2013-08-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| trudne początki.. (czytano: 807 razy)
Mimo, że jestem dopiero bardzo początkującym biegaczem ( rzekłbym nawet raczkującym ) to już teraz wiem, że bieganie będzie mi towarzyszyło przez resztę życia. Tak jak moja żoneczka. To dzięki niej połknąłem biegowego bakcyla i razem będziemy łamać kolejne nasze bariery. Niemniej jednak początki początków były baardzo ciężkie. A wyglądało to z mojej perspektywy biegu na 5 km mniej więcej tak:
Etap 1. Pierwszy kilometr - ojeej, nie dam rady, po co mi to, mogłem siedzieć spokojnie przed komputerem, ałaa boli mnie kostka, nie dam rady, zaraz się położę, ałaa coś mnie kłuje z boku, ałaaa kolano, ałaa, ałaa..
Etap 2. Drugi kilometr - Walka o przetrwanie, o żyć albo nie żyć, ojojoj nie dam rady, zaraz sobie zemdleję i tak będę leżał, ałaaa boli mnie wszystko i najprawdopodobniej umieram. Widzę światełko w tunelu.
Etap 3. Trzeci kilometr - Śmierć kliniczna.
Etap 4. Czwarty kilometr - skoro już nie żyję, to nie mam już nic do stracenia, więc sobie dalej biegnę. I biegnę, i biegnę, i biegnę...
A na mecie cudowne zmartwychwstanie:)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |