Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Ameryka Południowa, 25 lutego 2009, 13:38Monika Strojny
Huairasinchi – trudna decyzja

LINK 1: STRONA INTERNETOWA ZAWODÓW
LINK 2: STRONA ZESPOŁU SPELEO SALOMON
LINK 3: ARCHIWUM: ZAGRANICA - AMERYKA POłUDNIOWA



W sobotnie popołudnie Speleo Salomon wyjechało na etap rowerowy jako pierwszy zespół.

Po pół godzinie jednak drogi na mapie przestały pokrywać się z rzeczywistością i zaczęła się ruletka: ci co mieli

więcej szczęścia znajdowali dobrą ścieżkę, ci co mieli go mniej szukali odpowiedniego wariantu kilkanaście minut.

Nasi szczęścia nie mili i razem z jednym z zespołów ekwadorskich, stracili całą przewagę. Po pięciu godzinach i ok. 60 km pedałowania jako czwarci, już po zmroku, dojechali do przeprawy linowej w Tarabita. Jeszcze 3 lata temu była tam szeroka, utwardzona droga ale po wybuchu wulkanu strumień lawy zmiótł ja z powierzchni ziemi.

Miejscowe władze, aby uniknąć ponownych zniszczeń, wykopały więc w tym miejscu głębokie na 50, szerokie na 100 metrów koryto, a drogę zastąpiono linami. Na jednej z nich na drugą stronę przejeżdżali zawodnicy, na drugiej podczepiano rowery. Jako pierwsi zadanie pokonali Ekwadorczycy z najmocniejszego krajowego zespołu, tuz po nich Hiszpanie, Francuzi oraz Speleo z 30 minutami straty. O godzinie 21, po szybkim posiłku i zmianie butów, zaczynali trekking.

Z wysokości 2500 m npm, na której dżungla była bujna a temperatura wynosiła ok. 15 stopni, wspięli się niemal na 3900 m npm do Cumbre Mulmu. Tam zrobiło się zupełnie zimno i mokro a wysoką roślinność zastąpiły trawy i mgły ekwadorskich highlands. Pojawiły się też ścieżki, których nie było na mapie. Mimo tego, że zespół miał w swoim składzie Galo (który uzupełniał braki mapy wskazówkami od rdzennych mieszkańców), nie udawało się bezbłędnie znaleźć dróg do kolejnego punktu kontrolnego.


 Ilustracje: Monika Strojny (2009)

W środku nocy Piotrek Kosmala zaczął mieć problem z oddychaniem. Prawdopodobnie także z powodu zimna, powyżej 3700 na jednym z niekończących się podejść, zaczęło brakować mu powietrza. Idąc już bardzo wolno doszedł na 3900, gdzie zlokalizowany był punkt kontrolny i liczył na to, że gdy zejdzie do strefy zmian 400 metrów niżej, płuca znów zaczną pobierać wystarczająco dużo tlenu.

Niestety nawet na tej wysokości nadal był bardzo osłabiony i z trudem łapał oddech i zespół podjął trudną ale jedyną dobrą decyzje o wycofaniu się. W punkcie medycznym Piotrek dostał tlen ale nie mógł już kontynuować zawodów. W tym samym namiocie, w niedziele nad ranem, pomocy lekarskiej udzielano jeszcze co najmniej 5 zespołom, z których wszyscy, nawet ekwadorscy zawodnicy, cierpieli z powodu wysokości. Dla bezpieczeństwa oni także rezygnowali z rywalizacji.

W poniedziałkowy poranek w wiosce Lechugal na metę, po emocjonującym finiszu, jako pierwsi przybyli Hiszpanie z Buff Thermocool, wyprzedzając na kajakach Team Ekwador. Po 49 godzinach ścigania różnica miedzy nimi wyniosła 1 minutę i 50 sekund! Trzecim zespołem 360 km rajdu był także zespół z Ekwadoru.

Mimo kłopotów Speleo Salomon (tym razem w składzie Sarah Clark, Galo Tamayo, Mike Johnston, Piotrek Kosmala) pewnie wrócą do Ekwadoru za rok czy dwa. Pewnie z dłuższą, co najmniej tygodniowa aklimatyzacją u stop wulkanów i z tak cennym i rzadkim doświadczeniem na wysokościach, gdyż rajdy adventure niemal nigdy nie są rozgrywane tak wysoko.

A ponieważ rajd Huairasinchi był eliminacja Mistrzostw Świata 2009, za rok lub dwa może on być także najważniejsza impreza adventure race.



Komentarze czytelników - 1podyskutuj o tym 
 

Katarina

Autor: Katarina, 2009-02-23, 13:42 napisał/-a:
no faktycznie... pagóry jak smoki! 30000m! ;)

 


















 Ostatnio zalogowani
Henryk W.
19:41
BTK
19:32
djbutcher
19:32
entony52
19:01
Mario998
18:54
marczy
18:30
Admin
18:16
Stonechip
18:11
VaderSWDN
18:02
gpnowak
17:52
Pawel63
17:50
szyper
17:26
manjan
17:10
INVEST
16:56
Bartaz1922
16:47
marek.d
16:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |