2015-10-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 30 SPAR BUDAPEST MARATHON (czytano: 1727 razy)
30 SPAR BUDAPEST MARATHON był dla mnie po trzykroć jubileuszowy. Pobiegłem swój 50 bieg maratoński, stało się to równo 25 lat po swoim debiucie na dystansie maratońskim. A i sam maraton obchodził jubileusz. Tradycyjnie wyprawa dotyczyła, także rodziny jak jubileusz to w gronie z najbliższymi. Wyprawa zaplanowana na tydzień bo miasto zasługuje na uwagę za względu na położenie i zabytki. Do Budapesztu dotarliśmy w piątek. Po zameldowaniu w apartamencie tuż nieopodal Parlamentu już pierwszy spacer wieczorową porą potwierdził piękno miasta. Blask świateł zarówno ze strony Budy jak i Pesztu robił niesamowite wrażenie potęgowane odbiciem w falach Dunaju. Sobota to tradycyjnie wizyta w biurze zawodów, sprawne bezproblemowe odebranie pakietu startowego z miłą niespodzianką. Organizator zdecydował o bezpłatnym pasta party pierwotnie dostępne za odpłatnością, makaron pierwsza klasa bardzo smakowity a do picia piwo i smakołyk w postaci czekoladki z marcepanem. Dojazd na start w niedzielę rano zaplanowaliśmy tramwajem, rezygnując i chyba słusznie z zabytkowej jednej z najstarszych linii metra w Europie. Jest ona piękna lecz niewielkie wagoniki powodowały niebywały ścisk i przepychanki całej rzeszy ludzi podążających w stronę Placu Bohaterów. Pogoda była paskudna padał deszcz było chłodno, ale przed samym startem deszcz ustąpił i warunki do biegu zrobiły się, całkiem znośne. Chociaż maratończyków było niecałe pięć tysięcy to frekwencję podnosiły startujące liczne sztafety. Trasa maratonu początkowo wiedzie przez centrum miasta, później obok Parlamentu prowadzi na wyspę Małgorzaty, następnie wraca wzdłuż Dunaju do mostu Łańcuchowego, przeprawia się nim do Budy. Po obiegnięciu Węgierskiej Galerii Narodowej kieruje, się do wzgórza Gellerta powraca do Pesztu przez most Wolności by ponownie zawitać na wyspę Małgorzaty skąd powraca w pobliże Placu Bohaterów do mety. Po ubiegłorocznych perypetiach zdrowotnych ten rok był łaskawy, plan treningowy niemal stuprocentowo wykonany. W sektorze spotykam rodaków z Dobczyc, jest duża grupa z Radom biega, w sumie prawie trzystu startujących to Polacy. Początek biegu mimo tłoku pozwala na w miarę równe tempo 5min/km , i to tempo staram się utrzymać jak najdłużej. Kilometry uciekają dość szybko na 14 jestem umówiony z rodzinką. Są stoją, robią kilka fotek, następne spotkanie na 29 km . Po nawrocie na 23 km lekko wieje w twarz tempo trochę siadło. Ponowne spotkanie bliskich dodaje sił i choć końcówka to trzy podbiegi metę osiągam w przyzwoitym czasie 3:34:58 netto. To tylko 5 minut wolniej niż 25 lat temu w debiucie. Czas netto jest tu bardzo ważny bo organizatorzy według niego ustalają klasyfikację. Tak czas na świętowanie Aneta, Bożena, Basia, Krzysztof i Romek czyli mój suport postarał się, o szampana są kwiaty a wieczorem nawet tort ! Super. Poniedziałek to wypoczynek na całego liczne termy tego miasta wręcz zachęcają , aby po takim wysiłku skorzystać z tego dobrodziejstwa. Wybieramy Gellert Bath jest cudnie moczyć się, w cieplutkim basenie. Relaks przydał się, ponieważ kolejne dni to dalsze poznawanie urokliwego miasta jakim jest Budapeszt.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |