|
| 2016-08-17, 12:43 Czy szał biegania już osiągnął swój szczyt?
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/ | Na początku jak zwykle w tym miejscu i czasie. Małgosiu masz rację, że biegaczem czy biegaczką się jest głównie w sercu.
Nikt z nas, którzy od jakiegoś już czasu tuptają nie ma chyba wątpliwości, że jeszcze stosunkowo niedawno wszystko było na fali wznoszącej. Coraz więcej biegów, tłumy biegaczy i tylko kierowcy narzekający, że im znowu miasta zamykamy. Obserwuję to od 4 lat, czyli od czasu, kiedy sam zacząłem biegać. I z roku na rok obserwowałem wyraźny wzrost, czy też przyrost osób biegających. Coraz więcej biegów, coraz więcej biegaczy i wszyscy byli zadowoleni. Nigdzie nie było problemów z domknięciem list. Niezależnie gdzie, jaki bieg i za ile, to i tak tłum pędził. Na niektóre to zapisy nawet z rocznym wyprzedzeniem, czyli niemal jak w przypadku maratonu w Nowym Yorku, gdzie to jest standard. Tak jeszcze było w zeszłym roku.
W tym zauważyłem pewną tendencję zwrotną. Coraz więcej płatnych biegów zorganizowanych nie może dopiąć swoich budżetów. Już nawet tam czy gdzieś indziej obiło mi się o uszy rezygnacja Organizatorów z danego biegu. Nawet u nas w Poznaniu, gdzie wydawało się, że mamy biegowe biznesowe eldorado niektóre biegi mają problemy. Oczywiście są te wiodące prym tuptania jak Maniacka Dziesiątka, poznański Półmaraton, ale już na przykład w poznańskim maratonie w 2015 roku w porównaniu z poprzednim mieliśmy minimalny spadek.
W kraju jak na razie dominuje oczywiście Warszawa, gdzie w zeszłym roku na czterech największych imprezach: warszawskim półmaratonie, Biegu Niepodległości, Orlen Warsaw Maraton ( ale w biegu na 10 kilometrów) czy Biegnij Warszawo pobiegło ponad 44 tysiące osób. Jednak w porównaniu z zeszłym rokiem w półmaratonie warszawskim wystartowało 200 osób mniej. W Poznaniu różnica pobiegła w tysiące w porównaniu z poprzednim rokiem, ale tutaj jedną z zasadniczych przyczyn była zapewne straszna burza, która przeszła nad miastem w czasie startu i po prostu odstraszyła sporo osób. A może to był deszcz, ale pogoda z pewnością zaważyła. Ale nie zmienia to faktu, że możemy zaobserwować, o ile nie wyraźny spadek, to wyraźnie już nasycenie rynku. Zgodnie z etapami życia produktu, obejmującemu cztery cykle, czyli wprowadzenie, rozwój, nasycenie i spadek, wygląda na to, ze chyba jesteśmy na etapie nasycenia, powolutku w stronę spadku się kierującym. Jest to teraz najlepszy, czy może idealny moment, by dodać jakiegoś „kopa” energetycznego, by znowu na kolejny etap wzrostu pasję tuptania wprowadzić. Czy jest to możliwe? Patrząc na rozwój w naszym mieście i całym kraju parkrun, to można napisać, że chyba tak. Nadzieja jest właśnie w tych darmowych biegach, na stosunkowo niewielkich dystansach. W końcu co to jest dla osób, które już trochę biegają 5 kilometrów. A dla tych, którzy zaczynają, którzy chcą poczuć tą pasję, jest to idealny dystans na start. Może właśnie dlatego w przypadku parkrun mamy przyrost biegów i frekwencji biegających, czego nie można napisać o dużej ilości biegów płatnych. No i oczywiście w naszym mieście, w przypadku parkrun swoje zrobił Bieg Powstania Wielkopolskiego, który był prawdziwym strzałem w dziesiątkę.
Czy w przypadku innych biegów mamy już nasycenie, czyli szczyt? Dużo na to wskazuje, dlatego warto by orgowie poszukali takiego energetycznego kopa, jakiego poznańskiemu parkrun dał Bieg Powstania Wielkopolskiego. Robercie dłużej znany, pełen szacun.
|
|