Pewnie większość z Was wie, że fraszka to drobny utwór literacki o charakterze żartobliwym. Patrząc za okno, faktycznie widziałem to jako żart, że mamy jechać na rowerach, albowiem od dwóch dni – ciągle pada... zima wróciła w najpiękniejszej swojej formie – wszędzie biało.
Telefon zadzwonił i okazało się, że mogę pojechać po swojego stalowego rumaka. Musiałem „zrobić hamulce”, bo mi puszczały. Wstałem w sobotę rano i w ramach treningu poleciałem 5km po rowerek, a potem miałem zamiar trochę go sprawdzić – każdy ma jakieś doświadczenia z serwisami:).
Rowerek śmiga super, więc pomykam na swoje letnie trasy biegowo – rowerowe. O ile śnieg w mieście nie przeszkadzał, o tyle jak wyjechałem na pola.... - ... w końcu ciągle pada a tam piaskarki nigdy nie dojeżdżają.
Należy przypomnieć czytelnikom, że rower zimą to inna bajka – w zimie się jeździ na nartach :) - nawet jest zimowa odmiana biegania – narty biegowe . Są pewnie wśród Was tacy, co powiedzą – co ja nie pojadę?
Dla tych wszystkich przypominam – grawitacja istnieje... Newton miał rację, balansowanie ciałem w zimie nie działa, rower ma napęd na tylnie koło i koła są tylko dwa – nie jak w aucie – poślizg = gleba, tarcie na lodzie = 0.
Rękawiczki rowerowe są dobre w lecie – w zimie rękawiczki narciarskie się stosuje – chyba że ktoś lubi marznąć. Kominiarka to dobry wynalazek i nie służy do napadów czy kominiarzowi tylko zapobiega odmrożeniom twarzy – im szybciej jedziesz tym zimniej Ci jest. Jak chcesz mieś skostniałą twarz- twoja sprawa.
Najlepiej to spokojnie poćwiczyć – robię to systematycznie dojeżdżając na rowerku do pracy ( www.e-apa.pl)
Tak więc, po przygodach sobotnich zdecydowałem się jednak uczestniczyć we Fraszce. Tomasz podjechał punktualnie o 7.30. Jedziemy autostradą i wydaje się, że im bliżej miejsca startu tym mniej śniegu leży, ale mniej, to nie znaczy, że go nie ma. Po 1,5 h jeździe bez przygód dotarliśmy do Białego Kościoła. Miejsce urokliwe.
Prawie 100 startujących pojawia się na starcie z czego grono „rumakowców” liczy około 40 rumaków. Dostajemy mapy i je spokojnie oglądamy przy leniwie przeskakujących płomykach w kominku, który daje ciepło i spokojny nastrój. Są dwie możliwość – albo w prawo, albo w lewo. Trasa nie wygląda na skomplikowaną, ale zawsze tak jest... Startujemy.
Wybieramy wariant rozpoczynający się od R1 – czyli asfaltujemy na początku, tak aby zostawić sobie dukty leśne na koniec. Z analizy trasy i poziomic wynika, iż wybieramy wariant szybszy – wygląda na to, że większą część trasy pod górę pokonamy pedałując po asfalcie, a nie zakopując się w śniegu i to pod górę, Opisy punków pozostawiają trochę do życzenia, bo tam gdzie miały być kapliczki... jest tylko miejsce aby się pomodlić o nie...
Musze jednak przyznać, że punkty umieszczone wewnątrz starego wiatraka i wewnątrz bunkrów naprawdę mnie urzekły. Mijając zamarznięty kamieniołom zaczynamy wspominać z Tomaszem nasze wspólne nurkowania - może warto tu wrócić w lecie i spenetrować ten kamieniołom – zastanawiamy się. Na uwagę też zasługuje punkt R2 stary zamek – szkoda że nie remontowany bo pewnie w czasach swojej świetności wyglądał imponująco.
R4 stanowiący teoretyczny środek trasy sprawia że panuje tam tłok – widocznie faktycznie nasze obliczenia dotyczące wysokości można wyrzucić do kosza. Następne punkty – szczególnie leżące poza drogami głównymi wydają się nam skomplikowane . Jednakże nasze oczekiwania się nie sprawdziły i nawigacyjnie nie straciliśmy czasu – bo jak wcześniej pisałem mamy nawet czas aby pooglądać kamieniołom. Bunkier i dalej już droga do mety staje nam otworem . Wpadamy na metę i okazuje się że jesteśmy na 8 miejscu na ok. 40 startujących....
|