Bieganie w Polsce nie jest najpopularniejszą formą spędzania wolnego czasu. Więc tym chętniej chcę się zastanowić nad źródłem sukcesu imprezy biegowej, do której zapisy trwały kilka minut.
12 GODZINNY SZTAFETOWY BIEG PODZIEMNY 'BOCHNIA 2006.
Jak przebiegła rywalizacja opisał mój przedmówca i żeby się nie powtarzać, tajemnic mojej sztafety upubliczniać nie zamierzam. Natomiast chcę się publicznie zastanowić, dlaczego uczestnicy tej rywalizacji wygłaszają opinie tak jednoznaczne, jak wyniki głosowań w północnokoreańskiego elektoratu. Faktycznie bieg niczym szczególnym nie zachwyca, biegacze nie są obdarowywani w szczególny sposób, tu bieg nie wykracza poza ogólnie przyjęty, choć wysoki standard. Jednak wczytując się w opinie uczestników dostrzegam głód czegoś, co na potrzeby tego tekstu nazwę “romatyzmem biegania”. Uczestnicy podkreślają bezpośredność zmagań. Tu należy podkreślić fakt, że raczej trudno wskazać bieg, formułę biegu, gdzie wszyscy biegacze mają okazję naocznie obserwować swoje zmagania na bieżąco i na żywo z tymi najlepszymi. Najczęściej bywa tak, że na starcie stajemy w przybliżonej okolicy i po sygnale do rozpoczęcia rywalizacji każdy prowadzi włąsną rywalizację. Jako puste słowa uważam, formułowanie opini, że w żadnej dyscyplinie nie mamy okazji rywalizować bezpośredni z np. mistrzem świata czy atakującym rekord świata. Biegłem dwukrotnie w Berlinie i wątpię czy miałem okazję, choćby nadepnąć na ślad na drodze pozostawiony przez mistrzynę olimpijską /Naoko Takahashi/ czy rekordzistę świata /Paula Tergata/. Bzdura. Jednak w czasie zmagań w podziemnych korytarzach, byliśmy skazani na bezpośredni kontakt trwający 12 h, a może i więcej. Tu chcę zwrócić uwagę na inny fakt, dyskretnie przemilczany w rozmowach i komentarzach. Formuła biegu dodatkowo dopinguje uczestników sztafet do dodatkowego wysiłku na treningach, aby nie dać ciała i nie przyczynić się do osiągnięcia innego od oczekiwań czy planów. Biegacze w większości walczyli na kolejnych rundach jak lwy podtwierdzając teorię, że bieganie jest sportem również zespołowym i nie ma tu miejsca dla egoistów. Serce się radowało, że zawodnicy nie powodowani materialnymi czynnikami tak realizują idee sportu. Okazuje się, że w Polsce istnieje duże zapotrzebowanie na imprezy biegowe dla “BIEGAJĄCYCH INACZEJ”. Mam tu na myśli biegi o zabarwieniu przygody, czy nawet o podbarwieniu imprezy ekstremalnej.
Po zakończeniu rywalizacji przyszła kolej na laury. Tu przychodzą mi na myśl wspomnienia przy tablicy na której wywieszano wyniki egzaminu dojrzałości, czy egzaminów na studiach. Wzywanie kolejnych sztafet na podium miało coś z tego szkolnego klimatu. W tym roku nie zauważyłem, aby któraś ze sztafet nie przyjeła swojego wyniku jako sukcesu. W ubiegłym roku naliczyłem 144 uśmiechnięte buźki. W tym roku było ich znacznie więcej.
El'Dorado miała to być magiczna kraina kryjąca w swoich ziemiach skarby. Niezliczone rzesze trampów i włóczegów straciłe życie na poszukiwaniu tej utopii. Pomyślcie biegacze o ile jesteście szczęśliwsi znajdując wśród kopalnianych korytarzy ten skarb. A, że skarb ma słony smak? A kto powiedział, że ma być słodko? |