na ławce i zacząłem sam rozbijać stwardniałe mięśnie łydki lewej nogi. Zero pomocy od samych ratowników. Podpowiedzieli mi, że jeśli to skurcz to należy to rozciągać i to tyle.
Po dłuższej chwili ruszyłem dalej do biegu jednak już na 28-29 km musiałem całkowicie opuścić trasę i po prośbach o odwiezienie w podliże Stadionu Narodowego u napotkanego tu policyjnego patrolu zostałem niestety tylko "dotransportowany" do pobliskiej karetki pogotowia na około 29 km trasy. Stamtąd zostałem odwieziony do najbliższego szpitala, gdzie udzielono mi "jako takiej" pomocy. Nazywam ją "jako taką, bowiem nawet nie dostałem nic na uśmierzenie bólu. Nikt nawet nie wpadł na genialny pomysł podania mi drobnej pastylki przeciwbólowej, a dodam, że spędziłem tam ok 4 godzin siedząc na wózku ze zdrętwiałą nogą i spuchniętą stopą. Od samego lekarza usłyszałem tekst w stylu: bieganie jest niezdrowe", itd. Ponadto przedstawił mi on krótką historię istnienia maratonu na świecie z dygresją, iż pierwszy człowiek - posłaniec Filippides pobiegł ten dystans do Aten, by obwieścić zwycięstwo i poinformować Ateńczyków, że płynie ku nim flota perska. A po przekazaniu tej wiadomości padł martwy.
Pomyślałem, więc,że za kilka chwil będą tu mieli bardzo dużo pracy, bowiem karetki zaczną zwozić tu prawie 9 tyś umierających maratończyków, którzy narażają swoje życie uczestnicząc w takich imprezach. No załamka.
Bardzo "wspierające" stwierdzenie tegoż lekarza ortopedy z SOR-u na ul. Wołoskiej, dało mi pogląd na to że na wielkie wsparcie tutaj nie mogę liczyć.
Byłem szczęśliwy, kiedy to wreszcie mogłem udać się stamtąd do domu i zacząć leczyć swoją kontuzję u kogoś innego.
|
Na wrocławskiej trasie nie miałem styczności z pomocą medyczną, ale na pewno tamtejsze warunki byłyby dla Ciebie bardziej przyjazne - choćby za sprawą faktu, że co kilka kilometrów byli tam masażyści.
Moje doświadczenia z maratonu warszawskim w związku z obtarciem ud i "kolanem biegacza" zwykle ograniczały się do zadawania pytań. Na początku lekarz (bezczynnie stojący przy karetce) zapytany o talk na obtarcie odpowiedział, że on jest od rzeczy poważnych i żebym udał się do ratowników kilkanaście metrów dalej. Tak więc nie dowiedziałem się, czy talk jest na wyposażeniu karetki czy nie - za chwilę tylko tyle, że ratownicy nie mają - oni "tylko plastry i bandaże". Z moich pytań w kilku dalszych punktach medycznych o moje "kolano biegacza" to sprayu chłodzącego zwykle nie było, raz zaproponowano mi riwanol i bandaż.
Dla jasności, ja nie mam pretensji do zastanej obsługi medycznej, tylko wydaje mi się, że dobrze by było, gdyby maratończyk przed zapisaniem się na bieg, mógł zapoznać się mniej więcej, czego się może spodziewać w razie niedyspozycji w trakcie biegu. A może to jest już gdzieś napisane? |
| | | | | |
| 2013-10-04, 14:00 24.? To był efekt Glempa :)
2013-10-04, 11:26 - kolo1232 napisał/-a:
Witam.
Chciałbym wspomnieć o jednej niezbyt dla mnie sympatycznej sytuacji, która miała miejsce podczas tegorocznego maratonu.
Mianowicie na około 24-25 km doznałem bardzo bolesnej kontuzji nogi. Uniemożliwiało mi to dalszą kontynuację biegu. Próbowałem jeszcze walczyć z bólem, bo nie dowierzałem że coś tak bolesnego może mi się nagle przytrafić. Niestety ból stawał się z kroku na krok na tyle duży, że musiałem na chwilę przerwać bieg. Widząc na pobliskim przystanku autobusowym kilkoro ratowników medycznych postanowiłem się do nich zbliżyć i zapytać o udzielenie mi pomocy. Zapytałem o to czy posiadają jakieś maści lub coś w tym rodzaju, co uśmierzy mi ból. Opisałem w krótkich słowach, że boli mnie noga i nie mogę biec. Niestety ku swojemu zdziwieniu usłyszałem, że nic nie posiadają. A dodam, że na ławce mieli ustawione dwie duże torby z medykamentami, których nawet nie otworzyli. Usiadłem na ławce i zacząłem sam rozbijać stwardniałe mięśnie łydki lewej nogi. Zero pomocy od samych ratowników. Podpowiedzieli mi, że jeśli to skurcz to należy to rozciągać i to tyle.
Po dłuższej chwili ruszyłem dalej do biegu jednak już na 28-29 km musiałem całkowicie opuścić trasę i po prośbach o odwiezienie w podliże Stadionu Narodowego u napotkanego tu policyjnego patrolu zostałem niestety tylko "dotransportowany" do pobliskiej karetki pogotowia na około 29 km trasy. Stamtąd zostałem odwieziony do najbliższego szpitala, gdzie udzielono mi "jako takiej" pomocy. Nazywam ją "jako taką, bowiem nawet nie dostałem nic na uśmierzenie bólu. Nikt nawet nie wpadł na genialny pomysł podania mi drobnej pastylki przeciwbólowej, a dodam, że spędziłem tam ok 4 godzin siedząc na wózku ze zdrętwiałą nogą i spuchniętą stopą. Od samego lekarza usłyszałem tekst w stylu: bieganie jest niezdrowe", itd. Ponadto przedstawił mi on krótką historię istnienia maratonu na świecie z dygresją, iż pierwszy człowiek - posłaniec Filippides pobiegł ten dystans do Aten, by obwieścić zwycięstwo i poinformować Ateńczyków, że płynie ku nim flota perska. A po przekazaniu tej wiadomości padł martwy.
Pomyślałem, więc,że za kilka chwil będą tu mieli bardzo dużo pracy, bowiem karetki zaczną zwozić tu prawie 9 tyś umierających maratończyków, którzy narażają swoje życie uczestnicząc w takich imprezach. No załamka.
Bardzo "wspierające" stwierdzenie tegoż lekarza ortopedy z SOR-u na ul. Wołoskiej, dało mi pogląd na to że na wielkie wsparcie tutaj nie mogę liczyć.
Byłem szczęśliwy, kiedy to wreszcie mogłem udać się stamtąd do domu i zacząć leczyć swoją kontuzję u kogoś innego.
|
Na wrocławskiej trasie nie miałem styczności z pomocą medyczną, ale na pewno tamtejsze warunki byłyby dla Ciebie bardziej przyjazne - choćby za sprawą faktu, że co kilka kilometrów byli tam masażyści.
Moje doświadczenia z maratonu warszawskim w związku z obtarciem ud i "kolanem biegacza" zwykle ograniczały się do zadawania pytań. Na początku lekarz (bezczynnie stojący przy karetce) zapytany o talk na obtarcie odpowiedział, że on jest od rzeczy poważnych i żebym udał się do ratowników kilkanaście metrów dalej. Tak więc nie dowiedziałem się, czy talk jest na wyposażeniu karetki czy nie - za chwilę tylko tyle, że ratownicy nie mają - oni "tylko plastry i bandaże". Z moich pytań w kilku dalszych punktach medycznych o moje "kolano biegacza" to sprayu chłodzącego zwykle nie było, raz zaproponowano mi riwanol i bandaż.
Dla jasności, ja nie mam pretensji do zastanej obsługi medycznej, tylko wydaje mi się, że dobrze by było, gdyby maratończyk przed zapisaniem się na bieg, mógł zapoznać się mniej więcej, czego się może spodziewać w razie niedyspozycji w trakcie biegu. A może to jest już gdzieś napisane? |
| | | | | |
| 2013-10-04, 18:18
środki przeciwbólowe nie są dobrym pomysłem
zamaskują ból, będziesz chodził "normalnie" i jeszcze bardziej rozchrzanisz
ratownicy są faktycznie dla RATOWANIA, więc pretensje że nie mają talku, wazeliny do dupki i innych pierdół jest niepoważne
policjanci również zachowali się poprawnie, dostarczyli do lekarzy, odwozić pod wskazany adres to może taksówka |
| | | | | |
| 2013-10-04, 20:33
2013-10-04, 18:18 - Magda napisał/-a:
środki przeciwbólowe nie są dobrym pomysłem
zamaskują ból, będziesz chodził "normalnie" i jeszcze bardziej rozchrzanisz
ratownicy są faktycznie dla RATOWANIA, więc pretensje że nie mają talku, wazeliny do dupki i innych pierdół jest niepoważne
policjanci również zachowali się poprawnie, dostarczyli do lekarzy, odwozić pod wskazany adres to może taksówka |
Kulturę każdy rozumie po swojemu, ale na forach zwykle oczekuje się czytania ze zrozumieniem. |
| | | | | |
| 2013-10-04, 21:00 a...
| | | | |
| | | | | |
| 2013-10-04, 22:07
Muszę obiektywnie stwierdzić jako Krakus, że to był bardzo udany maraton, chociaż organizatorzy nie ustrzegli się jednej wpadki, ja byłem tym razem pacemakerem i biegnąc z tyłu widziałem jak przez tłumy zawodników przedzierali się moi koledzy którzy biegają poniżej trójki, a wszystko przez to że puszczono z dwóch pasów na raz i Ci mocniejsi zostali przyblokowani przez tych słabszych z drugiego pasa.
Poza tym naprawdę wszystko grało, nawet ten makaron był po odgrzaniu rewelacyjny.
Chociaż gdy porównam oba warszawskie maratony( Orlen i MW) w których brałem udział, to Orlen zdecydowanie wygrywa. |
| | | | | |
| 2013-11-25, 19:47 Moja relacja z 35 Maratonu Warszawskiego
|
|
|
| |
|