Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 507 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Piła 2003
Autor: Michał Walczewski
Data : 2003-09-09

Moje przyjazdy na Międzynarodowy Półmaraton w Pile powoli zaczynają przeradzać się w tradycję. Podczas pierwszego startu – dwa lata temu – odniosłem bardzo pozytywne wrażenie, w związku z czym w zeszłym roku uciekłem z ostatniego etapu biegu w Zamościu by wystartować ponownie w Mistrzostwach Polski w Maratonie Piła 2002. W tym roku – całe szczęście – obie imprezy nie kolidowały ze sobą terminami.

Przyjechałem jako obserwator – kontuzja wciąż nie pozwala mi biegać, chociaż już treningi po 200-300 metrów robię. Na wszelki wypadek – znając swoją nieprzewidywalną naturę – zostawiłem w domu sprzęt do biegania. Dzięki temu nie korciło mnie by w ostatniej chwili zaryzykować i jednak wystartować...

Po zakwaterowaniu udałem się na wędrówkę po mieście. Wrażenie odniosłem bardzo pozytywne – wiele budynków – w tym główny deptak – zostało solidnie odnowionych i prezentowało się bardzo dobrze. Aż człowiekowi chciało się usiąść gdzieś przy piwie... Szukać okazji długo na szczęście nie musiałem – spotkałem znajomego zawodnika (jako że mowa o wyrobach alkoholowych, to niech jego imię zostanie tajemnicą) i na wesołych pogaduszkach minął wieczór.

W drodze powrotnej pozwoliłem sobie odwiedzić dyskotekę. I tutaj czekało mnie wielkie zaskoczenie ! Co około pół godziny D.J. prowadzący imprezę głośno informował, że jutro rano jest w Pile maraton ! Byłem pod wrażeniem takiej reklamy wśród młodych ludzi. Wprawdzie D.J. nie miał zielonego pojęcia o czym mówi – zapowiadał, że jutro o 7 rano (w rzeczywistości o 11:00) jest start do maratonu (tak naprawdę półmaratonu) na dystansie 15 km (ile ma półmaraton każdy chyba wie !) – ale jakoś to mi zbytnio nie przeszkadzało - jedni znają się na muzyce, inni na bieganiu.

W dzień startu w Biurze Zawodów kilometrowa kolejka – przeniesienie zapisów z sali gimnastycznej do pomieszczenia nie było dobrym pomysłem.

Na starcie tłumy. To już tradycja, że pilski półmaraton jest największą imprezą na tym dystansie w kraju. Do biegu młodzieżowego sponsorowanego przez Commercial Union (dystans 2 km) wystartowało w okolicznościowych koszulkach ok.2000 młodych, przyszłych atletów ! Uroczystą oprawę miał także Bieg VIP’ów. Niestety główny VIP WKB METY Lubliniec – generalny organizator - starszy zaprzęgowy Krzysiek Koselski nie zdążył na start...

Bieg główny obserwowałem z trzech miejsc – pierwszego zakrętu po starcie, na moście nad Gwdą oraz na mecie. Przyznam się Wam – strasznie się męczyłem po raz kolejny przyglądając się jak sobie tak biegacie i pocicie. Po prostu Wam zazdrościłem !

Jak wyglądał sam biegi i meta nie będę opowiadał – wszystko widać na zdjęciach które zamieściłem w serwisie. Opowiem Wam tylko jedną przygodę, jakiej świadkiem byłem na mecie.

Stałem około 300 metrów przed linią mety i robiłem zdjęcia. W pewnym momencie przebiegł obok mnie zawodnik. Wprawne oko od razu dostrzegło, że jest z nim bardzo źle – krok miał nierówny, nieprzytomne spojrzenie. Jakieś 200 metrów przed metą zaczął biec zakosami, znosiło go coraz bardziej na barierki odgradzające finiszujących zawodników od kibiców. Na sto metrów przed metą zawodnik zachwiał się, przewrócił, wstał i zaczął iść powoli co chwilę się podpierając. W pewnym momencie upadł ponownie.

Mimo prób nie udało mu się wstać i zaczął iść na czworaka... powoli i mozolnie. Wiem – brzmi to niewiarygodnie – i tak też wyglądało. Gdybym nie widział tego na własne oczy pewnie bym sam nie uwierzył.

Rozpoczął się prawdziwy koszmar, który trwał około 5 minut. Zawodnik szedł na czworaka, przewracał się, ponownie wstawał na kolana, momentami niemal czołgał się. Publiczność zamarła, obserwując jego walkę. Dla mnie jednak szokująca była postawa obsługi medycznej – minęły minuty zanim ktoś podszedł do zawodnika sprawdzić co się dzieje. Wszyscy – łącznie z komentatorem – dopingowali biegacza, ale moim zdaniem umożliwienie biegaczowi ukończenia dystansu i przekroczenia linii mety jest sprawą drugorzędną. Lekarz jest odpowiedzialny na trasie biegu za zdrowie uczestników i ma prawo – uznając, że stan zdrowia biegacza nie pozwala mu na kontynuowanie zawodów – podjąć decyzję o zdjęciu go z trasy. Na co czekał lekarz ? Na co czekały pielęgniarki ?

Można twierdzić, że nie chciano zdejmować zawodnika z trasy na kilkadziesiąt metrów przed metą. Ta argumentacja miałaby sens, jeżeli chodziłoby o zawodnika z czołówki - walczącego o tytuł Mistrza Polski. Ale ten zawodnik był poza pierwszą trzydziestką ! Walczył o pietruszkę !

Jaki był finał tego wydarzenia ? Niestety prawie najgorszy z możliwych – zawodnik (niestety nie zwróciłem uwagi na jego numer startowy) upadł na dosłownie 2-3 metry przed metą i ostatecznie stracił przytomność. Ludzka żądza oglądania krwawego widowiska została zaspokojona – tłum miał igrzyska. Może macie inne niż ja zdanie na ten temat, ja jednak jestem oburzony postawą obsługi medycznej.

I zastanawiam się – jakie kompetencje mają służby medyczne, które podczas biegów odpowiadają za ochronę naszego zdrowia i życia. Czy nie są to w przytłaczającej większości osoby przypadkowe, nadające się jedynie do składania wizyt domowych osobom z wysoką temperaturą lub z zapaleniem gardła ?

Dwa lata temu na Maratonie Poznańskim musiałem niemal krzykiem poinstruować panią doktor, że zawodnikowi który leży w rowie na mecie i ledwo reaguje na bodźce zewnętrzne należy podać kroplówkę... czyżby myślała, że osłabienie samo minie ? Nie wiedziała jak nieść pomoc człowiekowi, którego organizm uległ skrajnemu wyczerpaniu ?

Trzy lata temu – podczas biegu w Graczach – jeden z zawodników dostał na trasie ataku padaczki. Upadł, rozbił sobie głowę... Ratowali go inni biegacze – organizatorzy zapomnieli o karetce pogotowia. Krzysiek Koselski biegł po pomoc do najbliższej wsi...

Zakończę stwierdzeniem pewnego faktu. Żaden, ale to żaden podpis złożony przez zawodnika pod formułką o starcie na własną odpowiedzialność nie zwalnia organizatora z odpowiedzialności prawnej za zdrowie uczestników imprezy. Prawo stanowiono jest niepodważalne.

Nie chcę, aby ktokolwiek na podstawie powyższej historii odniósł wrażenie, że XII Międzynarodowy Półmaraton w Pile był fiaskiem. Impreza była naprawdę bardzo dobra, godna polecenia i ze swoją własną, interesującą atmosferą. Organizacja niemal bez zarzutu, ale niestety ten incydent zepsuł mi przyjemność z jej oglądania.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
stanlej
01:32
orfeusz1
00:36
Mr Engineer
00:15
Hieronim
23:49
kos 88
23:28
marczy
23:27
genbryg
22:52
Admin
22:47
neergreve
22:44
kubawsw
22:13
Darmon
21:21
Raffaello conti
21:18
staszek63
20:49
42.195
20:49
LiBart
20:42
entony52
20:31
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |