Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [21]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Andrea
Pamiętnik internetowy
Moje bieganie!

Andrzej Brzozowski
Urodzony: 1954-10-09
Miejsce zamieszkania: Zamość
8 / 21


2016-11-09

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Nocna Ściema 2016 (czytano: 1313 razy)

 

Na ten maraton zdecydowałem się w ostatniej chwili na kilka dni przed biegiem. Paweł razem z Natalią już się zapisali więc będzie można się do nich dołączyć. Decyzja mojego udziału ostatecznie przyszła w ostatniej chwili. To był też ostatni etap przygotowania do ważniejszego maratonu jaki mam zaplanowany za 2 tygodnie po tym biegu. Opłata startowa była najwyższa za maraton w jakim brałem udział w Polsce. Trudno jadę.
W biurze zawodów odbieramy zestawy startowe, jemy kluski i uzupełniamy kolacją. Do biegu zostało jeszcze kilka godzin. Jest niewiele jeszcze osób. Reszta dołączy później. Część śpi w sali gimnastycznej. Do maratonu zgłosiło się ponad 200 osób, a do półmaratonu ok. 800.
Na kilka minut przed startem półmaratonu i maratonu zaplanowanych na godz. 2 w nocy - nocny mrok rozświetliły sztuczne ognie na niebie. Noc była chłodna kilka stopni powyżej zera, lekki wiatr i brak deszczu stwarzał warunki do dobrych wyników. Po pokazie odliczanie ostatnich sekund i start. Trasa obu biegów prowadziła oświetlonymi ulicami Koszalina, więc czołówki były niepotrzebne. Dla polówki były trzy 7-kilometrowe rundy do zrobienia, a dla maratonu sześć. Start, jest trochę ciasno i trzeba uważać na trasie. Nie chcę zacząć za szybko, choć czas na zegarku jednego kilometra jest bliski 5 minutom, a czasem nawet mniej. Trasa ma na trzecim kilometrze nawrotkę. Powrót to bieg pod wiatr, więc jeśli to możliwe biegnę w grupie. Są niewielkie wzniesienia na trasie, po 6 km., ale potem na ostatnich 400 m przed stadionem zbieg, tam można przyspieszyć! Mijam pierwsze okrążenie z czasem ok. 35 minut. Trzymam równe tempo na drugim kółku. W połowie okrążenia jest punkt z wodą a na stadionie są izotopami, cukier w kostkach, banany. Później pojawiła się gorąca herbata. Tam na 10 km. czas ok. 52 minut - więc nieźle. Zmiana czasu z 3 na 2 już pozmieniał wynik dobowy ale sprawdzam czas na zegarku bez zmiany czasu. Przez godzinę zrobiłem ok. 11,5 km a tu nadal jest 2 w nocy. Drugie kółko zrobiłem w czasie 1.13, albo w 13 minut. Trzecie kółko to ostatnie z półmaratończykami. Zaraz po opuszczeniu stadionu poczułem ostry ból w prawej łydce. Jeszcze takiego nie miałem. Ostatni czwartkowy trening siłowy jeszcze się nie zregenerował. Zwalniam nieco. Lekki masaż i ból zmniejsza się. Biegnie dalej, ale co jakiś czas budzi się ten ból w łydce. Kończę 3 kółko z czasem 1.52.Czwarte kółko jest luźniejsze. Półmaratończycy kończą swój bieg i już niewielu ich zostało na trasie. Wyprzedzam ich dość łatwo bo mają o 7 km mniej w nogach i biegną wolniej. Duże odległości między zawodnikami oznaczają małą grupę śmiałków, którzy przyjechali tu na królewski dystans. Ciężko samotnie biec pod wiatr. Mija. mnie Paweł. To jego piąte kółko. Ma super czas na granicę 3 godzin. Myślałem że wyprzedzi mnie dopiero na piątym. Ją już czuję że nie dam rady utrzymać tempa z połówki, bo to dałoby wynik w granicach 3.45. Teraz liczy się dla mnie aby ukończyć z czasem poniżej 4 godz. Na piątym kółku już nie ma nikogo z półmaratonu. Jeszcze mniej jest zawodników na trasie. Muszę czasem zwalniać ze względu na łydkę oraz dwugłowy lewej nogi, które nie pozwalają biec szybciej. Na tym okrążeniu liczę kilometry ile mi ich zostało do końca. Na 10 do końca mam zapas czasu aby zmieścić się w 4 godzinach, ale w maratonie nie można być niczego pewny. Garstka kibiców zagrzewa do walki na trasie i mobilizuje do większego tempa. Jeszcze raz stadion, łyk wody i ostatnie kółko do zrobienia. Biegnę że świadomością że to co mijam widzę ostatni raz. Cieszy mnie to i dodaje sił. Liczę kilometry: jeszcze 6, jeszcze 5, jeszcze4. Tu ostatni łyk wody i dalej. Na 3 km. do mety mam czas ok 3.38, a więc teraz trzeba biec swoje i nie złapać kontuzji. Mam przed sobą zawodniczkę. Może 60-70 metrów nas dzieli-przyspieszam. Zbliżam się do niej powoli. na zbiegu zostaje do niej ok. 40 metrów i wpadamy na stadion. Ostatnia runda lecz i ona przyspieszyła. Nie udało się ją wyprzedzić, choć ostatnia prosta to finisz na pełnym gazie.
Meta, medal, folia termiczna i dochodzi z megafonu moje nazwisko na mecie. Zatrzymuję zegarek z opóźnieniem 3.54.Szukam wody za metą - nie ma. Pytam wolontariuszy nie wiedzą Z dużego 5 litrowego pojemnika dostaję kilka łyków . Idę dalej, a tam za zakrętem są półlitrowe butelki z wodą przy których nie ma nikogo. Biorę butelkę, oddaję chip i biorę zupę. W postawionym namiocie są dwa stoły ale żadnego krzesła. Nie wiadomo jak to jeść. Zupa wodnista i bez smaku nie nadaje się do jedzenia. Jest herbata. Kilka kubków herbat stawia mnie na nogi.
Można wracać po rzeczy z depozytu. Mycie, przebranie i już jestem gotowy do drogi powrotnej. Paweł dowiaduje się że jest 2 w kategorii i ja też jestem 2. Dowiedział się że nie mogą dać nam nagrody wcześniej, bo mamy pociąg powrotny. Decydujemy się zostawić upoważnienie znajomej biegaczce z Gdyni, aby zabrała nasze nagrody i idziemy na pociąg. Zrezygnowaliśmy także z losowania nagród, 3 zegarków. Polar 400 i innych nagród. Pierwszy raz mi się zdarzyło aby organizator nie dał nagrody przed ceremonia zakończenia biegu. Kiedy pytałem organizatorów czy nagrodę wyślą pocztą, to powiedzieli też nie! Ostatecznie odebrałem w Gdyni statuetkę z 3 miejscem, a nie 2 w kategorii, choć tam kategorii nie ma, patrz zdjęcie. Nie było nic więcej ani 2 miejsca Pawła. Kiedy pojawiły się wyniki w Internecie, to okazało się że mój czas to 3.53.50, ale zaskoczeniem był zawodnik między mną a zawodniczką którą nie mogłem dogonić. Ostatecznie ukończyło maraton 174 osoby, a ja byłem na 79 miejscu i na 3 w mojej kategorii wiekowej, na 7 startujących.
Organizatorzy nie wywiesili listy wyników ani nie wysłali ich sms. Główny organizator powinien jeszcze się uczyć od najlepszych organizować takie biegi, podpatrywać u innych, bo takie decyzje przynoszą wstyd organizatorom, swemu miastu i burmistrzowi, a biegacze nie wystawią takiej organizacji najwyższych ocen. Widziałem niejednokrotnie że organizatorzy przekazali nagrody uczestnikom jakie zdobyli w biegu przed uroczystym rozdaniem nagród. Czy nie lepiej wręczyć nagrodę wcześniej do rąk biegacza, który ją wywalczył, czy dać nagrodę innej osobie, która ją przekaże właściwej osobie, a może wysłać pocztą lub nie wysyłać wcale i nagroda przepada.
We Wrocławiu nawet losowanie samochodu nie wymagało obecności uczestnika podczas losowania.
podczas losowania.
Na koniec mogę podsumować ten bieg. Kolejny maraton z czasem poniżej 4 godzin, pudło w kategorii wiekowej. Pozytywy, pakiet startowy z dwiema koszulkami z długimi rękawami - jedna techniczna, wyjątkowa noc, a ta jest raz w roku ze zmianą czasu i wynik na mecie.
Minusem organizacja zakończenia i mety biegu. Koszt 120 zł - bo taka była opłata na kilka dni przed maratonem, [po 20 zł za okrążenie] to duży koszt, jak na taka imprezę.

To była ściema-- Nocna Ściema!


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
conditor
00:16
Jaszczurek
23:57
wwanat46@gmail.com
23:35
mariachi25
23:31
seba1
23:28
andreas07
23:19
wojciechfojt
23:00
12fred54
22:39
BOP55
22:33
Bartuś
22:20
zbyszekbiega
22:17
Robert alias Przepiórka
22:14
Andrzej G
21:56
alex
21:40
przemcio33
21:40
benek
21:31
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |