Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [13]  PRZYJAC. [26]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
thorunczyk
Pamiętnik internetowy
Krok po kroku :)

Piotr Marach
Urodzony: 1974----
Miejsce zamieszkania: Toruń
18 / 23


2016-03-12

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Bieg prawdziwie Dębowy (czytano: 11638 razy)

 

Mimo tego, że poprawiłem w Goł±bkach czas na 15 km z 1:20:20 na 1:19:27 nie byłem z tego biegu extra zadowolony. Pozostał jaki¶ niedosyt, denerwowało mnie kilka sytuacji, które miały mniejszy lub większy wpływ na uzyskany tam wynik.
Po pierwsze, zbyt póĽno zjedzony banan, który mógł być przyczyn± kolki, po drugie zbyt obfita rozgrzewka, po której musieli¶my gonić na start by zd±żyć na bieg, po trzecie zbyt lekki ubiór, w którym przeszywało mnie zimno. Były też sytuacje, na które nie miałem wpływu, takie jak w±skie gardło po wbiegnięciu do lasu na trzecim kilometrze. Wszystkie te wręcz prozaiczne błędy tym razem wyeliminowałem.
Wstałem odpowiednio wcze¶nie i zjadłem ¶niadanie. Sprawnie się spakowałem, wkładaj±c do torby odpowiednio dużo ciuchów, by być przygotowanym na wszystkie pogodowe scenariusze. Wyjechałem z domu odpowiednio wcze¶nie, więc bez stresu dojechałem na miejsce, zaparkowałem auto, odebrałem pakiet i przebrałem się na rozgrzewkę. Rozgrzewkę zrobili¶my z Andrzejem na boisku przy Szkole w D±browie, spokojnego biegu około kwadransa i serię gimnastyki. Było potem jeszcze sporo czasu na przygotowanie się do biegu, chwilkę oddechu i koncentracji.
Odpowiednio się ubrałem, zamiast krótkich gaci - długie getry i do tego gruba koszulka w długi rękaw. Nie brałem wody w bidonie, tylko żel schowałem do tylnej kieszeni. Pogoda była akurat, około 5 stopni ciepła, bez deszczu, zawiewał tylko do¶ć silny wiatr. Wiatr ten trochę psuł mi nastrój, mam chyba po zeszłorocznym półmaratonie golubskim jaki¶ wiatrowy uraz. W każdym razie przygotowany byłem do walki i nic już tego dnia nie mogło odebrać mi zwycięstwa :)
Wystartowałem z końca stawki, trochę się bałem, że będzie ciasno i ulec± cenne sekundy, lecz poszło całkiem gładko. Już od samego pocz±tku trzymałem wysokie tempo, pierwszy kilometr wypadł około 5:40, drugi już 5:11, a trzeci 4:57. Na czwartym pędziłem już w pełni rozgrzany, około 4:30. Trasa była asfaltowa, równa i układała się w typow± agrafkę, czyli 7,5 km w jedn± stronę i nawrotka. Wiatr z pocz±tku mieli¶my w lewe ramię i cały czas żyłem nadziej±, że po nawrocie nie będzie dmuchał w twarz. Było raczej płasko, po drodze mijali¶my dwie wsie, Parlin i Parlinek oraz dwa zbiego-podbiegi. Zarówno w D±browie, jak i w mijanych wsiach ulice przystrojone były ¶wi±tecznie, w baloniki oraz flagi w barwach narodowych oraz gminnych. Witali nas i kibicowali nam mieszkańcy, gospodynie z KGW na punktach częstowały wod±, herbat± oraz cukrem i czekolad±. Wszystko szczerze i z u¶miechem.
Do nawrotki utrzymywałem tempo poniżej 5 minut, czułem się dobrze, nogi niosły, nie czułem potrzeby picia wody czy żelu. Na pierwszym wodopoju zmoczyłem tylko symbolicznie usta i postanowiłem, że zrobię to też na ostatnim.
Po nawrocie poczułem siłę wiatru. Wiał ze skosa wprost w prawy policzek. Szarpał koszulk±. Ucieszyłem się od razu, że ubrałem tę grubsz±. Nie zmrozi mnie przynajmniej. Postanowiłem się za kim¶ schować. 9 kilometr 5:10. Dopadłem grupkę rosłych chłopaków. Jeden z Więcborka w charakterystycznej koszulce, dwóch pozostałych nie wiem sk±d. Chłopak z Więcborka zacz±ł po chwili kukać na mnie przez ramię. Wyczuł temat, a z drugiej strony, pozostała dwójka biegła wolniej, więc wybiłem się na czoło. 10 kilometr 5:00.
Zegarek pokazywał ¶rednie tempo równe 5 minut. Rewelacja. Nóżki nios±, kolki brak, tylko ten wiatr wstrętny...
Zacz±łem kalkulować. Nawet jakby teraz mnie odcięło, to do pogrzebania życiówki zostało mi 30 minut. Musiałbym więc te 5 kilometrów pobiec circa 6 min/km, czyli konwersacyjnie. Na szczę¶cie nawet z kolk± nie biegam tak wolno, zatem wszystko wskazywało na to, że odniosę zwycięstwo, nie znałem tylko jeszcze jego skali.
11 kilometr, trzymam tempo 5:00. Przede mn± pierwszy podbieg pod Parlin. Wiatr dmie, jest ciężko. Słychać już muzykę i doping mieszkańców. Mocno czuję tę wspinaczkę, zwalniam do 5:19 i próbuję we wsi złapać oddech. Dochodzę do siebie w sumie u progu drugiego podbiegu. Wybiegam ze wsi i znów pod górkę. Tym razem bardziej stromo. Wiatr z prawej ostro zacina. Mijam chor±giewkę z oznaczeniem 12-tego kilometra. Podbieg się nie kończy, chociaż troszkę łagodnieje. Wiatr wieje niesamowicie. Jeszcze kilkaset metrów pod górkę. Dyszę jak parowóz, ale prę naprzód. 13 kilometr w 5:27. ¦rednie tempo spada do 5:04.
Teraz będzie już z górki. Biegnę samotnie. Podkręcam tempo znów do 5 minut. Nie daję się wietrzysku. Jest ciężko, lecz sił mi nie brak. Pojedyncze domy na chwilkę chroni± przed podmuchami.
Jestem w D±browie. Teraz już gładko ulic± Szkoln±, za chwilkę zakręt w prawo w Sportow± i już 500 metrów do mety. Schodzi ze mnie ci¶nienie. Kolejny zakręt i widać metę. Elektroniczny zegar pokazuje czas 1:16:49. Sekundy lec±, chyba nie zd±żę przed 1:17:00. Na szczę¶cie to i tak czas brutto.
Troszkę smutno, że bieg się kończy. Na luzie mijam linię mety i zatrzymuję zegarek.
1:16:44 - niesamowita życiówka na 15 km stała się faktem. Życiówka, z któr± zmagałem się od 2014 roku :)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
INVEST
11:01
Grzegorz Kita
10:43
marswi60
10:36
Bartu¶
10:34
Krzysztof-Oknobur
10:34
BonifacyPsikuta
10:32
kubawsw
10:29
Deja vu
10:14
POZDRAWIAM
09:59
Admin
09:28
Namor 13
09:16
Łukasz S
09:06
platat
08:06
jaro109
07:06
zeton
06:01
42.195
05:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |