|
| 2011-10-12, 10:01
2011-10-11, 20:56 - euro40 napisał/-a:
W pełni zgadzam się z Henrykiem. A nawet więcej - uważam, że bardzo dużo osób zatraciło się w celebrze i zorganizowanych imprezach. A gdzie podziała się przyjemność z samego biegania? Bez zawodów, bez tłumów, bez niezdrowej rywalizacji. Benek napisał, że "po to sie trenuje, żeby startować w zawodach"... Otóż moim zdaniem nie, kategorycznie nie. Trenuje się tylko i wyłącznie dla siebie, swojej przyjemności, swojej swobody, swojego zdrowia. Ja najlepiej się czuję jak kilka razy w tygodniu zrobię sobie dyszkę lub półmaratonik. A jeżeli jesteś naprawdę w tym dobry i osiągasz super wyniki - to wtedy zaczynasz z tego żyć i robić kasę. Ja sam biegam od 10 lat. A dopiero od 3 lat, i to sporadycznie, występuję w zawodach ( dzięki Smolnemu, który potrafi mnie namówić na wszystko :) ). |
Dla mnie start w zawodach jest esencją trenowania. Zaznaczam - trenowania, a nie biegania dla przjemności.
Ja odnajduje taki sens w bieganiu, jak pewnie sporo innych osób. Chciałbym poprawiać swoje wyniki i po to mecze się codziennie w deszczu, słońcu czy sniegu. Według zasady - Mój rekord zyciowy jest moim rekordem świata, bo wiem że nie nawiąże nigdy walki o pierwsze lokaty.
Sprawia mi tio wszystko satysfakcję.
Nie neguje osób biegających dla siebie. Wręcz przeciwnie!!! uważam, że jedziemy na tym samym wózku.
Zgodzę się za to, że szkodliwe jest bieganie maratonów tydzień po tygodniu dla samego zaliczenia. Bieganie podczas kontuzji lub w niepelnym przygotowaniu do dystansu ale 20 startów w roku to wcale nie tak dużo, jeśli cześć z nich traktuje się jako trening. |
|