Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 363 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Bieg Prymicyjny
Autor: Prezes
Data : 2003-06-09

Zapewne po raz pierwszy w naszym kraju rozegrano tego rodzaju bieg. Odbył się on z okazji święceń kapłańskich pochodzącego z Praszki ks.Rafała Gniły, członka Wojskowego Klubu Biegacza „Meta”. Pomysł na bieg zrodził się miesiąc wcześniej i szybko przyjaciele Rafała przeszli do czynów. Będąc na kolejnych biegach rozdawaliśmy ulotki, no i oczywiście daliśmy ogłoszenie w Internecie. Jednak już od początku odnieśliśmy wrażenie, że nagrody (różne stopnie satysfakcji) nie przypadły biegaczom do gustu.
W Praszce pojawiamy się o 8.00, pół godziny przed startem. Wszystkich wita Rafał. Muzyka gra, spiker dokazuje, zapisy beż żadnych ograniczeń wiekowych i zdrowotnych. Przypinamy numery i możemy ruszyć na rozgrzewkę, którą jest start honorowy. W asyście policyjnego motocyklisty i z nagłośnieniem wozu strażackiego przebiegamy 2 km rundę przez centrum miasta. Trasa biegu (10 km dla mężczyzn i 4 km dla kobiet) prowadzi drogą asfaltową do pobliskiej miejscowości i z powrotem. Pomimo że lekko pofałdowana jest się bardzo szybka (sprawdzają się słowa miejscowych biegaczy). Tempo pomaga regulować doskonałe oznaczenie na asfalcie każdego kilometra. Właśnie do Rudnik czy do Praszki mogli by przyjechać odpowiedzialni za trasę maratonu krakowskiego i zobaczyć jak ułatwić zawodnikom jej pokonywanie.
Po starcie stawka 39 zawodników i 5 pań szybko się rozciąga. Pomimo startu grupy przyjaciół nikt nie chce odpuścić. Sam mając w pamięci to co się działo - za sprawą temperatury - przed dwoma tygodniami na „Pętli Prudnickiej” umiarkowanie szafuję siłami. Okazuje się że niepotrzebnie. Lejący się z nieba żar specjalnie nam nie dokucza ze względu na wczesną godzinę i padający z przydrożnych drzew cień. Cały czas kroku dotrzymuje mi syn, który na ostatnim kilometrze jeszcze przyciska i… pierwsza moja z nim porażka na zawodach stała się faktem. Kochani prezes wam się starzeje .;-(((
Na mecie czekają jedyne w swoim rodzaju dyplomy. Brawa dla Mirka Szraucnera za pomysł i wykonanie. W doskonałych warunkach odświeżamy się w pobliskiej hali sportowej i udajemy na dekorację. Najlepsi oprócz bardzo dużej satysfakcji otrzymują puchary, a wszystkie panie i 10 mężczyzn drobne upominki.
Żołnierze zakładają galowe mundury, cywile klubowe dresy i udajemy się pod dom Rafała by stamtąd z procesją udać się do kościoła. Dla sportowców przeznaczone jest honorowe miejsce. W czasie mszy ks. Rafał otrzymuje od nas na pamiątkę swego święta kopię szabli wz. 1921 i oficjalne mianowanie na kapelana klubu. Nie będę opisywał uroczystości kościelnych, ale pragnę podkreślić, że ks. Rafał wiele razy mówił o swoich powiązaniach ze sportem. Łamał kościelne „regulaminy” wyróżniając nas oddzielnym indywidualnym błogosławieństwem, czy ogłaszając z ołtarza wyniki biegu. Zapewne po raz pierwszy coś takiego miało miejsce w historii kościoła. A całej Mszy Prymicyjnej przyświecało hasło „Ci, którzy zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez zmęczenia”.
Nie skłamię, jeżeli powiem, że brać maratońska może być dumna mając w swoich szeregach takiego kapłana, a lubliniecka Meta czuje się szczególnie wyróżniona, że został on jej kapelanem. Na razie, ks. Rafał jest dla nas niedościgłym wzorem zarówno w drodze do Boga jak i na trasie maratonu (ostatni start to15 miejsce w Cracovia Maraton)



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
jaro kociewie
20:51
VaderSWDN
20:50
Tyberiusz
20:49
romelos
20:43
czeper
20:35
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |