2014-10-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Moja pierwsza setka (czytano: 568 razy)
Piątek- ja zwana przez osobistą siostrę księżniczka ,z powodu zwracania jej uwagi przy stole, ja z której śmieją się moje najbliższe kumpele , bo nie wypije wody z jednej butelki , ja śpię dzisiaj na jednej sali z facetami , na karimacie w śpiworze, myje włosy pod kranem w zlewie, bo prysznice zamknięte i do tego uśmiecham się jak głupi do sera, bo czuję się szczęściarą , że tu jestem , obok nie całkiem normalnych ludzi , bo tu nie jestem traktowana jak dziwoląg, tylko dlatego że w ramach odstresowania lubię sobie przebiec z rana 40km ,tu spotkam niejednego ,,kosmitę ".
Sobota 5.30 no cóż, nie pospałam długo, wieczór był zbyt interesujący , by spać...Niestety dopada mnie stres ( dziwne ?) z trudem zjadam pół skibki suchego chleba , obok Zenek pochłania chyba 4 bułki, próbuje jeszcze coś przekąsić , ale się nie da...
Początek- Chyba od trzeciego km biegnę z Maćkiem , 40-y km, czuję się bosko, niesie mnie , każde 10 km w równą godzinkę , mam ochotę śpiewać , ok czasem boli kostka, czasem stopa, za chwilę kolanko, ale brak w tym stałości więc uznaję że tylko mi się wydaję , co 5km piję wodę i herbatę , zajadam kanapkę i banana, bo robią tak wszyscy ...
50-60km - coś zaczyna się dziać mniej fajnego , trudno mi dotrzymać kroku Maciejowi , który próbuje mnie motywować.
Wiem już niestety że tempo które założyłam sobie od początku było jednak za mocne na ten dystans, wiem że się nie poddam , ale jestem zmuszona zwolnić i tym samym pozbawić się towarzystwa Macieja i tak to od 65km biegłam już prawie przez cały czas samotnie
65 KM to to też czas na mój pierwszy kryzys, jestem wściekła że musiałam zwolnić ,to czas kiedy wykonuje swój pierwszy telefon do..przyjaciela .
Tym razem pomogło.Przyjaciel bez ceregieli rozprawia się z moimi fobiami - podążam dalej.
Mijam 75 km, nie jest źle, chociaż poznaje coraz bardziej znaczenie słowa ból, ...
80KM- chyba . Przeżywam najtrudniejsze chwile , ból fizyczny nie ma znaczenia , psychika mi pada, wpadam w czarną dziurę , całe moje życie wydaję mi się kompletną klapą, bieg nie ma w tym momencie już żadnego znaczenia, poruszam się jak automat , próbuje się modlić , ale tak naprawdę w tym momencie nie wierzę już w nic , a z pewnością w żadnego Boga, mija mnie tir , widzę pracujących ludzi na polu , wszystko wokół wydaje się takie nierealne, jakbym oglądała jakiś film , jakby nie dotyczyło mnie to osobiście, tysiące myśli , wśród nich jedna natrętna ,,ku...kto wymyślił tą bajkę o zbawiennym wpływie endorfin?
Do rzeczywistości już tej lepszej przywraca mnie koszmarny ból prawej nogi , nie mogę biec, a nawet gorzej nic już nic mogę , stoję i masuje prawą łydkę, chyba pomogło przynajmniej na chwilę , bo biegnę.Ból jest potworny , ale wiem że psychicznie wróciłam do świata żywych- czuje się nieźle, znowu wyjmuje telefon , wylewam swoje emocje , no tak już mam że na co dzień mocno zamknięta w sobie , otwieram się po 20-30-...km biegu.
...Do końca zostaje koło 11km, lecą mi łzy ,nie jestem wstanie już się ruszyć , widzę karetkę , zatrzymują się koło mnie , proszę o pomoc ,ratowniczka sprawnie rozsmarowuje spray i stara się mnie pocieszyć że teraz to już dam jakoś radę - Jakoś. Odjeźdzają .Znowu zostaje sama, jest mi przeraźliwie zimno , po kilku minutach pali mnie w łydce, brak mi sił ,jeszcze tylko 5km - Tylko ? to najdłuższe 5km w moim życiu , pomimo to czuje się cudownie , przecież za chwilę już w swoim biegowym CV wpiszę ,,Ultraska " Jestem Wielka , jeszcze 4km, jeszcze 3, 2 , 1 , dobiega jakiś inny Ultras , do mety docieramy razem .Płacze i nie wstydzę się tych łez.
Na mecie czeka na mnie Ania,nie jestem więc sama, po chwili spotykam Mariusza,przyjmuje kolejne gratulację , jest mi słabo , z emocji, zmęczenia kręci mi się w głowie, lecz jest to jeden z piękniejszych dni w moim życiu...
W tym miejscu wypada podziękować Mariuszowi i całej Jego ekipie za trud organizacji tej imprezy , wspaniałym dzieciakom pomagającym na trasie, pomocnym bardziej doświadczonym Ultrasom i Bliskim którzy mnie wspierali .Nieskromnie też dodam , że chociaż czuję niedosyt,to i tak dumna jestem z siebie
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu 1katarzynka (2014-10-26,22:00): Zdjęcie zrobione chwilkę po dotarciu na metę- zresztą to chyba widać:) kudłaty69 (2014-10-27,12:08): gratulacje Namorek (2014-10-29,20:37): GRATULACJE !
Lecz tak nawiasem mówiąc było warto ?
Jeżeli czujesz że tak - to było warto !
Ja niedałbym rady ani fizycznie ani też psychicznie .
pozdrowionka 1katarzynka (2014-10-31,10:03): Dziękuje za gratulacje .Czy warto ? Romku,nie mam najmniejszych wątpliwości -to jedno z najciekawszych przygòd jakie dane mi było przeżyć,wędrôwka do samego siebie i co najważniejsze: ta setka to dopiero początek...
|