|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | emka64 (2008-11-01) | Ostatnio komentował | lopezz (2008-11-29) | Aktywnosc | Komentowano 33 razy, czytano 424 razy | Lokalizacja | | Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona: 1 2 | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2008-11-02, 22:01 Adam Kusy
| | | | | |
| 2008-11-03, 10:43
To przykre, że Tacy ludzie odchodzą. Ale niestety takie jest życie i my też kiedyś odejdziemy. Dlatego teraz musimy być dla siebie "biegową rodziną", która zawsze się wspiera i pomaga sobie i innym. |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-11-03, 12:16 Piotr Gładki: 1972 - 2005
| | | | | |
| 2008-11-03, 12:21 Piotr Sękowski: 1967 - 2004
| | | | | |
| 2008-11-03, 15:00
Kilka dni temu zmarł Jan Klein, biegacz z Gdyni. Miał 67 lat, przed chorobą biegał 10 km w 42 minuty. |
| | | | | |
| 2008-11-03, 16:12 Pech przeszkodowców.
Wielkiego mają jak dotychczas polscy przeszkodowcy na 3000m z przeszkodami. Przedwcześnie odeszli Jerzy Chromik, Zdzisław Krzyszkowiak. Natomiast w wypadkach samochodowych zginęli: Bronisław Malinowski,Tadeusz Zieliński,Henryk Jankowski.Może dla niektórych niektóre nazwiska są już nieznane więc wspomnę, że dwaj pierwsi byli rekordzistami świata , Malinowskiego chyba nie muszę przedstawiać, Tateusz Zieliński KS " Olimpia Poznań " Olimpijczyk z Monachium,Henryk Jankowski ostatni z naszych słynnych przeszkodowców, pod koniec kariery był etatowym prowadzącym na najważniejszych mitingach świata. |
| | | | | |
| 2008-11-03, 18:27
2008-11-03, 15:00 - krokodyllos napisał/-a:
Kilka dni temu zmarł Jan Klein, biegacz z Gdyni. Miał 67 lat, przed chorobą biegał 10 km w 42 minuty. |
LINK: http://A.s. | nie Klein, a Klain i nie z Gdyni, ale zamieszkały w Gdańsku.
Pozostale wiadomosci o nim podalismy na portalu -"maratony Polskie" w forum -rozmowy na rózne tematy - w poscie -"smutna wiadomosc". |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-11-03, 20:48
2008-11-03, 18:27 - stepokura napisał/-a:
nie Klein, a Klain i nie z Gdyni, ale zamieszkały w Gdańsku.
Pozostale wiadomosci o nim podalismy na portalu -"maratony Polskie" w forum -rozmowy na rózne tematy - w poscie -"smutna wiadomosc". |
Na stronie Gosir Gdynia oraz innych stronach z wynikami (znalazłem w wyszukiwarce około 30 ) widnieje nazwisko Pana Janka jako Klein. Tylko w jednym z 2006 w Wejherowie jest pisowania Klain. Wymowa obu pisowni jest identyczna. |
| | | | | |
| 2008-11-04, 09:28
Znałem go osobiście, był tatą mojej koleżanki z pracy, miał na nazwisko Klein. Dobrze, że ktoś o nim wspomniał obszerniej niż ja. Pozdrawiam. |
| | | | | |
| 2008-11-12, 01:02 św Panie nad ich duszami
każdy maraton w Warszawie będzie się kojarzył z Hopferem
kilka lat temu którzy zaczynali biegać maratony wiedzą że i Polska wtedy OFEROWAłA a nawet wychowała nas na tym jedynym maratonie pamiętam jeszcze parówki dawali i dzięki Niemu to powstało |
| | | | | |
| 2008-11-28, 18:09
2008-11-02, 07:22 - GREG napisał/-a:
Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim.
A może któryś z początkujących biegaczy jeszcze o Basi nie słyszał? No to posłuchajcie.
Rekord życiowy w biegu maratońskim Barbary Szlachetki, który wynosi 3:33:56 (2 lata temu we Wiedniu) nie powala na kolana. Nieźle, ale żeby mówić o "najwytrzymalszej Basi świata"? To chyba przesada, nawet jeżeli dodamy, że życiówkę biła w wieku 46 lat, a biegać zaczęła zaledwie 5 lat wcześniej. A jednak na takie miano Basia bez wątpienia sobie zasłużyła. Muszę Wam opowiedzieć jak często i w jakich warunkach nasza rodaczka biega maratony i dużo dłuższe dystanse.
Pytana o to jak wygląda jej trening odpowiada, że specjalnie nie trenuje, po prostu raz na tydzień (a nierzadko 2, 3, 4 lub nawet 5 razy w tygodniu) biegnie sobie maraton lub "coś większego". Nie ma w tym przesady. Szlachetka trafiła do Księgi Guinnessa po przebiegnięciu 100 maratonów w 101 tygodni (15.11.97 do 24.10.99 ) i 52 maratonów podczas roku (15.11.97 do 14.11.98). Ten drugi rekord polegał na tym, że były to pierwsze 52 maratony w jej życiu, teraz biega rocznie dużo więcej.
Wielu porównuje ją do słynnego Foresta Gumpa. Pewnego dnia wybiegła z domu (a miała wówczas 42 lata) i biega tak do dzisiaj. Z Forestem łączy ją jeszcze jedno. W dzieciństwie cierpiała na bezwład nóg. Gdy miała 3 lata lekarze uważali, iż poruszać się będzie mogła tylko na wózku inwalidzkim. Twierdzi, że wyleczyli ją dziadkowie. Sposób w jaki udało im się tego dokonać był doprawdy niezwykły: kąpali małą Baśkę w wywarze z mrówek. Pomogło!
W czasie maratonu na Saharze wypiła podczas biegu 16 litrów wody (30 stopni Celsjusza w cieniu i około 50 w słońcu). Dotarła na metę jako druga kobieta (łącznie 38 na 148 startujących), przysięgła jednak, że nigdy nie powróci do Afryki. Być może dlatego, iż jako blondynka zrobiła furorę wśród Arabów, którzy wyceniali jej wartość na około 60 wielbłądów. Wkrótce potem wystartowała jednak w biegu na 100 km w Egipcie, pod piramidami. Z 38 startujących zaledwie jedenastka dotarła do mety, w tym Barbara jako 4 w łącznej klasyfikacji i jako jedyna kobieta. Trasę pokonała w 11 godzin i 1 minutę. Co jednak najbardziej niezwykłe, już dwa dni później pobiegła "normalny" maraton (Ateny) i zabrakło jej zaledwie 1 minuty do "złamania" 4-ch godzin.
I jak, zgodzicie się ze mną, że to najwytrzymalsza Baśka na świecie?
A teraz jej choroba...
Choroba, a przede wszystkim diagnoza – rak jelita grubego z przerzutami na węzły chłonne i wątrobę, była dla wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Lekarze twierdzą, że nowotwór zagnieździł się już jakieś 10 lat temu, dopiero niedawno jednak się uaktywnił. Złe wiadomości, jak choćby ta, że z 8 segmentów wątroby 6 zaatakowanych jest przez przerzuty nowotworu przeplatały się z dobrymi. Najlepsza z tych dobrych zaś była informacja, że Basia się nie poddaje. „To najtrudniejszy z moich biegów, największe wyzwanie przed jakim stanęłam w życiu, daję Wam jednak słowo, że i tym razem dotrę szczęśliwie do mety. Obiecuję, że się nie dam” - mówiła podczas jednej z telefonicznych rozmów. Wzorem był dla niej Lance Amstrong. Genialny kolarz, który zwycięsko stoczył walkę z rakiem, przesłał Basi do szpitala słowa otuchy i egzemplarz swej książki z dedykacją. Wyobraźcie sobie jak ogromną radość jej tym sprawił.
Biegowy druh i przyjaciel Basi, dr Christian Hottas napisał niedawno: „Bieganie oznacza dla Basi życie. Zabronić jej biegać to tak jakby zabronić jej żyć”. A Szlachetka bardzo chce żyć, a to mogło oznaczać tylko jedno - powrót do biegania mimo ciążkiej choroby. O dziwo, decyzję tę pochwalili niemieccy lekarze, oczywiście pod warunkiem, że będzie na siebie uważać, że będzie się oszczędzać. I rozpoczęła się Basi powrotna droga do maratonu. Od kilku kroków zrobionych samodzielnie już w 5 dni po operacji, poprzez pierwszy dłuższy spacer (dwa i pół kilometra) na początku sierpnia, półmaraton w Teichwiesen dwa tygodnie później („nie uwierzysz, ale mam zakwasy!” - mówiła mi szczęśliwa następnego dnia) i w końcu pełen dystans 42 kilometrów i 195 metrów w irlandzkim Longford w ostatni weekend sierpnia. Tam to, zaproszona przez organizatorów na dyskotekę, do pierwszej w nocy ćwiczyła z zapamiętaniem irlandzkie tańce. Niezłą drogę przebyła nasza bohaterka podczas niecałego miesiąca, od ponad 2-kilometrowego spacerku do maratońskiego biegu. Nie zapominajmy, że nie trenowała przez 3 miesiące, a 4 tygodnie spędziła w szpitalu. I nie myślcie czasem, że to koniec! 5 września biegaczka zaliczyła kolejny maraton w niemieckim Münster. Sama organizuje także bieg na 42 kilometry. Wytyczyła już nawet trasę: 60 okrążeń wkoło szpitala, w którym jest leczona. Chce pokazać wszystkim pacjentom onkologii, że z rakiem można zwyciężyć, trzeba jednak walczyć, nie wolno się poddawać. Zapisali się już pierwsi chętni do tego biegu. Jest wśród nich trzech chirurgów wspomnianego szpitala. Dwóch z nich uczestniczyło w operacji naszej maratonki.
Nie wszystkim się to basine bieganie podoba. Jak to w końcu jest – pytają – albo ona choruje albo biega. Martwimy się o nią, zbieramy pieniądze na operację, a ona kolejne maratony zalicza. „Czy powinna zatem leżeć w lóżku i czekać samotnie na śmierć?!” - odpowiada na te zarzuty wspomniany już dr Hottas.
I mogłbym pisać i pisać ale Basi juz nie ma wśród nas - przegrała największy bieg.
Pamiętam jednak słowa jej męża - Grześ pamiętaj, bieganie jest chorobą, wciągnie cię tak bardzo że reszta przestanie istnieć ale nie martw się, z Basią było to samo. Szkoda że tacy ludzie odchodzą tak szybko...
24 LISTOPADA, GODZ. 11:41 - ROCZNICA ODEJŚCIA BARBARY SZLACHETKI
|
Bardzo dziękuję za przedstawienie postaci śp. Barbary Szlachetki. Parę tygodni temu postanowiłam wrócić po 16 latach do biegania. Udział w maratonie to moje ciche marzenie o którym nie wszystkim mówiłam. Myślałam, że mój czas minął. Kobieta 35 lat nie da rady. Teraz serio potraktuję i treningi i bieganie i każdemu będę opowiadać o pani Barbarze. I jeżeli nie osiągnę celu to tylko dlatego,że nie dam fizycznie rady a nie dlatego, że nie próbowałam. O takich ludziach jak pani Barbara trzeba pisać książki i wpisywać na listy lektur szkolnych.Postać godna naśladowania. Szkoda, że tacy ludzie odchodzą tak szybko... |
| | | | | |
| 2008-11-29, 09:31
2008-11-28, 18:09 - żądło napisał/-a:
Bardzo dziękuję za przedstawienie postaci śp. Barbary Szlachetki. Parę tygodni temu postanowiłam wrócić po 16 latach do biegania. Udział w maratonie to moje ciche marzenie o którym nie wszystkim mówiłam. Myślałam, że mój czas minął. Kobieta 35 lat nie da rady. Teraz serio potraktuję i treningi i bieganie i każdemu będę opowiadać o pani Barbarze. I jeżeli nie osiągnę celu to tylko dlatego,że nie dam fizycznie rady a nie dlatego, że nie próbowałam. O takich ludziach jak pani Barbara trzeba pisać książki i wpisywać na listy lektur szkolnych.Postać godna naśladowania. Szkoda, że tacy ludzie odchodzą tak szybko... |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-11-29, 10:20
2 stycznia tego roku w wypadku doznał ciężkich obrazę mój Trener. 12 Listopada po 10 miesiącach walki o zdrowie odszedł spoczywać w pokoju. Piotr Blachutzik nie biegał już czynnie, ale szkolił młodych, zarażał bieganiem i porostu uczył! biegania, życia, walki. Moje życie na pewno nie było by takie ciekawe, gdyby nie On kilka lat temu. A wychowania dał mi więcej niż ojciec, był przyjacielem, trenerem, wychowawcą.
Mawiają że nie ma ludzi niezastąpionych, ale to nie prawda! Takiego człowieka drugiego nie będzie. |
|
|
|
| |
|