2015-03-16
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 2. PZU Dziesiątka Wroactive (czytano: 1350 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://connect.garmin.com/modern/activity/720176607
Po starcie z zeszłego miesiąca, mogłem czuć się pewnie. Uzyskany wtedy wynik lekko poniżej 48 minut, dawał mi nadzieję, na walkę o życiówkę. Nie chciałem się jednak koncentrować na tej myśli, tylko dobrze pobiec, główny start to niezmiennie Łódź Maraton.
Na początku trochę nerwów, bo nie mogłem trafić na parking. W końcu zaparkowałem po drugiej stronie stadionu, co okazało się dobrym pomysłem. Dalej już poszło jak z płatka, sprawny odbiór pakietu startowego - za to duży plus dla organizatorów. Pakiet bez rewelacji, ale przecież przyjechałem tutaj biegać :). W międzyczasie spotykam kumpla, z którym robimy 2 km rozgrzewkę, z przerwą na kibelek w.... a jakże szatni Śląska na stadionie. Pierwszy raz miałem tam okazję być. Potem grzecznie ustawiamy się w swojej strefie startowej. Jesteśmy w przedostatniej, czwartej strefie, dla biegnących na czas między 45 a 50 minut. Co dziwne, za nami jest jeszcze może z 200-300 osób, a stoimy na początku tej strefy. Z moimi wynikami nie jestem demonem szybkości, ale jeżeli tylko tyle osób pobiegnie powyżej 50 minut to będzie to jedna z najszybszych dych w Polsce :) (oczywiście okazało się, że powyżej 50 minut przybiegło około 800 osób).
W końcu następuje odliczanie i ruszamy. Początek biegu jest trochę taki rozlazły, bo esplanada gdzie startujemy jest szeroka. Ma to swoje plusy, bo oczywiście okazuje się, że trzeba omijać innych biegaczy niczym tyczki w slalomie specjalnym . Mam wrażenie, że do drugiego kilometra gdzie jest pierwszy pomiar czasu omijam kilkaset osób (jestem tam na 744 pozycji). Pierwszy kilometr 4:41 - jest dobrze. Na drugim jeszcze lekko podkręcam tempo - 4:37. Biegnie mi się dość komfortowo, więc postanawiam wbrew wcześniejszym założeniom, tak kontynuować. Trzeci kilometr trochę wolniej - 4:43, ale dwa kolejne znowu po 4:41 i tak jestem na półmetku. Tutaj miła niespodzianka, po nawrocie jest punkt z wodą, dwa łyki, reszta na głowę i lecimy dalej. Pewnie w związku z tym wodopojem 6 km trochę wolniejszy 4:45, ale cały czas szybciej niż zakładałem. Gdzieś w tych okolicach, dobiega do mnie Tomek. Udaje nam się nawet uciąć krótką pogawędkę. Po chwili jednak mi odskakuje, nie staram się Go gonić, bo jego czasy na 10 km są co najmniej 2 minuty lepsze od moich. Siódmy kilometr zamykam w 4:41, na ósmy tradycyjnie malutki kryzys (chyba bardziej psychiczny) i znów 4:45. Czuję, że należy przyśpieszyć, 9 km - 4:39. Lekki podbieg na esplanadę zaczyna 10 km, w sumie nawet go nie odczuwam, biegnąc jeszcze z lekką rezerwą. 10 kilometr zamykam w 4:26 i "bonusowe" 100 metrów finiszu lecę prawie w trupa w tempie 3:27 :). Za metą sprawdzam Garmina 46:59! Jak dobrze, że tak przyśpieszyłem. Ostatecznie oficjalny wynik netto to 46:57. Życiówka poprawiona o 43 sekundy.
To był bardzo dobry bieg w moim wykonaniu. Po jakimś czasie mam lekki niedosyt, że można była wcześniej polecieć w trupa i urwać jeszcze 10-20 sekund. Prawda jest jednak taka, że taki wynik przed biegiem wziąłbym w ciemno :).
Na koniec trochę statystyki:
2.PZU Dziesiątka Wroactive
czas netto: 46:57
miejsce open: 680/1786
miejsce M40: 151/338
średnie tempo: 4:41 min/km
średnie tętno: 174 bpm
maksymalne tętno: 188 bpm
Dzisiaj spokojne 6 km po 6:16 i na średnim tętnie 131. W środę czeka mnie chyba najtrudniejszy trening w całym planie 27 km w tym 22 km w tempie M. Będzie rzeźnia.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |