|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | Wojtek G (2006-10-09) | Ostatnio komentował | Grażyna W. (2006-10-09) | Aktywnosc | Komentowano 5 razy, czytano 389 razy | Lokalizacja | | Sponsor watku | | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2006-10-09, 14:12 Nóż czy sztylet w żebro biegaczy panie Prezesie?
Basieczka napisała:
Ale Wam zazdroszcze
tego biegu. Nie było mnie na biegu z "przyczyn obiektywnych :-)" ale chetnie czytam Wasze relacje i żałuje, żałuje bardzo. Może w przyszłym roku....
No Basieczko jak lubisz czytać to specjalnie dla Ciebie.
Pojechałem na /NÓŻ KOMANDOSA/ z kolegą Stefanem Legutko. Z Bełchatowa wyjazd o godz. 5:20.Na miejsce zajechaliśmy dość wcześnie jeszcze przed wystawieniem posterunków, które nie wpuszczały pojazdów pod hotel. Zaparkowaliśmy prawie pod biurem zawodów, które dopiero co było otwierane. W biurze miła niespodzianka kolega Stasiczek za wypełnienie ankietki podarował futeralik na rękę. Uznaliśmy z kolegą ,że to dobre na noszenie klucza od mieszkania ewentualnie na drobne pieniądze podczas treningu. Nasze zgłoszenia miła pani odszukała dosyć szybko i otrzymaliśmy numery startowe 200 i 201. Jeszcze trzeba było się wrócić do samochodu po pieniądze do skarbonki. Zasililiśmy z kolegą puszkę kwotą 30 zł. Chyba średnia krajowa. Jako ,że było zebrane od 1000 biegaczy około 1000 zł to nawet więcej chyba niż średnia. Datek wrzucaliśmy w obecności prezesa (to inf. dla kol. Stasiczka), bo go w tym czasie nie było w biurze. Potem w recepcji hotelu kupiliśmy po wafelku Grześ i postanowiliśmy pospacerować sobie po Ośrodku. Ale przez przypadek wpadliśmy w oko współorganizatora Krzyśka Koselskiego , który z kolegą mocowali się z ustawieniem bramy startowej. Mimo ,że pompowali balon non stop to brama słaniała się na dwóch swoich podporach nie chcąc się nijak postawić na baczność. Dopiero kolega odkrył ,że pod klapkami przypiętymi na rzepa są nie zasunięte suwaki- expresy przez które ucieka powietrze. I to przy obydwu nogach. Po uszczelnieniu brama stanęła prężnie na swoim miejscu ,a my tylko po przywiązywaliśmy odciągi do drzew i w ten sposób spłaciłem część długu Kosie. Dla tych co nie biegali jeszcze w Bełchatowie informacja - Krzysiu Koselski od dwóch lat obsługuje wraz z rodziną na moim maratonie w Bełchatowie punkt odżywczy na 30 km. Sami organizują sobie stanowisko od stołów począwszy, a na poczęstunku słodyczami skończywszy. Oczywiście tabliczka META – LUBLINIEC logo klubu z tej górnej półki jak się ktoś tu wyraził obowiązkowo jest przy stanowisku. W tym czasie od parkingów usytuowanych na pobliskich łąkach przez cały czas ciągnie pod górkę pod Ośrodek sznur biegaczek i biegaczy. Prawie większość z osobami towarzyszącymi (może to była przyczyna ,że brakło grochówki)? Przy wydawaniu nie żądano nr startowego ani dowodu osobistego. Wielu pielgrzymów to moi dobrzy znajomi , z którymi wypadało zamienić parę grzecznościowych zdań. Ani się obejrzeliśmy a tu godz. 10:15. Czas na włożenie garnituru sportowego. Przebieramy się przy samochodzie, i słyszymy głos spikera jak wysyła wcześniej na trasę biegu prawie 200 pań w tym moje koleżanki Sidorkę , Konopkę i miłą zawodniczkę ze Słowacji ,która przed biegiem uparła się by sobie zrobić ze mną zdjęcie mimo ,że miałem tym razem na znak protestu kapelusz nie czerwony , a czarny. Kluczyki oddajemy harcerkom w depozyt. 10 minut rozgrzewki – przebieżki i karnie stajemy w środku prawie tysięcznego tłumu. Wielu pyta o czerwony kapelusz. Odpowiadam jest w samochodzie , a czarny jest po to by zaprotestować i odwieść organizatorów od głupiego ich pomysłu i by nie położyli tak doskonałej imprezy odstąpując od jej organizowania w następnych latach. Wyraziłem też swoją opinię przez mikrofon , gdy dobrze prowadzący imprezę spiker podsunął mi mikrofon by podzielić się odczuciami co do opinii o organizacji imprezy. Powiedziałem ,że jest mi z powodu tej decyzji bardzo smutno. Ale czas wrócić na start. Postanowiłem początek przebiec ostrożnie wolniej nie używając przy tym w takich sytuacjach łokci. Udało mi się nawet dojrzeć wysoko na jednym ze słupów energetycznych naszego Admina jak jedną ręką trzymał się kurczowo betonu ,a drugą pstrykał dla potomnych pamiątkowe zdjęcia. I jak to bywa w początkowej fazie biegu wielu biegaczy na początku dało ostro do przodu by wyrobić sobie jak najlepsze miejsce przed wbiegnięciem na leśne ścieżki ,gdzie jak wiemy trudno jest wyprzedzać szczególnie taką masę ludzi. Wśród ostro szarżujących wychwyciłem naszego martixa ,ale jak się potem przyznał zapłacił za to na piaszczystych górkach. Dość łatwo udało mi się odrobić do niego jak i mu podobnym stratę na części asfaltowej a nawet spokojnie wyprzedzić. Przełaje nie są moją mocną stroną więc to co nadrobiłem na 10 km odcinku rozmieniłem na zbiegach. Mam wiele nie do końca zaleczonych kontuzji jeszcze z gry w piłkę nożną więc gwałtowne przenoszenie ciężkości ciała na swoje stawy i wszelkie chrząstki, rzepki itp. przeważnie u mnie nie kończą się dobrze. Mając w perspektywie maraton w Nowym Jorku postanowiłem zmniejszyć ryzyko i wszystkie zbiegi pokonałem można powiedzieć pieszo. Nawet końcówkę oddałem walkowerem a mimo to osiągnięty czas 1:08:43 pozwolił mi na załapanie się na koszulkę ,którą podarowałem koledze Stefanowi bo on nie miał takiego szczęścia, gdyż osiągnięty przez niego czas 1:14:08 mu tego nie gwarantował. Za grochówką nie przepadam więc za 3 zeta kupiłem sobie kaszankę z rusztu.. Kolega za koszulkę postawił colę. Straciłem też swój medal. Przekazałem niepocieszonemu dzieciakowi ,który zajął w swojej kategorii wiekowej 21 miejsce ,a medale dostawało tylko pierwszych dwudziestu. Kolega przekazanie medalu uwiecznił na zdjęciu ,gdzie obok uradowanego chłopca jest też jego ojciec zaskoczony z takiego finału. Potem następują uroczyste dekoracje. Z kategorii służb mundurowych brakowało do nagradzania tylko chyba kominiarzy. Byli policjanci, kolejarze, leśnicy, więzienni klawisze, różne formacje wojskowe a i chyba nawet piloci helikopterów i Bóg wie ci tam jeszcze. Dobry pomysł z prowadzeniem dekoracji takiego tasiemca na dwa mikrofony. Znacznie skróciło czas tej powinnośi. A młody Rosiński już przeszedł chyba do historii. Licytacja za sprawą pana Mazura i jednej pani wspieranej przez (chyba męża ) rozgrzała publikę do czerwoności. Oniemiały nawet dzieci z Domu Dziecka, które były na scenie ,a dla których przeznaczona była ta kasa. Na koniec o pewnym zgrzycie. Oj nie sprawdziliśmy się a szczególnie już nasze panie biegaczki na koniec tej udanej imprezy. Niby rozpaczamy ,że Bieg o Nóż Komandosa może nie być kontynuowany. A nie było komu podziękować organizatorom za dotychczasowe starania. I to w nawet podczas jubileuszowego biegu. Wszyscy udekorowanie zabrali koperty i fanty poszli w swoją stronę. Spiker kilkakrotnie prosił o wybranie dwóch pań i jednego pana jako przedstawicieli biegaczy do podziękowania w paru słowach jak się nam podobało. Nic z tego prośby spikera pozostały bez echa. Męski honor uratowali dwaj panowie jeden biegacz ,który zaliczył chyba wszystkie edycje biegowe i wzruszony jak umiał tak podziękował i pan Jan Niedźwiedzki ,który ufundował prywatny upominek i dołożył do tego jak przystało na jubileusz szampana. Panie sprawę olały totalnie ,ale w jednym z wątków tu na forum domagają się zrównania nagród z chłopami.
Ps. Chociaż najlepszym kibicem oklaskującym dekorowanych była jednak pięknie na czarno ubrana kobieta pani Szraucer ,o ile dobrze usłyszałem nazwisko z ust spikera.
Mimo ,że wyjechałem z Lublińca goły (bez medalu i koszulki) to jednak wesoły.
Może za rok ja wylosuję NÓŻ KOMANDOSA? Czy dostanę szansę panie PREZESIE?
Oto jest pytanie.
|
| | | | | |
| 2006-10-09, 15:15 Bardzo dziekuje
2006-10-09, 14:12 - Wojtek G napisał/-a:
Basieczka napisała:
Ale Wam zazdroszcze
tego biegu. Nie było mnie na biegu z "przyczyn obiektywnych :-)" ale chetnie czytam Wasze relacje i żałuje, żałuje bardzo. Może w przyszłym roku....
No Basieczko jak lubisz czytać to specjalnie dla Ciebie.
Pojechałem na /NÓŻ KOMANDOSA/ z kolegą Stefanem Legutko. Z Bełchatowa wyjazd o godz. 5:20.Na miejsce zajechaliśmy dość wcześnie jeszcze przed wystawieniem posterunków, które nie wpuszczały pojazdów pod hotel. Zaparkowaliśmy prawie pod biurem zawodów, które dopiero co było otwierane. W biurze miła niespodzianka kolega Stasiczek za wypełnienie ankietki podarował futeralik na rękę. Uznaliśmy z kolegą ,że to dobre na noszenie klucza od mieszkania ewentualnie na drobne pieniądze podczas treningu. Nasze zgłoszenia miła pani odszukała dosyć szybko i otrzymaliśmy numery startowe 200 i 201. Jeszcze trzeba było się wrócić do samochodu po pieniądze do skarbonki. Zasililiśmy z kolegą puszkę kwotą 30 zł. Chyba średnia krajowa. Jako ,że było zebrane od 1000 biegaczy około 1000 zł to nawet więcej chyba niż średnia. Datek wrzucaliśmy w obecności prezesa (to inf. dla kol. Stasiczka), bo go w tym czasie nie było w biurze. Potem w recepcji hotelu kupiliśmy po wafelku Grześ i postanowiliśmy pospacerować sobie po Ośrodku. Ale przez przypadek wpadliśmy w oko współorganizatora Krzyśka Koselskiego , który z kolegą mocowali się z ustawieniem bramy startowej. Mimo ,że pompowali balon non stop to brama słaniała się na dwóch swoich podporach nie chcąc się nijak postawić na baczność. Dopiero kolega odkrył ,że pod klapkami przypiętymi na rzepa są nie zasunięte suwaki- expresy przez które ucieka powietrze. I to przy obydwu nogach. Po uszczelnieniu brama stanęła prężnie na swoim miejscu ,a my tylko po przywiązywaliśmy odciągi do drzew i w ten sposób spłaciłem część długu Kosie. Dla tych co nie biegali jeszcze w Bełchatowie informacja - Krzysiu Koselski od dwóch lat obsługuje wraz z rodziną na moim maratonie w Bełchatowie punkt odżywczy na 30 km. Sami organizują sobie stanowisko od stołów począwszy, a na poczęstunku słodyczami skończywszy. Oczywiście tabliczka META – LUBLINIEC logo klubu z tej górnej półki jak się ktoś tu wyraził obowiązkowo jest przy stanowisku. W tym czasie od parkingów usytuowanych na pobliskich łąkach przez cały czas ciągnie pod górkę pod Ośrodek sznur biegaczek i biegaczy. Prawie większość z osobami towarzyszącymi (może to była przyczyna ,że brakło grochówki)? Przy wydawaniu nie żądano nr startowego ani dowodu osobistego. Wielu pielgrzymów to moi dobrzy znajomi , z którymi wypadało zamienić parę grzecznościowych zdań. Ani się obejrzeliśmy a tu godz. 10:15. Czas na włożenie garnituru sportowego. Przebieramy się przy samochodzie, i słyszymy głos spikera jak wysyła wcześniej na trasę biegu prawie 200 pań w tym moje koleżanki Sidorkę , Konopkę i miłą zawodniczkę ze Słowacji ,która przed biegiem uparła się by sobie zrobić ze mną zdjęcie mimo ,że miałem tym razem na znak protestu kapelusz nie czerwony , a czarny. Kluczyki oddajemy harcerkom w depozyt. 10 minut rozgrzewki – przebieżki i karnie stajemy w środku prawie tysięcznego tłumu. Wielu pyta o czerwony kapelusz. Odpowiadam jest w samochodzie , a czarny jest po to by zaprotestować i odwieść organizatorów od głupiego ich pomysłu i by nie położyli tak doskonałej imprezy odstąpując od jej organizowania w następnych latach. Wyraziłem też swoją opinię przez mikrofon , gdy dobrze prowadzący imprezę spiker podsunął mi mikrofon by podzielić się odczuciami co do opinii o organizacji imprezy. Powiedziałem ,że jest mi z powodu tej decyzji bardzo smutno. Ale czas wrócić na start. Postanowiłem początek przebiec ostrożnie wolniej nie używając przy tym w takich sytuacjach łokci. Udało mi się nawet dojrzeć wysoko na jednym ze słupów energetycznych naszego Admina jak jedną ręką trzymał się kurczowo betonu ,a drugą pstrykał dla potomnych pamiątkowe zdjęcia. I jak to bywa w początkowej fazie biegu wielu biegaczy na początku dało ostro do przodu by wyrobić sobie jak najlepsze miejsce przed wbiegnięciem na leśne ścieżki ,gdzie jak wiemy trudno jest wyprzedzać szczególnie taką masę ludzi. Wśród ostro szarżujących wychwyciłem naszego martixa ,ale jak się potem przyznał zapłacił za to na piaszczystych górkach. Dość łatwo udało mi się odrobić do niego jak i mu podobnym stratę na części asfaltowej a nawet spokojnie wyprzedzić. Przełaje nie są moją mocną stroną więc to co nadrobiłem na 10 km odcinku rozmieniłem na zbiegach. Mam wiele nie do końca zaleczonych kontuzji jeszcze z gry w piłkę nożną więc gwałtowne przenoszenie ciężkości ciała na swoje stawy i wszelkie chrząstki, rzepki itp. przeważnie u mnie nie kończą się dobrze. Mając w perspektywie maraton w Nowym Jorku postanowiłem zmniejszyć ryzyko i wszystkie zbiegi pokonałem można powiedzieć pieszo. Nawet końcówkę oddałem walkowerem a mimo to osiągnięty czas 1:08:43 pozwolił mi na załapanie się na koszulkę ,którą podarowałem koledze Stefanowi bo on nie miał takiego szczęścia, gdyż osiągnięty przez niego czas 1:14:08 mu tego nie gwarantował. Za grochówką nie przepadam więc za 3 zeta kupiłem sobie kaszankę z rusztu.. Kolega za koszulkę postawił colę. Straciłem też swój medal. Przekazałem niepocieszonemu dzieciakowi ,który zajął w swojej kategorii wiekowej 21 miejsce ,a medale dostawało tylko pierwszych dwudziestu. Kolega przekazanie medalu uwiecznił na zdjęciu ,gdzie obok uradowanego chłopca jest też jego ojciec zaskoczony z takiego finału. Potem następują uroczyste dekoracje. Z kategorii służb mundurowych brakowało do nagradzania tylko chyba kominiarzy. Byli policjanci, kolejarze, leśnicy, więzienni klawisze, różne formacje wojskowe a i chyba nawet piloci helikopterów i Bóg wie ci tam jeszcze. Dobry pomysł z prowadzeniem dekoracji takiego tasiemca na dwa mikrofony. Znacznie skróciło czas tej powinnośi. A młody Rosiński już przeszedł chyba do historii. Licytacja za sprawą pana Mazura i jednej pani wspieranej przez (chyba męża ) rozgrzała publikę do czerwoności. Oniemiały nawet dzieci z Domu Dziecka, które były na scenie ,a dla których przeznaczona była ta kasa. Na koniec o pewnym zgrzycie. Oj nie sprawdziliśmy się a szczególnie już nasze panie biegaczki na koniec tej udanej imprezy. Niby rozpaczamy ,że Bieg o Nóż Komandosa może nie być kontynuowany. A nie było komu podziękować organizatorom za dotychczasowe starania. I to w nawet podczas jubileuszowego biegu. Wszyscy udekorowanie zabrali koperty i fanty poszli w swoją stronę. Spiker kilkakrotnie prosił o wybranie dwóch pań i jednego pana jako przedstawicieli biegaczy do podziękowania w paru słowach jak się nam podobało. Nic z tego prośby spikera pozostały bez echa. Męski honor uratowali dwaj panowie jeden biegacz ,który zaliczył chyba wszystkie edycje biegowe i wzruszony jak umiał tak podziękował i pan Jan Niedźwiedzki ,który ufundował prywatny upominek i dołożył do tego jak przystało na jubileusz szampana. Panie sprawę olały totalnie ,ale w jednym z wątków tu na forum domagają się zrównania nagród z chłopami.
Ps. Chociaż najlepszym kibicem oklaskującym dekorowanych była jednak pięknie na czarno ubrana kobieta pani Szraucer ,o ile dobrze usłyszałem nazwisko z ust spikera.
Mimo ,że wyjechałem z Lublińca goły (bez medalu i koszulki) to jednak wesoły.
Może za rok ja wylosuję NÓŻ KOMANDOSA? Czy dostanę szansę panie PREZESIE?
Oto jest pytanie.
|
za relacje z imprezy. Osz, ale nabrałam ochoty na przyszły rok, ale martwie sie, bo czytam , ze to mogła byc ostatnia impreza w tym miejscu. Dlaczego? Mam jednak nadzieje, ze organizatorzy zmienią zdanie i dadzą mi szanse wzięcia udziału bo jeszcze tam nie byłam . Prosze!!!!!!!!!!!!!!!!!!! |
| | | | |
| | | | | |
| 2006-10-09, 20:25 Wszystko wiadomo...
Wojtku, Twoja wypowiedż jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, ze muszę tam być.Bardzo żałuję, że nie brałam udziału w żadnej edycji i chciałabym się poprawić. Ten bieg faktycznie nie może zniknąć z kalendarza, przecież ma same dobre opinie. Jest więc wyjątkowy i niepowtarzalny. |
| | | | | |
| 2006-10-09, 20:58 Masz co żałować Grażynko...
2006-10-09, 20:25 - Grażyna W. napisał/-a:
Wojtku, Twoja wypowiedż jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, ze muszę tam być.Bardzo żałuję, że nie brałam udziału w żadnej edycji i chciałabym się poprawić. Ten bieg faktycznie nie może zniknąć z kalendarza, przecież ma same dobre opinie. Jest więc wyjątkowy i niepowtarzalny. |
.... ale żeby X edycji zapomnieć -:) toć piękne dziewczyny z Gdynii z Akademi Morskiej przyjechały i myślałem, że za przewodnika mają Ciebie.
Ja też Ci zaręczam że jak już tu raz za-WIT(T)-asz to już niestety co rok jak magnez bedziesz wpadać w to miejśce- dlatego tu taka frekwencja- radzę także czytać czasem ranking -:) TAKA TU MAGIA MIEJSCA! |
| | | | | |
| 2006-10-09, 22:08 Wierzę, że jeszcze tam pobiegnę.
Janku, będę niepocieszona jeśli nie będzie już tego biegu i sama nie będe miała możliwości przekonania się o jego wielkości i randze. Znam jedną z tych biegaczek z Gdyni - Magdę Karaś, nie raz biegałyśmy razem.
Mam nadzieję, że za rok bieg znów ucieszy biegaczy swoim istnieniem :-) Pozdrawiam |
|
|
|
| |
|