2014-09-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| TO NIE JEST KRAJ DLA SIEDZĄCYCH LUDZI (czytano: 1501 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://tatabiega.blogspot.com/2014/09/to-nie-jest-kraj-dla-siedzacych-ludzi.html
Lato zleciało jak z bicza strzelił.
Po Sudeckiej Setce przyszedł okres roztrenowania i odpoczynku. Po tygodniu całkowitego lenistwa wróciłem do krótkich i lekkich przebieżek, głównie po leśnej nawierzchni. Zacząłem również więcej jeździć rowerem, żeby odciążyć przemęczone bieganiem grupy mięśniowe i powoli odbudować kondycję.
Na początku lipca urządziliśmy wspólne, rodzinne przyjęcie urodzinowe dla moich córek. Maja skończyła 4 lata, Emilia - 2. Trudno uwierzyć jak szybko minął ten czas, jeszcze trudniej - jak intensywny, bogaty w emocje był to okres.
Kiedy przewijam ten blog do samego początku, to znajduję pierwszy wpis z 13 czerwca 2010 roku - Maja miała się urodzić dwa tygodnie później. Byliśmy wraz z żoną w pełni gotowości, pełni obaw, niepokoju, ale i nadziei. Ja swoim bieganiem próbowałem rozładować emocje. Byłem po dwóch ukończonych maratonach i pragnąłem utrzymać biegową pasję pomimo pojawiających się na horyzoncie nowych obowiązków. Jeszcze nie wiedziałem jak bardzo dzieci przestawiają życie na opak.
A dziś? Mam już dwie córki, 9 przebiegniętych maratonów (w jubileuszowym 10-tym wystartuję za tydzień), dwa razy pokonałem dystanse ultra (55 i 100 km). A co najzabawniejsze, w przedmaratońską sobotę 27 września moje obydwie córeczki same (choć pod czujnym okiem taty) wystartują w biegu dla dzieci na Stadionie Narodowym! Pękam z dumy! W 2010 r. ten stadion był dopiero w planach, dziś to jedno z lepiej rozpoznawalnych przez moje maluchy miejsc. To tutaj bawią się co roku w strefie dla dzieci podczas Maratonu Warszawskiego, tu wpadamy na Targi Książki, tu pokazuję im imprezy sportowe (ostatnio Memoriał Kamili Skolimowskiej).
Czas zatoczył koło i cieszę się, że doprowadził mnie do tego punktu, w którym jestem. To były bardzo dobre cztery lata w moim życiu.
A jak bardzo zmieniło się bieganie w Polsce w tym czasie! Biegowa epidemia ogarnęła ten kraj! Wiem co mówię, bo kiedy zaczynałem biegać w 2007 roku w biegach maratońskich startowało po kilkaset osób, dziś organizatorzy Maratonu Warszawskiego szykują się na ponad 10 tysięcy uczestników.
W tamtych odległych czasach strój dedykowany do biegania trudno było skompletować nawet w firmowych sklepach sportowych, gdyż działu "running" zwyczajnie nie było, albo ograniczał się do marnej półki z legginsami. Dominowały dresy. A dziś asortyment dla biegacza można dostać nawet w takich sklepach jak Lidl czy Tchibo, a sklepy tylko dla biegaczy potrafią mieć powierzchnię małego centrum handlowego.
Wtedy bieganie było swego rodzaju ekstrawagancją, dzisiaj biegają wszyscy - aktorzy, dziennikarze, politycy, prezesi firm, rolnicy, artyści i korpoludki. Bieganie jest w reklamach i serialach, w samej Warszawie w jednym roku rozgrywane są dwa gigantyczne i konkurujące ze sobą maratony!
Cztery lata temu sam bym w to wszystko nie uwierzył.
Fajnie było być częścią tej przemiany, obserwować jak w Polaków wstępuje jakiś nowy duch, nowa wiara we własne siły, chęć pokonania swoich słabości. Wspaniale było widzieć kolejnych bliższych lub dalszych znajomych, których bieganie zarażało niczym jakiś wirus ebola i towarzyszyć im w ich debiutach (pozdro Piotr, Rafi, Sławek, Solcia, Mikołaj). Na leśnych ścieżkach, stadionowych bieżniach i maratońskich trasach rodzą się trwałe przyjaźnie.
I dlatego na zbliżający się wielkimi krokami 36. Maraton Warszawski czekam z niecierpliwością. Nie chodzi tu o to, że to mój okrągły 10 bieg maratoński. Nie chodzi nawet o to, czy uda mi się pobić rekord (3:32:17) i pokonać barierę 3 godzin i 30 minut. I czy na metę dotrę w świetnym stanie czy krańcowo wykończony. Chcę po prostu znów poczuć tę energię. Spojrzeć w oczy maratończyków na starcie i potwierdzić, że będzie ciężko ale świetnie. Zobaczyć to niebywałe oblicze zmieniającej się, charakternej Polski. I chcę zobaczyć moje córeczki jak chłoną tę atmosferę i rosną w niej.
I nawet nie wspominajcie mi o kierowcach utyskujących na zatkane w tym dniu miasto. Sorry, taki mamy klimat.
To (już) nie jest kraj dla siedzących ludzi.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |