2011-02-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bydgoskich cudów ciąg dalszy...;) (czytano: 1825 razy)
Gdzie jest granica?? Wracając do regularnego trenowania w listopadzie nawet nie myślałem o biciu życiówki w maratonie. Celem była połówka w Poznaniu i spokojne zaliczanie dwumaratonów bydgoskich. Już grudzień pokazał, że ten drugi cel jest do zrobienia. Zabawa zaczęła się 4 tygodnie temu. Zrobiłem coś czego nie planowałem, o czym nawet nie marzyłem. A potem te „marzenia” znajomych. Przyznam się, że miałem dość ciągłego wkręcania mi co mam zrobić. Do tego stopnia, że dzień przed udzielił mi się stres.
Nie będę ukrywał, że lubię biegać szybko. Im szybciej tym lepiej. Ale takiej szybkości jak wczoraj nie planowałem. Chciałem pociągnąć od startu z najlepszymi. Wyszło na to, że to ja pociągnąłem od startu i oderwałem czteroosobową grupę. Po pierwszym km usadowiłem się na końcu grupki. Kolejny km dalej biegnący w grupie Litwin zwalnia. Powód jasny… średnie tempo 3:45/km ;) Na drugim okrążeniu zostajemy we dwójkę z Grzegorzem Maczyńskim. Dogadujemy się, że robimy różne dystanse. To mnie ratuje, bo Grzegorz w tym momencie zaczyna bardziej mi pomagać niż starać się uciec. Tempo masakryczne… w zasadzie sprint… poniżej 4:00/km. Twardo trzymam się, już wiedząc o co walczę. W drodze powrotnej pętli wieje. Póki co mam za kim się schować. 15km – 59:40. Pierwszy raz złamałem godzinę. 20km – Grzegorz zaczyna finiszować. Odpuszczam. Montuje słuchawki, które prawie zgubiłem na barierce na nawrocie, gdy zahaczyłem o nią kablem od słuchawek;)
Połówkę kończę w 1h24. Poprzedni rekord na tym dystansie sprzed 23 miesięcy 1h28. Gorzej, że zaczyna się ta właściwa część maratonu. Zostaję sam. Z nadzieją, że przetrwam i obronię pierwsze miejsce. „Children of Bodom” w słuchawkach niesie. Walka z wiatrem spowalnia. Od 7 kółka biegnę „na jednej nodze”. Prawa jest zmasakrowana, ale tempo trzymam. Nie darowałbym sobie odpuścić w takim momencie.
Zostaje 60 minut na zrobienie ostatnich 3 okrążeń czyli 12,6km. Niby proste. Nie po takim sprincie. Trzymam „właściwe” tempo,, nie szaleje. Wiem, że jak nic nieprzewidzianego się nie stanie… uda się. Niedostatek siły w nogach nadrabiam rękoma i resztą ciała. Daje radę. Dobiegam do mety na oparach.
2h58:20. I did it!!! Pierwsze miejsce!!! ;)
Padam na ziemię. Nareszcie mogę przestać biec. W ciągu całego biegu ani na moment nie zatrzymałem się. Próbuje wstać. Łapie mnie skurcz lewego uda. Teresa i Mirek odprowadzają mnie do bazy. Dopiero teraz odzywa się kontuzja, której nabawiłem się 3 dni wcześniej wpadając na metalowy słupek. Boli do tej pory.
Dzisiejszy dzień. Był, ale powiedzmy, że go nie było. Jak niewiele zostaje z człowieka po takim biegu jak wczoraj. Niewiele byłem w stanie zrobić. Zdrowy rozsądek nakazał przerwanie biegu po 8km. Zero siły. Sztywne mięśnie. Ból. Game Over.
Co dalej? ;)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu miriano (2011-02-13,19:14): Tomku gratuluje.Człowiek jest nieobliczalny i przesuwa granice co raz niże i ty ja przesuwaj bij życiówki w maratonie następna w marcu. miriano (2011-02-13,19:33): Tomku nie wyglądałeś tak źle.A z Teresą tylko troszkę Ci pomogliśmy.Widziałeś mnie dzisiaj po połówce jak wyglądałem nie mogłem do siebie dojść. michu77 (2011-02-13,19:40): ...właśnie się zastanawiałem jak Ci poszło w niedzielę. Nigdzie nie mogłem znaleźć wyników ;) Truskawa (2011-02-13,19:47): Tomasz!! I że mnie kurde nie było w Bydzi.. taaaaakie gratulacje... :) sopel (2011-02-13,21:07): No Tomaszu szacun na całego! Złamanie 3-jki w maratonie !!! Moje najszczersze gratulacje! :) Piotr Kalisz / Sternik (2011-02-14,19:35): gratulecje , ale masz formę :) nie znam sie ale znajacy sie mówią ,że wiosna jest dobra na zyciówki lub jesień, a jak Ty zima łamiesz 3 :0 to o ho hoh :)
jeszcze raz gratki Marfackib (2011-02-15,11:24): Gratulacje Tomku, teraz to jesteś PIERWSZA LIGA :-))))
|