2015-07-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| I Bieg im. Stanisława Tyma na 30 piętro Pałacu Kultury i Nauki - 4.07.2015 (czytano: 1030 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/ultramaratonka/posts/871366389622333
Bieg wpisano w obchody 60-lecia PKiN i powiązano go z postacią Stanisława Tyma, który jako bohater kultowego filmu „Miś” Ryszard Ochódzki z powodu niedziałających wind musiał wbiec na taras widokowy znajdujący się na 30. piętrze Pałacu Kultury, by wręczyć ministrowi przetłumaczony list...
Zimą byłam parę razy na treningach na schodach, również w PKiN, więc widziałam jakiego stopnia trudności się spodziewać. Akurat miałam wolny weekend od zawodów, bo start docelowy w tym roku tj. Super Trial na 130 km w ramach DFBG już blisko. Jednak miałam nadzieje, że parominutowy sprint nie zaszkodzi nogom, a płuca zdążą dość do siebie.
Zawody przygotowano super. Ruszaliśmy z placu przed PKiN i po kilkumetrowym dobiegu wpadaliśmy na schody przed wejściem. Dalej krótki zbieg i od poziomu 1 do 30 wspinaczka w górę. Doceniam, że zawodnicy dostali harmonogram z godzinami startów poszczególnych numerów. Można było przyjść dosłownie chwilę przed startem i nie topić się stojąc bezsensownie na placu przed PKIN. A Słoneczko grzało…. Oddać należy organizatorom, że dla oczekujących bezpośrednio w strefie startu rozłożono namiot, dzięki czemu mieliśmy choć trochę ochrony przed osłabiającym upałem. Dla chętnych była kurtyna wodna, a do picia Warszawska Kranówka, z której ochoczo korzystałam.
Trasa dobrze oznaczona, pomylić się nie dało. Bo jak się zgubić praktycznie na jednej klatce schodowej ?! I to obstawionej wolontariuszami czy ratownikami medycznymi ;) Zmyłką dla wielu było zróżnicowana wielkość stopni na poszczególnych odcinkach, co dość mocno wybijało z rytmu. Na szczęście pamiętałam o tym z treningów, dlatego nastawiłam się na to psychicznie. O tym jak duży może być to problem uświadomiłam sobie słuchając rozmów biegaczy, większość wyrzucała sobie złe rozłożenie sił, bo te pierwsze piętra tak zachęcały do szybszego biegu…
Może zaskoczona trasą nie byłam, ale jakieś specjalnej przewagi mi to nie dało. Wpadłam na metę na kompletnym bezdechu… i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jestem 3 w klasyfikacji kobiet. Dawało to duże szanse na start w rundzie finałowej, do której wchodziły 10tki najlepszych kobiet i mężczyzn. Zjechałam specjalnie wydzieloną dla nas windą (to też miły gest organizatorów) i oddałam się kibicowaniu kolegom oraz śledzeniu listy wyników. Niby dobry rezultat cieszył, ale chęci na powtórkę biegu były średnie. Trudno… Gdy okazało się, że udział w rozgrywce finałowej jest praktycznie pewny skorzystałam z delikatnego masażu – pan naprawdę wiedział co robi :). Ostatecznie po kwalifikacjach byłam piąta.
Pod koniec pierwszej serii w roli kibica pojawił się także Piotr Łobodziński - mistrz polskiego i światowego towerruningu.
Równiutko o 13:15, czyli zgodnie z harmonogramem, ruszyły panie w rundzie finałowej. Przyjęto formułę biegu na dochodzenie i startowałyśmy zgodnie z wynikami uzyskanymi w kwalifikacjach. Moi Spartanie mocno zagrzewali do walki. Ciężki był to bój. Choć wydawało mi się, że pobiegłam szybciej to czas w drugiej serii miałam ok. 40 sekund gorszy niż w pierwszej. I tym razem na mecie, poza bezdechem, miałam nogi jak z waty i wzrok błędny. Nie zauważyłam nawet Pana Stanisława Tyma, który przyglądał się rozgrywkom. Ja szukałam tylko ściany, żeby się oprzeć. Udało się i po kilkunastu sekundach zaczęłam w miarę równo oddychać. Skoro byłam na 30 piętrze to chciałam pooglądać panoramę Warszawy z Tarasu Widokowego… wystarczyło pokonać 3 (trzy!!!!) stopnie w dół. Nie mogłam. Czułam, że oderwanie jednej nogi spowoduje upadek. Dłuższą chwilę zajęło mi, podjęcie próby zejścia po tych stopniach. A do normalnej sprawności dochodziłam jeszcze z godzinę. Ostatecznie utrzymałam 5-tą lokatę.
Najprzyjemniejszą częścią zawodów była dekoracja. Gdy przygotowywano się do wręczania pucharów, patron biegu wyszedł przed PKiN mogliśmy z nim chwilę porozmawiać, zrobić zdjęcia, czy otrzymać autograf. W czasie dekoracji Pan Tym sypał żartami, anegdotami co chwila wywołując u zgromadzonych salwy śmiechu. Wspomnę tylko, że był zaskoczony tym zaproszeniem na tak miłą imprezę, dlatego… odczytał kilka słów z przygotowanej wcześniej kartki :) Wyjaśnił, iż lepiej mieć szczęście niż zdrowie „bo ci na Titanicu byli zdrowi”. Odśpiewaliśmy Panu Stanisławowi „Sto lat” oraz kultowe „Łubu dubu” wywołując u niego ogromną radość. Widać było, że spotkanie z biegaczami przyniosło mu również dużo radości o nam.
I tak narodziła się nowa świecka tradycja ... Władze Warszawy oraz PKiN zapowiedziały, że bieg będzie imprezą cykliczną. A Pan Stanisław Tym gorąco zachęcał do spotkania za rok :)
więcej zdjęć w linku
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |